Ministerstwo Obrony Narodowej przedstawiło Koncepcję Obronną RP. Czy wizja zaprezentowana przez MON i jej realizacja przyczyni się do poprawy obronności naszego kraju? Komentarza w tej sprawie udzielił nam generał Roman Polko.

 

Fronda.pl: W Koncepcji Obronnej RP zaznaczono, że głównym źródłem niestabilności w naszym regionie jest Rosja i jej działania. Jak stwierdzono, "wywołanie przez Moskwę konfliktu o skali regionalnej, z udziałem jednego, lub kilku państw członkowskich NATO, jest realną perspektywą". Czy Koncepcja Obronna pomoże nam w budowie silnej obrony państwa? Jak możemy ją ocenić?

Gen. Roman Polko: Twierdzenia o zagrożeniu jakim jest Rosja, przypominają mi pewną pracę doktorską dotyczącą misji pokojowych, którą kiedyś czytałem. Konkluzje z tej pracy po wielu badaniach i analizach były takie, że misje pokojowe są pożyteczne i warto je realizować. Nie potrzeba wielkiego zespołu specjalistów, by stwierdzić to, co jest oczywiste nawet dla zwykłego człowieka. To jest jasne i to zagrożenie widać. Minister Szatkowski mówił, że nastąpiło urealnienie pokazania zagrożeń stojących przed Polską i zerwanie z pewną „mentalnością Układu Warszawskiego”. Dziwne jest stwierdzenie, że oderwanie od rzeczywistości to spadek po Układzie Warszawskim. Akurat w tamtych czasach sytuacja była jasno określona – dobrzy i źli, imperialiści z Zachodu, których trzeba było zwalczać.

Samo konkretne określenie zagrożenia nie jest chyba jednak rzeczą złą?

Poprawność polityczna w ostatnich dekadach sprawiała, że przez długi czas udawaliśmy, że za wschodnią granicą nie dzieje się nic złego. To rzeczywiście bardzo pozytywne, że ktoś w jawnej części założeń obronnych mówi bezpośrednio, że zagrożenie z tamtej strony jest realne. Tak przecież jest naprawdę i musimy być świadomi, że do tego właśnie zagrożenia należy przygotowywać nasze siły zbrojne.

A w szerszym kontekście jak możemy ocenić tę strategiczną analizę?

Teraz przedstawiono wyniki strategicznego przeglądu obronności, ale działania podejmowano już wcześniej, co się trochę kłóci z metodologicznego punktu widzenia. Wydawać by się mogło, że najpierw przeprowadza się badania i zyskuje całościowy obraz sytuacji, a dopiero potem przechodzi do konkretnych kroków. To tylko pokazuje, jak oczywiste są niektóre zapisy w przedstawionej przez MON Koncepcji Obronnej. Przecież bez wiedzy o zapotrzebowaniu na Wojska Obrony Terytorialnej nie powstałyby jednostki rzeczywiście umacniające nasze zdolności do reagowania na wypadek naruszenia suwerenności naszych granic np. przez Rosję.

Jakie są najważniejsze pozytywne strony Koncepcji Obronnej RP?

Bardzo istotna jest zapowiedź przemodelowania i uproszczenia schematu dowodzenia. Dotąd w Internecie można odnaleźć schemat dowodzenia funkcjonujący wcześniej opublikowany przez generała Kozieja, z którego wynikał totalny chaos, wszyscy według tamtego schematu odpowiadali za wszystko i nikt za nic. W schemacie dowodzenia zarysowanym przez MON wreszcie zdefiniowano rolę „pierwszego żołnierza” – szefa sztabu generalnego, który na czas wojny będzie naczelnym dowódcą i posiadając odpowiednie narzędzia, będzie mógł umiejętnie przygotowywać stanowisko dowodzenia i być gotowym na szybkie i sprawne wprowadzanie strategicznych decyzji w czasie wojny. Położono tu słusznie nacisk na to, by rzeczywistość wojenna nie była zupełnie oderwana od czasu pokoju, lecz by przejście między oboma stanami dokonywało się płynnie. To jest niewątpliwy plus strategicznego przeglądu obrony, choć oczywiście pozostaje pytanie o to, jak te zamierzenia zostaną zrealizowane.

Kluczowe dla planów MON jest więc ich szybkie i sprawne przekucie w realne działania?

Dobrze byłoby, aby Koncepcja Obronna RP nie pozostała jedynie dokumentem zawierającym pomysły, lecz aby poszła za tym rzetelna realizacja zapowiadanych idei. Za naprawą tego, co zaniedbywano przez lata w polskim wojsku, za modernizacją sprzętu i budowaniem strategii muszą iść konkretne działania pozwalające tę strategię wprowadzić w życie. Bo cóż z tego, że w dokumencie zapiszemy, że Polska ma mieć wielozadaniowe śmigłowce, podczas gdy efektów działań w tym zakresie w ostatnich miesiącach nie widać.

Z planów Ministerstwa Obrony Narodowej wynika, że w ciągu najbliższych kilkunastu lat potencjał obronny Polski ma wzrosnąć na tyle, że będziemy zdolni do samodzielnej obrony. Czy to jest możliwe?

Rzeczywiście można odnieść wrażenie, że Koncepcja Obronna wskazuje, że Polska ma się w perspektywie stać „fortecą nie do zdobycia”. Musimy jednak pamiętać, że w dzisiejszych czasach żaden kraj nie jest w stanie bronić się sam. W dokumencie co prawda zapisano, że musimy i będziemy budować dobre relacje z partnerami w NATO, ale tu znów widzimy, że praktyka zgrzyta. Relacje z najważniejszym państwem sojuszu czyli ze Stanami Zjednoczonymi są dobre, ale współpraca z innymi państwami wchodzącymi w skład Eurokorpusu mogłaby wyglądać lepiej. Faktem jest, że Polska nie jest w stanie bronić się sama, potrzebuje sojuszników. Myślenie zakładające, że poradzimy sobie sami i nikt nie jest nam potrzebny, jest niebezpiecznym mitem i osłabia nasze zdolności. Nieprzypadkowo wstępowaliśmy do NATO i Unii Europejskiej. Zrobiliśmy to po to, aby zwiększyć swoje bezpieczeństwo militarne i ekonomiczne. Musimy o tym stale pamiętać.

Tym niemniej Ministerstwo Obrony Narodowej kładzie duży nacisk na budowę naszego własnego potencjału. Szczególnie wyraźna jest wola powiększenia armii. Jak Pan ocenia ten pomysł?

MON rzeczywiście zapowiada znaczne zwiększenie liczebności armii. Ma ona być ponad dwukrotnie większa i liczyć ok. 200-250 tys. żołnierzy, jednak w tej chwili nie jesteśmy na to gotowi ekonomicznie i gospodarczo. Od wielu lat mamy problem, aby zniwelować braki obecne w pewnych strategicznych obszarach takich jak obrona powietrzna, czy marynarka wojenna. Teraz dodatkowo musimy wzmocnić kolejny obszar, jakim jest walka w cyberprzestrzeni. Zresztą także w innych obszarach potrzebne są wydatki, np. dotyczące modernizacji czołgów. Budżet nie jest w stanie wytrzymać wszystkiego. Najpierw należy zadbać o to, co już mamy, sprawić, aby nie było deficytów, aby nie występowały limity ograniczające szkolenie żołnierzy, którzy już w armii służą. Potem będziemy mogli mówić o dalszych działaniach.

Zmiany w wojsku powinny więc odbywać się stopniowo, a powiększenie liczby żołnierzy powinno być ich ostatnim etapem?

Rozpatrując sprawę szerzej i patrząc na kwestię modernizacji wojska, trzeba stwierdzić, że żadna rewolucja nie służy dobrze armii. Armia ma być w każdej chwili gotowa do użycia. To logiczne, że jeżeli na raz uruchomimy wszystkie programy, nie ma szans, żeby je rzetelnie zrealizować. Trzeba wszystko odpowiednio wykalkulować i sukcesywnie wprowadzać w życie kolejne projekty, rozpoczynając od najbardziej fundamentalnych. Mówiąc krótko, na tę chwilę nie widzę szans, by doprowadzić armię do tak wielkiej liczebności, jak deklarowana przez MON. Gdyby tak się stało, to bez pozostałych działań, w szczególności odpowiedniej bazy szkoleniowej i sprzętu, byłaby ona nieefektywna.

Dziękujemy za rozmowę