Pontyfikat papieża Franciszka to sześć lat hipokryzji i kłamstw - ocenia włoski profesor historii, Roberto de Mattei. Ten ceniony intelektualista udzielił wywiadu Aldo Maria Vallemu, jednemu z tych dziennikarzy, którym abp Carlo Maria Vigano powierzył w sierpniu 2018 roku swoje oświadczenie dotyczące homolobby w Watykanie.

 

Rozmowa ukazała się po włosku na blogu Vallego, a po angielsku na portalu "OnePeterFive".

Włoski uczony skrytykował w niej między innymi deklarację z Abu Dhabi, którą 4. lutego papież Franciszek podpisał wespół z Wielkim Imamem Uniwersytetu Al Ahzar. Czytamy w niej, jakoby Pan Bóg chciał ,,różnorodności religii'' tak samo, jak chciał ,,różnorodności płci, rasy i języka''. Roberto de Mattei mówi jednoznacznie: ,,To twierdzenie przeczy nauczaniu Kościoła, mówiącemu, że jest tylko jedna prawdziwa religia - religia katolicka. W istocie wyłącznie poprzez wiarę w Jezusa Chrystusa i Jego Imię można osiągnąć zbawienie wieczne (Ap 4, 12)''.

Historyk przypomniał, że papież omawiał tę kwestię z bp. Athanasiusem Schneiderem. Kazachski hierarcha pytał Ojca Świętego o deklarację podczas wizyty ad limina w Rzymie 1. marca. Papież odpowiedział przewrotnie - jakoby różnorodność religii była jedynie permisywną wolą Boga, to znaczy Stwórca dopuszczałby istnienie tego zła, ale by go nie chciał. Historyk zwraca uwagę, że to niewiarygodne tłumaczenie, bo przecież religie wymienia się w deklaracji jednym tchem na przykład z rasami i płciami - a te są, jak wiadomo, pozytywną wolą Boga, czymś, czego Pan chce. ,,Gdy biskup Schneider wyraził swoje obiekcje, papież Franciszek przyznał, że to zdanie może być błędnie rozumiane. A jednak papież nigdy nie skorygował ani nie poprawił swojej tezy'' - wskazał.

Roberto de Mattei, pytany o to, jak podsumowałby ostatnie sześć lat pontyfikatu, powiedział:

,,Jako lata hipokryzji i kłamstw. [...] Papież nie usunął najbardziej zepsutych prałatów ani z Kurii Rzymskiej ani z poszczególnych diecezji. Robił to tylko wówczas, gdy - tak jak w przypadku McCarricka - był do tego zmuszony przez opinię publiczną. Papież pokazał, że jest papieżem politycznym, najbardziej politycznym w ostatnim stuleciu. Jego polityczne przekonania to lewicowy peronizm, który zasadniczo odrzuca wszelką formę nierówności i jest przeciwny zachodniej kulturze i społeczeństwu. Przeniesiony na niwę kościelną, peronizm dołącza do teologii wyzwolenia i prowadzi do wysiłków na rzecz narzucenia Kościołowi synodalnej decentralizacji, która odziera go z jego istotnej natury''.

Historyk powiedział, że dzisiaj trwa wielka wojna przeciwko Kościołowi.

,,Wiemy, że istnieją siły chcące zniszczyć Kościół. Jedną z nich jest masoneria. Ale otwarta batalia przeciwko Kościołowi nie jest produktywna, bo, jak pisał Tertulian, krew męczenników jest zasiewem chrześcijan. Z tego powodu od przynajmniej dwóch stuleci realizowany jest przez antychrześcijańskie siły plan podbicia Kościoła od wewnątrz. [...] Wybór Jorge Mario Bergoglio był kierowany przez lobby duchownych, za którym można dostrzec obecność innych lobbies i wpływowych sił. Mam wrażenie, że kościelne siły i siły spoza Kościoła, które pracowały na rzecz wyboru papieża Bergoglio, nie są zadowolone rezultatami jego pontyfikatu. Z ich punktu widzenia padło wprawdzie wiele słów, ale mało jest praktycznych efektów. Ci, którzy sponsorują papieża Franciszka, są gotowi go opuścić, jeżeli nie dojdzie do radykalnej zmiany. Wydaje się, że dano mu ostatnią szansę zrewolucjonizowania Kościoła na Synodzie Amazońskim tej jesieni. Sądzę, że wysłano już wskazujące na to sygnały'' - podkreślił.

Zdaniem włoskiego uczonego takie znaki są zwłaszcza dwa. Po pierwsze, to wielkie niezadowolenie mediów po watykańskim szczycie o pedofilii. Po drugie, to decyzja Konferencji Episkopatu Niemiec o wejściu na drogę synodalną, gdzie mają zapaść decyzje odnośnie reformy moralności seksualnej, celibatu i zmniejszenia władzy duchownych w Kościele. ,,Należy to rozumieć jako ultimatum. To pierwszy raz, gdy niemieccy biskupi wyrazili się z taką jasnością. Zdają się mówić, że jeżeli papież nie przekroczy Rubikonu, oni zrobią to samo. W obu przypadkach znaleźlibyśmy się w sytuacji zadeklarowanej schizmy'' - powiedział. Z takiej schizmy, dodał de Mattei, może ostatecznie wyniknąć także pewne dobro, budząc wielu uśpionych ludzi, tak, by zrozumieli, że kryzys nie zaczął się wraz z pontyfikatem Franciszka, ale rozwijał się od dawna i ma głębokie korzenie.

bb/OnePeterFive