Luiza Dołęgowska, Fronda.pl: Toczy się batalia medialna o wycinkę drzew. Z jednej strony - własność - rzecz święta i można według potrzeb wycinać i sadzić drzewa, inni protestują. Pan z pewnością ten temat zna, bo jako gospodarz musi Pan i z tym problemem się mierzyć?

Janusz Rewiński - aktor: Ludzie tną drzewa, gdy jest potrzeba. Każdy normalny, rozumujący logicznie człowiek powinien mieć logiczny i sensowny stosunek do tego rodzaju zagadnień. Czasem może spaść gałąź, zabić, drzewa też się starzeją. Każdy kij ma dwa końce. Drzewo posadzone za blisko domu rośnie, a kiedy się je wytnie to przyjdzie cymbał, wlepi karę taką, że można umrzeć ze zgryzoty. Ale są i tacy, którzy wycinają drzewa, dlatego tylko, że im się nie podobają - to wszystko jest dość labilne. Warto wyśledzić władze gminy, które wykończyły np. człowieka, który 30 lat temu, jak był młody, posadził brzozę, ona urosła i zaczęła zagrażać jego domowi, więc ją wyciął.

Zakablował go jakiś ubek, z zemsty. Potem przyszedł jakis gówniarz z gminy, obmierzył wszystko i dał mu karę 100 tysięcy. On przez całe życie nie miał takich pieniędzy, nigdy tyle nie zarobił i w związku z tym powiedział, że nie zapłaci. Zaczęto go nękać, gnębić, facet pił. Zdegeneruje się i umrze w poczuciu braku sprawiedliwości na tym świecie.

A z drugiej strony ten sam gówniarz w zmowie z innymi, którzy zbudowali drogę, wyciął wierzby, które miały po 100 i 150 lat albo i 200 lat, były ostatnimi takimi wierzbami na Mazowszu i były używane jako plenery do filmów wielkiego mistrza, miłośnika polskiego pejzażu, pana Wajdę.

Funkcjonują w filmach różnych reżyserów - i tych wierzb już nie ma. Nie wiadomo dlaczego, nie wiadomo z jakiego powodu. Z dyspozycji gminy wydana była decyzja.

Z jednej strony dobrze, bo gmina wie gdzie kto mieszka, a zdrugiej strony będzie nadal zbydlęcenie w dalszym ciągu, bo komuś na widzimisię będzie zaznaczone drzewo koło domu i zakaz wycinki, choć zagraża to bezpieczeństwu. To sprawy dla dziennikarzy a nie dla małpy takiej jak ja, aktora, który powinien się zajmować czymś zupełnie innym na starość.

Przydałby się  jakiś projekt o absurdach dzisiejszych czasów, jak np. ,,Siara w kuluarach''

Raczej nie, nie planuję.

A warto by było, bo niektórzy posłowie np. opozycji zachowują się tak, jakby władza cały czas do nich należała, jak przysłowiowie gwiazdy na czerwonym dywanie.

W sejmie jest modeli znacznie więcej niż za mojej kadecji, kiedy była tam Partia Przyjaciół Piwa, która się wydawała jakimś niezwykle ekstremalnym wydarzeniem. W tej chwili, w porównaniu z tamtymi czasami, czyli w pierwszej kadencji III RP - to jest jakieś szaleństwo. To celowe doprowadzanie do tego, żeby system parlamentarny dyskredytować w oczach obywateli, świata i żeby sobie wszelka dyktatura mogła włazić możliwymi kanałami.

Przypominam, że mija właśnie 100 lat od momentu, kiedy strzelono z Aurory, za parę miesięcy. Proszę pamiętać - to było w listopadzie, ale się nazywa październikowa [rewolucja].

Może pora znów zrobić ,,Siarę w kuluarach''- kilka lat później?

Te wszystkie moje opowiadania z Sejmu są prawdziwe, jak poszedłam tam to zgłupiałem.. Była to rzeczywistość postsocjalistyczna i byli tam 'towarzysze', a ich obyczaje były respektowane przez służby, kelnerów a właściwie i straż marszałkowską - pewnie do dzisiaj pracują tam ludzie z tej administracji. Może teraz powoli się to zmienia i po różnych skanadalach będzie to czyszczone. Tam byli ludzie z siwymi skroniami, którzy byli jak słynny wzorzec 'bezpieczeństwa' z Sevre pod Paryżem, jeszcze z '50 i '60 lat.To wszystko trwa do dziś, to są stanowiska zajmowane do dziś, dobrze płatne za nicnierobienie.

To są tematy dla dziennikarzy - ile jest agencji ochrony i co ci ludzie robią? Nic nie umieli, nic nie potrafili - to albo pilnowali wtedy albo pilnują w tej chwili. Albo udają, że ścigają albo tachlują wszystko tak, żeby nie ścigać. Niestety, muszą upłynąć ze trzy pokolenia, żeby ten komunizm wyplenić, albo on wejdzie w innej postaci - od strony zachodniej. Pilnujcie tego. 

Dziękuję za rozmowę