Włodzimierz Cimoszewicz to ostatnio jeden z głównych obrońców demokracji, której broni zaciekle przed podobno bolszewickimi zakusami PiS. Jednak czy nie byłoby lepiej, gdyby najpierw spojrzał na historię swojej własnej rodziny?

W naszym nowym cyklu przybliżamy sylwetki znanych postaci życia publicznego III RP i zestawiamy je z sylwetkami ich rodziców. Dziś sylwetka Włodzimierza Cimoszewicza oraz jego ojca Mariana. 

Już biografia samego Włodzimierza Cimoszewicza jest niezwykle interesująca. Człowiek, który piastował wiele istotnych funkcji w państwie zwanym III Rzeczpospolitą (był m.in. premierem, ministrem spraw zagranicznych, czy marszałkiem sejmu), za młodu był aktywnym działaczem socjalistycznych młodzieżówek oraz członkiem PZPR.

<<< OTO PRAKTYCZNE WSKAZÓWKI JAK PRZETRWAĆ W CZASACH OSTATECZNYCH. ZOBACZ >>>

Nowe pokolenia bardziej jednak znają Cimoszewicza nie z peerelowskich korzeni, a z niespodziewanego (czy aby na pewno?) zakończenia jego błyskotliwej kariery politycznej w roku 2005. Wtedy to mający kandydować na prezydenta Cimoszewicz popierany przez lewicę i ustępującego z urzędu Aleksandra Kwaśniewskiego musiał się zmierzyć ze sprawą Anny Jaruckiej - jego asystentki, która przesłała do pracującej podówczas komisji śledczej ds. PKN Orlen oświadczenie, w którym twierdziła, że Cimoszewicz upoważnił ją do zmiany jego oświadczenia majątkowego w kwestii akcji Orlenu. Nawet najlepszy PR nie był w stanie zlikwidować złego wrażenia po tej aferze i tak oto Cimoszewicz ze startu w wyborach zrezygnował i prezydentem nie został. Później został za to jeszcze senatorem.

Ale, ale! Ten artykuł miał traktować nie o samym Włodzimierzu Cimoszewiczu, jako że to jest postać powszechnie znana, lecz o Cimoszewiczu o wiele mniej popularnym - Marianie. Prywatnie ojcu niedoszłego prezydenta.

Otóż: pan Marian Cimoszewicz, urodził się w 1917r w Uljanowsku. Mieszkał w Endrychowce pow. Wołkowysk. Był zdeklarowanym komunistą. Pracował, jako robotnik drogowy. W 1939 r. nie został powołany do polskiego wojska, ponieważ już wtedy był agentem NKWD. Po napaści Sowietów na Polskę, szybko awansował. Został poborcą dostaw obowiązkowych w Wołkowysku, czyli rekwirował płody rolne na rzecz Bolszewików. W początkach roku 1940 został seksotem - tajnym donosicielem komisarza NKWD, później skierowano go do Armii Czerwonej, do Szkoły Podoficerów Radiotechnicznych w Rostowie nad Donem. W czasie wojny służbę pełnił w Jednostce Specjalnej NKWD SMIERSZ. W 1943 r. przeszedł kurs pracowników „oświatowych, czyli politycznych i przeniesiony został do Armii Berlinga. Po zakończeniu wojny, do roku 1972 wiernie służył w organach Informacji Wojskowej i WSW. W latach 1945-46 czynnie uczestniczył w likwidacji podziemia AK. Wykazywał się szczególnym zaangażowaniem, zwłaszcza, jako szef Informacji Wojskowej WAT. Według zeznań świadków, był gorszy od sowieckiego komendanta WAT. Aresztował pierwszego komendanta i twórcę WAT gen. Grabczyńskiego.

Na jego rozkaz zbudowano specjalną celę pod schodami, w której w nieludzkich warunkach więził m.in. kpt. Słowika (w tym czasie jego żona była w ciąży). Przez 11 miesięcy przesłuchiwał go z bronią w ręku, do utraty przytomności.

Niszczył więźniów psychicznie i fizycznie. Stosował powszechnie wprowadzane przez sowietów metody: wyrzucał AK-owców z pracy, zabierał domy prawowitym właścicielom i umieszczał w nich informatorów WSI. Sam również zamieszkał w takim domu. Nie można się dziwić, że tak oddany służbie, zasłużony towarzysz, stał się z czasem jednym z najbardziej zaufanych i wiernych funkcjonariuszy systemu, przeznaczonym do działań niszczących Polskę. Dla wielu szlachetnych i wiernych ojczyźnie Polaków, był po prostu katem.

daug/ivrozbiorpolski.pl