- Tak, udało nam się zmniejszyć śmiertelność matek o połowę, ale nadal zbyt wiele kobiet w sytuacjach krytycznych nie ma dostępu do procedur zdrowia reprodukcyjnego – oznajmiła Clinton, która nie zauważyła, że jednocześnie aborcjonistom udało się drastycznie zwiększyć liczbę zabijanych co roku dzieci (w tym także małych kobiet).

I właśnie, żeby jeszcze więcej dzieci mogło być zabijanych (czyli w jej języku, żeby zachować prawa reprodukcyjne) konieczne jest użycie mocy państwa, które powinno działać na rzecz zmiany tradycyjnych religijnych dogmatów. - Prawa muszą istnieć w praktyce, a nie tylko na papierze. Prawo powinno być wspierane przez wolę polityczną – mówiła Clinton. – Głęboko osadzone kody kulturowe, wierzenia religijne i strukturalne uprzedzenia muszą być zmienione – zaznaczyła.

Jej słowa nie pozostawiają większych wątpliwości, że potencjalny prezydent USA chce zastosować przemoc państwa, by wymusić na ludziach religijnych zmianę podstawowych zasad ich wiary. A wszystko po to, by móc zabijać jeszcze więcej dzieci. Kto może się z tego cieszyć? Jedynie zły duch. I to jemu przez takie wypowiedzi służy Hiary Clinton.

TPT/LifeSiteNews