„Religia Holocaustu” a dialog katolicko-żydowski
cz. I

Po wsiach mówi się, że Żydzi zabili Jezusa
Zevulun Hammer, minister ds. wyznań Izraela w wywiadzie dla „Polityki”1

Jeśli nie wierzysz słowu – wierz faktom!
św. Jan Chryzostom

Wstęp

Ogłoszona rok temu przez Kongregację Doktryny Wiary deklaracja Dominus Iesus zrazu wydawała się modernistom „łyżką dziegciu w garncu miodu”. Jednak praktyka religijna ostatniego roku pokazała, że stanowi ona łatwy do wkomponowania element watykańskiej polityki ekumenicznej. Początkowo wyolbrzymiany jednoznaczny, ostry, charakter deklaracji zastąpiła refleksja nad zawartymi w niej odniesieniami do filozofii dialogu międzyreligijnego2. Dyskusja wokół tekstu okazała się majową burzą, która równie gwałtownie i szybko rozgorzała, jak też błyskawicznie się zakończyła. Nie znaczy to bynajmniej, że skutki jej wydania nie są dziś widoczne. Polityka ekumeniczna Watykanu względem prawosławia, polegająca na głoszeniu zasady „Kościoła siostrzanego” i rezygnacja z misyjności, delikatna zmiana stosunków katolicko-protestanckich i katolicko-anglikańskich, wskazuje na fakt dużego znaczenia, jaki nadają deklaracji moderniści.

Dziwny, niejasny język deklaracji wzbudził sporo wątpliwości wśród wiernych. Deklaracja zawierała dość czytelne odniesienie do prawosławia i sekt protestanckich, często odwoływała się do enigmatycznego pojęcia „innych religii”, brakowało w niej jasnego ustosunkowania się do judaizmu, z którym łączą Kościół liczne więzy historyczne i religijne, nie zawsze radosne i pełne sympatii3. Ale analiza działań podejmowanych przez kościelną hierarchię w ciągu ostatnich lat na niwie dialogu międzyreligijnego z judaizmem, analiza działań Watykanu z szerokiej politycznej perspektywy dowodzi nieprzypadkowego pominięcia (?) żydów w tekście deklaracji, o czym wypadnie jeszcze napisać w dalszej części tekstu. Dialog z judaizmem w przeciągu ostatnich lat nabiera również nowego oblicza, stając się coraz wyraźniej synkretyzmem religijnym opartym na duchu tzw. judeochrześcijaństwa. Nowym elementem tego dialogu stało się coraz częstsze zastępowanie tradycyjnego judaizmu, niezmiennie negatywnie ustosunkowanego do chrześcijaństwa, współczesnym fenomenem religijnym i socjologicznym zwanym „religią Holocaustu”.
Celem niniejszego artykułu jest scharakteryzowanie „religii Holocaustu”*) poprzez przypomnienie najważniejszych tez zawartych w tekstach na ten temat, uzupełnienie luk, aktualizację lub odpowiedź na pytania postawione we wcześniejszych artykułach, oraz spojrzenie na dialog katolicko-żydowski z perspektywy holocaustyzmu. Autora niniejszego artykułu interesuje wyłącznie odbiór współczesny wydarzenia historycznego zwanego Holocaustem lub Shoah, pod którym powszechnie rozumie się podjętą przez hitlerowców próbę całkowitej eksterminacji ludności żydowskiej w Europie w czasie II wojny światowej, wpływ tego wydarzenia na dzisiejszą sferę sacrum, na aktualną kondycję Kościoła katolickiego i podejmowany przez hierarchię kościelną dialog ekumeniczny. Natomiast całkowicie nie interesują autora artykułu wszelkie szczegóły techniczne zbrodni – czy ona nastąpiła, czy nie; w jaki sposób likwidowano ofiary; gdzie dokonywano zbrodni; jaki był jej cel; czy ofiary należały wyłącznie do jednej grupy etnicznej. Wszystkie te zagadnienia autor pozostawia do dyskusji specjalistom.

Wzrastające od prawie dziesięciu lat zainteresowanie różnych środowisk religijnych, intelektualnych i politycznych fenomenem holocaustyzmu spowodowało pojawienie się licznych interpretacji tego religijno-socjologicznego zjawiska. Dla jednych Holocaust został przeniesiony w sferę sacrum, uległ mitologizacji, przeradzając się w świecki system religijny dzisiejszego zlaicyzowanego Zachodu. Dla innych mitologizacja Holocaustu jest związana z ekspansywną polityką Izraela. Służy celom tej polityki przez wzbudzanie poczucia winy u nie-Żydów za wydarzenia II wojny światowej, jest moralnym szantażem zmuszającym do uległości względem polityki izraelskiej, której służy wiernie żydowska diaspora. Z tym poglądem zazwyczaj w parze idzie traktowanie religii Holocaustu jako mechanizmu służącego do uzyskiwania olbrzymich, bezprecedensowych w dotychczasowej historii, odszkodowań dla Izraela i żydowskich organizacji na świecie. Sporą grupę zwolenników posiada również pogląd głoszący tezę o postępującej sakralizacji Holocaustu spełniającego od dłuższego czasu rolę zwornika świadomości żydowskiej dla ulegających zeświecczeniu Żydów tak w Izraelu, jak również w diasporze. W tym poglądzie nowa religia – holocaustyzm wypiera religię judaistyczną. Ta wielość poglądów świadczy o jednym, a mianowicie, że Holocaust nie jest już zwykłym wydarzeniem historycznym, takim jak wojny Cezara, bitwa pod Grunwaldem, wojna stuletnia, ale uległ sakralizacji. Bolesne wydarzenia II wojny światowej stały się obiektem manipulacji, w której pozytywne uczucia ludzkie, współczucie, szacunek dla ofiar, zostały wykorzystane dla swoich celów przez niejasne grupy interesów. Do opisywania Holocaustu używa się języka quasi-teologicznego, cześć mu oddawana jest nieporównywalna z hołdem oddawanym jakiemukolwiek wydarzeniu II wojny światowej, a zmitologizowana formuła przeniknęła na trwałe do świadomości społecznej, np. w postaci używanej powszechnie terminologii4.
Analiza zjawiska

Najpoważniejszym i pierwszym w Polsce opracowaniem dotyczącym religii holocaustu jest dwuczęściowy artykuł Tomasza Gabisia, który ukazał się w kolejnych dwóch numerach pisma „Stańczyk”. Pomimo licznych innych tekstów poruszających te zagadnienie, artykuł T. Gabisia wyróżnia ogrom materiału zebranego do napisania tekstu i wnikliwość w analizie zjawiska, dzięki czemu został on zauważony za granicą i przetłumaczony na kilka języków europejskich. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że każde kolejne poruszanie tego tematu może być jedynie dopisywaniem marginaliów do artykułu ze „Stańczyka”. Warto zapoznać się z tezami prezentowanymi przez autora artykułu z powodu dużego znaczenia tekstu dla niniejszego tematu, ale również z powodu niewielkiej jego dostępności.

Pierwsza część artykułu pt. Religia Holocaustu posiada kapitalne znaczenie dla tematu przez nas poruszanego. Pomimo politycznego charakteru deklarowanego przez T. Gabisia już we wstępie swojego artykułu, jego pierwsza część w jasny i bezstronny sposób opisuje i udowadnia postępującą sakralizację Holocaustu, przemianę historycznego wydarzenia w mit, umiejscowienia wydarzeń II wojny światowej w „historii świętej”. T. Gabiś pisze we wstępie:
Holocaust nie należy do historii, która minęła, ale jest wszechobecnym, bezustannie aktualizowanym i instrumentalizowanym «mitem», jednym z centralnych elementów kultury, polityki, ideologii współczesnego Zachodu. Pozostając „mitem” żydowskim uległ dzięki mass-mediom i powszechnej edukacji swoistej uniwersalizacji, uczyniono go pryzmatem, poprzez który patrzy się na historię XX wieku, a nawet na całą historię ludzkości6.

Rozważając „wieczną teraźniejszość” Holocaustu autor powołuje się na znanego francuskiego anarchistę Serge Thiona piszącego o roli mediów w niszczeniu tych, którzy pragną rozważania tragicznych wydarzeń II wojny światowej jedynie w kategoriach historycznych, naukowych, a nie politycznych, czy teologicznych:
Oświęcim jest globalnym punktem odniesienia. Oświęcim jest hasłem potrzebnym do przejścia przez cło. Otwórzcie gazetę dowolnego dnia: za każdym razem zauważycie, że gdzieś wspomniany jest Oświęcim, niezależnie od tego, w jakim kontekście. Słowo „Oświęcim” mówi wszystko (S. Thion, Prawda historyczna czy prawda polityczna? Władza mediów: afera Faurissona, Berlin 1994, s. 20)

W ten sposób Holocaustu nie można badać, trzeba go kontemplować; nie można go rozpatrywać, należy go adorować; nie należy on do sfery profanum, ale do sfery sacrum. „Nie jest to zagłada, ale Zagłada, nie ostateczne rozwiązanie, ale Ostateczne Rozwiązanie, nie holocaust, ale Holocaust” – pisze T. Gabiś. Długo można by cytować przytoczone w artykule poświęconemu „religii Holocaustu” fragmenty książek, wykładów, wspomnień, wycinki prasowe potwierdzające tezy wrocławskiego badacza. Zamknięcie Holocaustu w sferze sacrum, nadanie mu tak decydującego znaczenia –

Oświęcim nie może być wyjaśniony i nie podlega wizualizacji. Obojętnie, czy jest punktem kulminacyjnym historii czy jej zbłądzeniem, Holocaust jest transcendentny wobec historii. Wszystko w nim wzbudza lęk i prowadzi ku rozpaczy. Umarli są w posiadaniu tajemnicy, której my żyjący nie jesteśmy warci i nie jesteśmy zdolni odkryć (Elie Wiesel, „New York Times”, 16 IV 1978)
– powoduje „ujawnienie się” nowego „sakralnego” podziału czasu. Dzieje świata, dzieje ludzkości, dzieje cywilizacji, dzielą się na dwie części – przed i po Holocauście. „Na początku był Oświęcim”. T. Gabiś pisze:

Dziś wszystko jest «po Oświęcimiu» (po Holocauście): Bóg po Oświęcimiu, teodycea po Oświęcimiu, wychowanie po Oświęcimiu, Kościół po Oświęcimiu, myślenie po Oświęcimiu, świat po Oświęcimiu, teologia po Oświęcimiu, Żydzi po Oświęcimiu, chrześcijanie po Oświęcimiu, kultura po Oświęcimiu, filozofia po Oświęcimiu, socjologia po Oświęcimiu itd. itp8.
Zdanie redaktora pisma „Stańczyk” dobrze podsumowują słowa Dyrektora Międzynarodowego Instytutu Badań Holocaustu Yad Vashem Izraela Gutmana:

Auschwitz – Oświęcim stał się symbolem czasów pogardy i zdziczenia. Mówi się o Oświęcimiu, o świecie, który istniał przed Oświęcimiem i o cieniu niepewności i obawach, które otaczają świat po Oświęcimiu. Oświęcim urósł do rangi symbolu (...)9.
Oświęcim stał się fundamentem nowej religii: „religii Holocaustu”, Religii Oświęcimskiej, tzw. holocaustyzmu. Holocaust stał się wyznaniem wiary dla współczesnych Żydów, czego nie ukrywa m.in. Szewach Weiss: „To jest część naszej kultury, jakby nowa religia dla tych, którzy nie są religijni. Jeżeli po śmierci Chrystusa powstała religia, to my mamy moralny obowiązek stworzenia 6 milionów takich religii. (...) U nas właśnie zaczęła się taka nowa religia jako reakcja na zło„ (Szewach Weiss, „Gazeta Wyborcza”, 26 I 1995).

„Nowa religia” – by użyć określenia Szewacha Weissa, posiada dobrze dopracowany język teologiczny i zbiór swoich dogmatów. Jednym z najważniejszych dogmatów wynikających z umiejscowienia Holocaustu w „świętej historii”, w sferze sacrum, jest uznanie tego wydarzenia za jednorazowe, niepowtarzalne, bezprecedensowe i nieporównywalne. Szef Ligi Przeciw Zniesławieniu (ADL), która – jak trafnie zauważył T. Gabiś – „specjalizuje się w zniesławianiu wszystkich naokoło jako «antysemitów»”, Abraham Foxman stwierdził:

Holocaust jest szczególnym wydarzeniem. Nie jest on po prostu jednym z przykładów ludobójstwa, lecz prawie udanym zamachem na życie wybranych dzieci Boga a tym samym na Boga samego. Jest to wydarzenie będące antytezą Stworzenia tak jak przekazuje je Biblia; (...) Musi ono być pamiętane z pokolenia na pokolenie (Biuletyn ADL „On the Frontline”, I 1994, s. 2.).
Nie odbiega od takiego ujęcia sprawy Adam Michnik, gdy pisze:
Żydzi zwykle protestują, gdy ich tragedię porównuje się do nieszczęść innych narodów. Mają właściwie rację: Zagłada była czymś wyjątkowym. Ale rzeź dokonana przez Turków była dla Ormian też czymś wyjątkowym. Dla Rosjan czy Ukraińców wyjątkowym było doświadczenie Gułagu. Dla Polaków wyjątkowy był pięcioletni hitlerowski terror, powstanie warszawskie, zdrada sojuszników w Jałcie („Gazeta Wyborcza”, 17–18 IV 1993).

T. Gabiś zwraca uwagę na niuans językowy. O ile rzeź Ormian jest wyjątkowa dla Ormian, stalinizm wyjątkowy dla Rosjan i Ukraińców, a okupacja hitlerowska dla Polaków, to Holocaust jest OBIEKTYWNIE wyjątkowy, posiada ogólnoludzką wyjątkowość10.
Czytając liczne teksty wpisujące się w teologiczny obszar „religii Holocaustu”, uderza potężny ładunek destrukcyjnego i bluźnierczego nihilizmu. Żydzi w obliczu Zagłady zostali sami, ich samotność można porównać do samotności Boga (Elie Wiesel, Bóg po Oświęcimiu, s. 23–24). A może po prostu Boga nie ma? Na to pytanie odpowiadają holocaustyści w różny sposób. Piotr Rawicz stwierdza, że Bóg oszalał, Robert Mc Afee Brown twierdzi, że Bóg padł ofiarą „tego masowego mordu”, dla Richarda Rubinsteina egzystencja Boga po Oświęcimiu jest wątpliwa, bo jeśli by istniał, musiałby być „moralnym potworem”, Fredrich – Wilhelm Marquardt uważa, że wiara doszła do kresu, Theo Klein uznaje, że niebo „było wtedy puste i takie powinno pozostać”, a Ferdinand Camon popiera tezę, że istnienie Auschwitz stawia pod znakiem zapytania egzystencję Boga11. Warto już w tej chwili zaznaczyć, że ateizm powyższych poglądów jest jedynie pozorny. Rozpaczliwy okrzyk: „Boga nie ma po Oświęcimiu!” nie łączy się ze wściekłym, ateistycznym hasłem bolszewików. Wypadnie nam o tym pisać jeszcze szerzej w dalszej części artykułu. Temu pozornemu ateizmowi nie daje się zwieść T. Gabiś.

(...) Holocaust nie jest traktowany jak jedno z historycznych wydarzeń, ale jako wydarzenie rangi „kosmicznej„, które jest tak demoniczne i tak infernalne, że każe stawiać pytania ostateczne12.
Autor omawianego artykułu zauważa, że:
Nowa religia (...) ma swoje święte miejsca, święte teksty, swoich kapłanów, swoje relikwie, swoje świątynie, swoich heretyków a może nawet „ateistów Holocaustu„, i ożywiana jest potężnym impulsem, aby nawracać i aby panować13.

Dogmaty „religii Holocaustu”
Już pobieżne przyjrzenie się dogmatom „religii Holocaustu” pozwala stwierdzić, że stoi ona w opozycji do katolicyzmu. Jednoznaczność wypowiedzi cytowanych w artykule T. Gabisia jest dla katolika jasna – Holocaust znosi chrześcijaństwo, uwidacznia bezsens chrześcijaństwa, jego małość, a nawet bluźnierczość w obliczu Shoah. Holocaust „usuwa w cień centralne wydarzenie chrześcijaństwa, czyli Ofiarę Chrystusa” – pisze redaktor „Stańczyka”. Jak to ujął Franklin Littwell w swoim artykule pt. „Ukrzyżowanie Żydów”, Oświęcim stał się „Golgotą milionów ukrzyżowanych”. Z kolei Jeffrey Hart nazwał Holocaust „ekwiwalentem Ukrzyżowania. Izrael stał się ekwiwalentem Odkupienia”. Teolog niemiecki Joachim Baptist Metz pisze: „Uważam każdą chrześcijańską teodyceę i każde mówienie o «sensie» w obliczu Oświęcimia, które biorą początek poza lub poniżej tej katastrofy, za bluźnierstwo”. Paradoksalnie w tym samym tonie wypowiedział się Jan Paweł II w czasie wizyty w Oświęcimiu w 1978 roku, nazywając to miejsce „Golgotą naszych czasów”14.
Analizując tekst awangardowego w dalszym ciągu teologa o. Wacława Hryniewicza OMI pt. Niepojęty Bóg w obliczu piekieł świata („Znak” nr 4, 1996), T. Gabiś zauważa wśród modernistycznych zwolenników „religii Holocaustu” wstęp do przyszłej całkowitej kapitulacji przed jej dogmatami15. Ojciec Hryniewicz i ks. Czajkowski próbują jeszcze godzić chrześcijaństwo z nową religią, jeszcze nie zrównują Golgoty Jezusa Chrystusa z Oświęcimiem, ale piszą już o „podobieństwie do WYDARZENIA (podkreślenie moje! – H. H.) Krzyża i zstąpienia do Otchłani” (sic!). Jednocześnie modernistyczny podział na Kościół przedsoborowy i posoborowy uzyskuje nowy wymiar w zetknięciu się z „doświadczeniem” Shoah, tworząc – można rzec – Kościół przedholocaustowy i poholocaustowy, z nową teologią, nową biblistyką, nową teorią, nowym stosunkiem do judaizmu itd. W ten sposób chrześcijaństwo zostaje wyparte przez „religię Holocaustu”, a krzyż coraz bardziej przypomina krematoryjny komin...
I tylko w ten sposób, pokornie akceptując najpierw równoważność, a później wyższość ofiary Holocaustu nad Ofiarą Jezusa Chrystusa, można zostać dopuszczonym przez najwyższych kapłanów nowej religii do wspólnego stołu, co staje się udziałem wielu modernistów. Ci, którzy obstają twardo przy katolickiej wizji kontaktów z judaizmem, mówią o nawracaniu żydów, stają się wrogami publicznymi wyznawców „religii Holocaustu”, nazywani antysemitami, o czym przekonali się niejednokrotnie tradycjonaliści katoliccy. Skoro „(...) już w samym dążeniu do nawrócenia Żydów dzisiejsi historycy widzą rodzaj duchowego «ostatecznego rozwiązania» – jak to określili Alice i Roy Eckardtowie, bo jest to przecież dążenie do tego, żeby Żydów więcej nie było” (Henryk Grynberg, Prawda nieartystyczna, Katowice 1990, s. 39)16, to w takim razie Kościół przedholocaustowy, chrześcijaństwo misyjne odpowiedzialne jest za Holocaust, za który musi odpokutować. Wina chrześcijan za Holocaust jest dla zwolenników nowej wiary bezdyskusyjna: „Nienawiść, która doprowadziła do tej zbrodni wyrosła z chrześcijańskiego antysemityzmu” (H. Grynberg); „(...) sześć milionów ludzi zostało wymordowanych przez spadkobierców chrześcijaństwa z tej tylko przyczyny, że byli Żydami” (H. Kremers); „(...) dla Żydów – działania nazistów były ostateczną konsekwencją tradycyjnego chrześcijańskiego antysemityzmu” (A. Graczyk); źródło Holocaustu tkwi w „(...) pierwotnej teologii nienawiści do Żydów apostoła Pawła i Ojców Kościoła” (G. Steiner); wreszcie – „To właśnie chrześcijański antysemityzm umożliwił zaistnienie Holocaustu” (o. W. Hryniewicz OMI)17. Rola jaką przywiązują dzisiejsi teoretycy i praktycy ekumenizmu z jednej strony a wyznawcy holocaustyzmu z drugiej strony do oficjalnego przyznania się Kościoła do współodpowiedzialności za Holocaust świadczy o wyjątkowej wadze tego aktu dla przyszłości Kościoła. Czy pozostanie on Kościołem katolickim, czy stanie się „odrębnym obrządkiem w ramach światowej religii Holocaustu” T. Gabiś podsumowuje:
Nic bardziej nie dowodzi tego, że Kościół kapituluje przed religią Holocaustu. Dialog można dziś prowadzić z każdym: z wyznawcami judaizmu, muzułmanami, animistami, ateistami. Tylko dialog z tymi, którzy nie chcą wyznawać religii Holocaustu jest wykluczony.

Miejsce Polski w „religii Holocaustu”
Ostatni rozdział I części artykułu T. Gabisia i aneks poświęcone zostały miejscu wyznaczonemu Polsce i Polakom w „religii Holocaustu” i interpretacjom holocaustyzmu w pismach prawicy niemieckiej. Nie posiadają już tak dużej wagi dla interesującego nas zagadnienia, jednak pomimo tego warto zapoznać się z najważniejszymi politycznymi tezami T. Gabisia.
Miejsce wyznaczone Polsce i Polakom w ramach „religii Holocaustu” jest dla przytłaczającej większości mieszkańców naszego kraju niezrozumiałe, zważywszy na zaangażowanie Polaków w pomoc niesioną Żydom w czasie II wojny światowej. Jest ono zazwyczaj traktowane przez Polaków jako gruba niewdzięczność względem tych, którzy mają posadzonych najwięcej drzewek w Instytucie Yad Vashem i otrzymali najwięcej medali „Sprawiedliwy wśród narodów świata” za ratowanie Żydów. Polska stała się w czasie II wojny światowej „epicentrum Zagłady”, miejscem gdzie ujawniło swoje oblicze absolutne zło świata, dokonujące rytualnego mordu nad „Narodem Wybranym”. Natomiast Polakom wyznaczono rolę biernych obserwatorów tego dramatu, ze względu na odwieczną wrogość polskich chrześcijan do Żydów. W ten sposób Polska ziemia, „użyźniona” żydowską krwią i popiołem została „skażona”, „zbezczeszczona” (Jan Błoński, Biedni Polacy patrzą na getto, Kraków 1994), stała się „drugim Egiptem” (zob. Powt 4, 20) zamienionym w pustynię. Dosadnie wyraził to Elie Wiesel: „Jeśli chodzi o Polaków... Nie jest to zwykły przypadek, że obozy największej zagłady powstały u nich, w Polsce, a nie gdzie indziej” (Elie Wiesel, Pieśń umarłych, Wrocław 1991, s. 143). Rola przyznana Polakom jest rolą „metafizycznego wroga„, odpowiedzialnego – może w mniejszym stopniu niż Niemcy – ale odpowiedzialnego za Holocaust19. Świadczy o tym wpisanie w 1996 roku w program jerozolimskich Dni Upamiętnienia Zagłady i Bohaterstwa wspomnienia „polskiej” zbrodni na Żydach, czyli tzw. „pogromu kieleckiego”. W Muzeum Holocaustu w Waszyngtonie znajduje się zdjęcie kończące ekspozycję przedstawiające „pogrom kielecki”. Tzw. „pogrom kielecki” uznaje się za historyczną część, polski finał Holocaustu. Łatwo w tym kontekście zrozumieć walkę, jaka trwa wokół interpretacji wydarzeń w Jedwabnem z 1941 roku. T. Gabiś zwraca uwagę, że rola wyznaczona Polakom jest prawie identyczna z tą wyznaczoną Niemcom. Można powiedzieć, że w „holocaustycznej egzegezie historii” Niemcy i Polacy „jadą na tym samym wózku”. „W «religii Holocaustu» zawarty jest spreparowany dla Niemców i Polaków dogmat o wiecznej winie przechodzącej z ojca na syna i każdy, kto tę religię akceptuje, musi równocześnie uznawać i ten dogmat i tę „metafizyczną winę” – pisze T. Gabiś20. Zdają sobie z tego sprawę konserwatyści niemieccy i część niemieckich katolików, którzy wnikliwie analizują i komentują kolejne etapy powstawania i krzepnięcia religii Holocaustu, musimy sobie z tego zdawać sprawę i my.
Druga część tego niezwykle interesującego artykułu porusza również tematy polityczne, a mianowicie funkcjonowanie religii Holocaustu wśród Żydów izraelskich i żyjących w diasporze, roli, jaką wyznaczono holocaustyzmowi w polityce Stanów Zjednoczonych, odbiorowi w państwach europejskich i wadze, jaką przywiązują demokratyczni liberałowie do nowych dogmatów.
Już powyżej przedstawione opracowanie artykułu T. Gabisia ukazuje niezwykle silny związek nowej religii z polityką. Posiada ona bardzo czytelnie określone cele polityczne. Jednym z tych mocno akcentowanych zarówno przez zwolenników jak i przeciwników religii Holocaustu zadań jest budowa jednolitej tożsamości politycznej Żydów. Wiąże się to ze stopniowym zeświecczeniem i upadkiem rabinatu, utrzymującym się rozproszeniem Żydów żyjących w Izraelu i diasporze, oraz różnymi tradycjami kulturowymi obywateli Izraela21. W tym kontekście religia Holocaustu byłaby czymś na kształt bismarckowskiego Kulturkampfu, zmierzając do pełnego ujednolicenia Żydów.
Pamięć o Holocauście to dziś jeden z głównych elementów budowania tożsamości Izraelczyków – zarówno tych, których korzenie rodzinne są w Europie, jak i tych, których przodkowie pochodzą z krajów islamskich (Dyrektor Yad Vashem Avner Shalev, „Gazeta Wyborcza”, 14–15 VIII 1995).
Problem ten rozpatruje wydana ostatnio w USA, a dostępna już w wielu krajach europejskich, praca żydowskiego historyka z Chicago Petera Novicka22. Badania socjologiczne Amerykańskiego Komitetu Żydów, na których m.in. opiera się Novick stwierdzają, że wśród działań i zachowań najważniejszych dla żydowskiej tożsamości od kilku lat króluje Holocaust, wypierający świadomość religijną i polityczną w znaczeniu syjonizmu. Historyk stwierdza:
Żydzi w USA doskonale asymilują się z amerykańskim społeczeństwem. W rezultacie małżeństw z gojami liczba ortodoksyjnych Żydów stale spada. Teraz świadomość Holocaustu zastępuje czasem religię jako wyznacznik żydowskiej przynależności. Jesteś prawdziwym Żydem, jeśli Holocaust staje się częścią twej świadomości23.
W swoich mimo wszystko „poprawnych politycznie” poglądach Novick idzie dalej, zauważając następującą sakralizację Holocaustu postępującą od lat ’70 wraz z emisją serialu pt. Holocaust przez stację NBC i budowy przez Cartera Muzeum Holocaustu w Waszyngtonie, a skończywszy na działaniach Simona Wisenthala w Los Angeles i Liście Schindlera24. Poglądy chicagowskiego historyka omawia interesujący artykuł Adama Krzemińskiego zamieszczony w „Polityce”25. Krzemiński opierając się na książce Novicka przyznaje, że „holocaust stał się wręcz sakralnym mitem amerykańskiej kultury masowej”, czego nie można wyjaśnić jedynie dużą ilością Żydów, którzy są „narodem Księgi” i „narodem pamięci”, ale przede wszystkim tym, że są narodem Hollywood, TV, mediów, komiksów, uniwersytetów. Z tego bierze się szeroka prezentacja Holocaustu w tematyce kulturalnej USA. Novick odwracając tezę Zygmunta Freuda o pamięci zbiorowej, opiera się na koncepcjach zabitego w Buchenwaldzie Maurice’a Halbwachsa, „że zbiorowa świadomość jest zawsze ahistoryczna, a nawet antyhistoryczna”, opiera się na mitycznych archetypach, nie zawierających zbyt wiele prawdy. Tuż po wojnie Holocaust nie był atrakcyjnym tematem i mitem politycznym w USA ani dla Żydów, ani dla głównych sił politycznych. „Amerykańskie organizacje żydowskie (...) zabiegały o to, by w prasie czy w filmach hollywodzkich nie podkreślano żydowskich cierpień”. Holocaust w Ameryce zawłaszczyli komuniści żydowskiego pochodzenia. Novick przypomina pogrzeb Rosenbergów skazanych na śmierć za szpiegostwo na rzecz ZSRR, na którym odśpiewano pieśń „żydowskich bojowców”: „Nigdy nie mów, że idziesz w ostatnią drogę...”. Żydowskie kręgi konserwatywne i liberalne temat Holocaustu starały się przemilczeć. Zmiana nastąpiła pod koniec lat ’60, po „wojnie sześciodniowej”, kiedy Izrael w 1968 r. został oficjalnie uznany za filar polityki bliskowschodniej USA i pod koniec groźnej dla Izraela wojny Yom Kippur z 1973 roku. Wydarzenia te zdaniem Novicka skierowały zainteresowanie w stronę Holocaustu. Ale prawdziwa przyczyna leżała w głębokiej identyfikacji z innymi Żydami, w momencie rozpadu tradycyjnego autorytetu rabinatu. Postępujący „łagodny holocaust”, czyli utrata świadomości etniczno-religijnej przez Żydów spowodowała poszukiwanie takiego elementu, który stanowiłby dla nich spoiwo. Był nim Holocaust, który od lat ’70 ulega stopniowej sakralizacji, przekształcając się w „religię zastępczą”. Żydowski publicysta Adi Ophir pisze:
Przyjmuje ona cechy religii zastępczej, z własną synagogą (muzeum Holocaustu), z doktryną o wyjątkowości żydowskiego cierpienia, z Wielkim Kapłanem – Eli Wieselem, z nowymi przykazaniami („nie porównuj”, „nie będziesz miał innego Holocaustu przede mną”), z nową Drogą Krzyżową (w Muzeum Holocaustu zwiedzający otrzymuje biogram konkretnej ofiary Zagłady i idzie stacjami jej męki), a także ze swoimi relikwiami – pamiątkami po zgładzonych, i z własnymi świętymi, którzy przeżyli Noc Ofiary Całopalenia (Holocaust)26.

W liberalnym piśmie „Tikkun” Philip Lopate pisał:
Nic na to nie poradzę, ale w tej „zadumie z Zagłady” widzę nowy wariant Przymierza z Bogiem – tyle, że teraz naród wybrany został do tego, by szczególnie cierpiał. Tym samym Holocaust staje się niczym innym jak okazją do żydowskiego szowinizmu27.
Z socjologicznego punktu widzenia sakralizacja Holocaustu stworzyła „nową kulturę ofiar”, która idealnie pasuje do lewicowo-liberalnej ideologii, w której status ofiary daje pozycję uprzywilejowaną. „Zdaniem Novicka jest to intelektualnie bezpłodne, ponieważ każde tego rodzaju ludobójstwo jest wyjątkowe i porównywalne zarazem”28. W sumie należy podkreślić, że nie ma w pracy Petera Novicka takich tez, których nie możemy znaleźć w artykule T. Gabisia.

>>>CZYTAJ CAŁOŚĆ NA PIUSX.ORG.PL<<<