Ekspert Ośrodka Analiz Strategicznych Krzysztof Rak uważa, że dzisiejsza wizyta premier Beaty Szydło w Berlinie jest dla Polski ogromną szansą. Dlaczego? Bo przywództwo Niemiec w Europie nigdy nie było jeszcze tak osłabione, jak obecnie. To własnie możemy - i powinniśmy - wykorzystać.

<<< NADCHODZI KRES-ZOBACZ JAK PRAKTYCZNIE PRZYGOTOWAĆ SIĘ NA CZASY OSTATECZNE >>>


Rak przypomina w swoim tekście, że różnica potencjałów Polski i Niemiec jest olbrzymia. O ile Polska to de facto peryferia światowego systemu władzy, to Niemcy są w jego centrum, a w Europie odgrywają rolę wręcz hegemona. W całej Eurazji obok Chin i Rosji są najważniejszym graczem. Polsce tymczasem nie udaje się uzyskać nawet pozycji lidera regionu Europy Środkowo-Wschodniej.

Ekspert wskazuje, że Polska znajduje się w orbicie wpływów Niemiec i jak dotąd zgadzała się na wszystkie międzynarodowe przedsięwzięcia Berlina, które były często wprost sprzeczne z naszymi interesami. Rak wymienia traktat lizboński, pakiet klimatyczny, politykę imigracyjną. "O słabości naszej pozycji świadczy to, że godziliśmy się na nie bez żadnych specjalnych ustępstw ze strony niemieckiej" - ocenia Krzysztof Rak.

Polska stoi teraz przed szansą blokowania posunięć Niemiec w Radzie Unii Europejskiej, ocenia ekspert. Nie zmieni to jednak układu sił między Berlinem a Warszawą, a osłabi najwyżej pozycję kanclerz Aneli Merkel. To jednak żaden sukces.
Rak zauważa, że ostatnie kryzysy pogłębiły dominację dużych państw w UE. Kraje te "zamierzają rozszerzyć zakres swojej supremacji, czyli iść szlakiem wytyczonym w 2007 roku w traktacie lizbońskim. Tym razem będą dążyć do rozluźnienie reguł procesów integracyjnych".

Widać to na przykładzie ustaleń SSzefa RE Donalda Tuska i premiera Wielkiej Brytanii Davida Camerona. "W diagnozie tej nie ma ani krzty przesady. Porozumienie Tuska-Cameron zawiera bowiem propozycję zawieszenia zasady niedyskryminacji, która jest fundamentem unijnego rynku pracy. Tak się jednak składa, że będzie ono korzystne dla mocarstw, a niekorzystne dla biednych członków UE" - pisze Rak.

Zdaniem Raka to wlaśnie możliwość pozyskiwania taniej wykwalifikowanej siły roboczej kierowała projektem rozszerzenia UE. Bogate państwa chcą czerpać z nowych członków Unii, ale już nie wspierać ich obywateli swoimi systemami soecjalnymi. "Tak właśnie działa logika koncertu mocarstw. Relacje pomiędzy członkami UE w coraz większym zakresie reguluje siła, a nie reguły unijnego prawa. Dziś podstawowym wyzwaniem polskiej polityki zagranicznej jest przeciwdziałanie takiemu właśnie scenariuszowi ewolucji UE" - wskazuje ekspert Ośrodka Analiz Strategicznych.

Jakie jest w tej sytuacji zadanie premier Beaty Szydło? Według Raka Szydło powinna "wykorzystać słabość kanclerz Angeli Merkel, negocjując warunki brzegowe przyszłej reformy struktur integracyjnych. Jej głównym celem winno być ograniczenie negatywnych skutków coraz głośniejszego koncertu mocarstw w Europie".

Jeżeli tego nie zrobi, to UE będzie dalej przekształcać się w kierunku wytyczonym przez Tuska i Camerona, a Warszawa pozostanie poza centrum decyzyjnym Europy. Pozostaniemy wówczas krajem słabym i pozbawionym wpływów. Wkrótce do gry włączy się Rosja, a to pokaże bardzo wymownie, że dobry geopolityczny czas dla Polski dobiega końca.

wbw/Onet.pl