"Wściekły atak organizacji LGBT i grzejących się przy nich celebrytów na polską mistrzynię olimpijska, Zofię Klepacką, powinien stać się dla wszystkich normalnych Polaków sygnałem alarmowym. Wróg u bram - a nawet gorzej, wróg już wdarł się do naszego domu, podstępem, wykorzystując naszą dobroduszność i poczciwość, i buszuje po nim z coraz wyraźniej widocznym zamiarem zamienienia go nam w kacet" - pisze na łamach portalu Interia.pl Rafał Ziemkiewicz.

 

Publicysta wskazuje, że nie jest to bynajmniej żadna przesada. Jak pisze, ofii klepackiej chciano zadać śmierć cywilną i odebrać wywalczone dla Polski medale, bo stanęła w obronie zdrowego rozsądku i powiedziała nie dewiacyjnej seksedukacji LBT.
Jak przypomina, w programie Anity Gargas pokazano, na czym polega seksedukacja. To kłamstwo - najpierw mówi się dzieciom rzeczy niewinne, by potem wprowadzać je w treści ideologiczne LGBT.

"Zresztą tak naprawdę nie trzeba wcale ukrytej kamery - różne organizacje feministyczne, LGBT i inne "antify" niespecjalnie się kryją z tym, co zamierzają wtłoczyć w mózgi młodego pokolenia" - pisze autor.

"Najpierw trzeba dzieciom mówić rzeczy, które wydają się płynąć z wrażliwości na cudzą krzywdę i odmienność, możliwie niekontrowersyjne, aby pozyskać ich zaufanie. I dopiero wtedy zacząć głęboką intoksykację: wcale nie jesteś chłopcem ani dziewczynką, rodzice, którzy ci to wmawiają, po prostu się nie znają, są zacofani, homofobiczni i źli. Pamiętacie Państwo film "Dreszcze" i komunistycznego wychowawcę , granego przez Zdzisława Wardejna? "Kochane dzieci, trzeba wreszcie powiedzieć rodzicom nie, trzeba być odważnym". Wszystkie totalitaryzmy zaczynały od tego samego. Od wychowania dla ideolo grupy janczarów, fanatyzowanych przekonaniem, że ich prorocy posiedli jedyną prawdę, której starzy nie rozumieją i dlatego trzeba ich odesłać na śmietnik historii. Czerwoni, brunatni - nie ma różnicy, tęczowi powtarzają tylko sprawdzone wzorce" - wskazuje autor.

"Wszystkie rewolucje, powtórzę, czerwona, brunatna czy tęczowa, działają tak samo. Kryją swe prawdziwe cele, wedle zasady "mądrości etapu". Faszyści chcieli tylko sprawiedliwości społecznej i ukrócenia wyzysku wielkiej finansjery, komuniści rozwodzili się nad krzywdą robotników i tłumy ich poputczików, nawet jeszcze i po referacie Chruszczowa, żyły w przekonaniu, że walczą o godne życie dla ludzi pracy, o prawa związkowe i bezpieczeństwo socjalne - tak samo, jak pani Rusin czy pan Szyc wierzą, że bronią jakichś rzekomo prześladowanych, a pan Rabiej uzasadnia krzywdzenie dzieci przez seks-edukatorów zmyślonymi opowieściami o dzieciakach, które z uwagi na te rzekome prześladowania za "orientację" jakoby "masowo popełniają samobójstwa"" - napisał dalej.

"To, co wydawało nam się anegdotą, absurdem, czymś niemożliwym na szerszą skalę i dłuższą metę, staje się ponurą codziennością podbijanego przez tęczowy bolszewizm Zachodu. Obyśmy nie byli równie bezczynni wobec jego postępów, jak to było tam" - wskazał Ziemkiewicz.

I zakończył: "Do LGBT trzeba strzelać! Nie w sensie dosłownym, oczywiście - trzeba z nim walczyć, trzeba wiedzieć, że nie są to ludzie dobrej woli, ale nowi bolszewicy, nowi naziści, którzy chcą nas zniszczyć w imię swojej obłędnej ideologii".

Jak dodał, mówi o strzelaniu "do LGBT, nie do homoseksualistów", bo LGBT nie chodzi wcale o homoseksaulistów, tak samo, jak komunistom nie chodziło o robotników.

bsw/interia.pl