Elliot Friedland

Łatwo jest poddać się wrażeniu, że to, co się wydarza poza granicami własnego kraju, to coś odległego, co przydarza się komuś innemu i nie ma wpływu na nas samych. Nie jest to jednak prawdą.

Mimo że żyjemy i funkcjonujemy wewnątrz państw, sieci władzy kontrolujące nasze życie coraz częściej nie są zakotwiczone tylko w danym kraju, lecz związane są raczej z grupami finansowymi, filozoficznymi, kulturowymi i etnicznymi, które rozciągają się ponad granicami.

Politolog Hadley Bull opisał ten trend w 1977 roku jako “neo-średniowiecze”, zwracając uwagę na podobieństwa pod względem złożoności strukturalnej Europy współczesnej i średniowiecznej. W okresie średniowiecza, podobnie jak teraz, jednostki państwowe zmagały się z organami międzynarodowymi górującymi nad nimi, jednostkami administracyjnymi podlegającymi im, oraz wielonarodowymi instytucjami religijnymi i finansowymi spajającymi je wszystkie.

Islamski ekstremizm, jako wielonarodowa ideologia religijna, trzyma się z dala od lojalności narodowych i jest doskonałym przykładem tego trendu.

Oto trzy powody żeby zacząć myśleć o tym zagadnieniu w kontekście międzynarodowym.

Pieniądze przepływają globalnie

Książę Alwaleed Bin Talal jest saudyjskim biznesmenem i należy do najbogatszych ludzi na świecie. Jest drugim największym udziałowcem korporacji medialnej 21st Century Fox, ma też udziały Twittera i Hotelu Savoy w Londynie. Przekazał 20 milionów dolarów Uniwersytetowi Georgetown, fundując Prince Alwaleed Bin Talal Center for Muslim-Christian Understanding (Centrum Porozumienia między Islamem a Chrześcijaństwem) i taką samą kwotę na stworzenie studiów nad Islamem na Harvardzie.

Nie jest raczej zaskakujące, że instytucje te wzbudzają kontrowersje. Profesor Jonathan Brown z Georgetown University wygłosił dwuznaczną mowę na temat islamu i niewolnictwa, podczas której stwierdził: „Nie uważam, żeby posiadanie kogoś było moralnie złe, ponieważ posiadamy wielu ludzi wokół nas, jak też jesteśmy posiadani przez innych”, oraz: „Zgoda nie jest konieczna do legalnego seksu”.

Oczywiście nie można udowodnić, że saudyjskie pieniądze dla Georgetown stoją za takimi poglądami, ale fundatorzy na pewno publicznie się im nie sprzeciwili.

To tylko jeden z przykładów na to, jaki wpływ ma międzynarodowy kapitał na wojnę idei związanych z islamizmem, jednakże jego siłę wyraźnie potęguje tempo dzisiejszej komunikacji.

Idee podróżują błyskawicznie

Gdzie jesteś?” – to pytanie na miarę XXI wieku. Nie miało ono sensu w żadnej epoce przed wynalezieniem telefonu komórkowego. Teraz, kiedy możemy komunikować się błyskawicznie, wiadomości i idee mogą przemieszczać się globalnie, choć nie musimy nawet wiedzieć, gdzie znajduje się nasz rozmówca. Możemy dyskutować o toczących się 24-godzinnych cyklach wydarzeń mających miejsce tysiące mil od nas, i sprawiać, że odległe kryzysy wpływają na sytuację w kraju.

Świetnym przykładem mogą być niedawne kontrowersje związane ze Wzgórzem Świątynnym w Jerozolimie, które wywołały napięcia w Kalifornii. Po zamieszkach w Izraelu spowodowanych atakiem terrorystycznym, podczas którego zabito dwóch policjantów, dwóch kalifornijskich imamów wygłosiło antysemickie kazania podburzające do nienawiści przeciwko Żydom. Zostali później zmuszeni do publicznych przeprosin. Natychmiastowa komunikacja i 24-godzinne cykle wiadomości przekształciły zagraniczny akt terroru w problem krajowy.

Jednak możliwość błyskawicznego przekazu wiadomości nie znaczyłaby tak wiele, gdyby po drugiej stronie globu nie istniały grupy wystarczająco nam bliskie, żeby się z nimi komunikować.

Osobiste sieci kontaktów i lojalności są ponad granicami

Wielu imigrantów utrzymuje więzi rodzinne w krajach, z których pochodzą. Często do drugiego czy trzeciego pokolenia, głównie w miejscach takich, jak Wielka Brytania, gdzie rodziny pochodzenia pakistańskiego regularnie odwiedzają krewnych w Pakistanie.

Wielu czytających ten artykuł z pewnością ma związki z krajami innymi, niż te, z których pochodzą. Rodzina lub przyjaciele mogą żyć za granicą, lub mogą prowadzić interesy w innych krajach. „Podwójne obywatelstwo jest nieodwracalnym wypadkiem globalizacji, a jego akceptacja uznaje wielonarodowe tożsamości w bardziej mobilnym świecie”, jak napisał profesor prawa Peter Spir z Temple University na łamach „New York Timesa”.

Na pozomie zwykłego obywatela oznacza to, że międzynarodowe grupy, takie jak umma – czyli globalna społeczność muzułmańska – czy globalna społeczność żydowska, mogą mieć więzi, również lojalnościowe, poza swoim krajem. Oznacza to, że mają konta w międzynarodowych korporacjach, takich jak Facebook czy Google, więc mogą z łatwością podłączyć się do sieci i funkcjonować w jakimkolwiek miejscu na świecie.

Na wyższym, politycznym poziome oznacza to, że międzynarodowe sieci współpracują w celu osiągnięcia upragnionych celów niezależnie od względów narodowych. Pomyślmy na przykład o przewodniczącym Partii Niepodległości Wielkiej Brytanii, Nigelu Farage’u, który podczas konferencji Conservative Political Action wyraźnie powiązał Brexit z Donaldem Trumpem.

Skandal Wikileaks ujawnił, że Cherie Blair, żona byłego premiera Wielkiej Brytanii Tony’ego Baira, zaaranżowała spotkanie żony emira Kataru z Hilary Clinton.

W przypadku terrorystów osobiste powiązania międzynarodowe, finansowanie ponadnarodowe i łatwość komunikacji usprawniły radykalizację i pomogły w rozprzestrzenieniu międzynarodowego ruchu dżihadu.

Fakt, że świat stał się bardziej połączony, jest sam w sobie moralnie neutralny. Te same udogodnienia, które dały siłę sieciom dżihadystycznym usprawniły również pozytywne rozwiązania, jak choćby możliwość oglądania tego samego show na Netflixie w każdym hotelu na świecie.

Próby traktowania każdego kraju jako odrębnego przypadku nigdy nie rozwiążą problemu u jego źródła. Zamiast odgradzać się od świata, mamy możliwość zmierzyć się z międzynarodowymi problemami w międzynarodowy sposób i łączyć wysiłki z ludźmi z całego świata, którzy chcą skutecznie zwalczać radykalny islam.

Oprac. Tica na podst. https://clarionproject.org

Autor jest badaczem w Clarion Project

ZA: EUROISLAM.PL

dam