Synagogi w belgijskiej stolicy zostały zamknięte po raz pierwszy od II wojny światowej. Po krwawych zamachach w Paryżu belgijska policja przeczesuje kraj w poszukiwaniu podejrzanych o terroryzm. Na ulicach panuje niemal stan wojenny.  

Rabin Albert Avraham Guigui rozmawiał z izraelskim radiem 103 FM. Oto niektóre z jego wypowiedzi:

Na ulicach zapanował strach. Belgowie rozumieją, że również stali się celem dla terroru. Żydzi modlą się teraz w swoich domach, a niektórzy planują emigrację. 

Od Szabatu miasto jest sparaliżowane. Synagogi zostały zamknięte, co nie miało miejsca od II wojny światowej. Ludzie się modlą w samotności albo tworzą grupy modlitewne w swoich domach. Szkoły i teatry są zamknięte. Podobnie duże sklepy, a imprezy publiczne nie są dozwolone. Żyjemy w strachu i czekamy na instrukcje od policji lub rządu.

Jako Żydzi znamy sytuację i wiemy jacy są terroryści.

W Brukseli mieszka 25 tys. Żydów, w Antwerpii 18 tys., a reszta mieszka w Charleroi i innych miejscowościach [razem 50 tys.]. Postępuje alija do Izraela oraz emigracja do Kanady i USA. Ludzie rozumieją, że dla Żydów w Europie nie ma przyszłości.

Uważam, że zrobienie aliji do Izraela jest ważne dla każdego Żyda. To coś za czym Żydzi tęsknili przez wszystkie pokolenia. Ale Żydzi nie powinni robić aliji z powodu strachu, bo to może zaowocować złą integracją i poczuciem, że się coś za sobą zostawiło, straciło. Aliję trzeba robić z miłości dla Izraela.

W ostatnich latach w Belgii dramatycznie wzrósł poziom antysemityzmu oraz werbalnych i fizycznych ataków na Żydów ze strony europejskich muzułmanów.

W 2014 roku terrorysta powiązany z ISIS zaatakował muzeum żydowskie w Brukseli i zamordował dwoje turystów z Izraela (Emanuela i Miriam Riva z Tel Awiwu), Francuzkę Dominique Sabrier oraz młodego Belga Alexandra Strensa.

mm/http://izrael.org.il/