Znany z tropienia sekt i procesowania się m.in. z Dodą, Nergalem i Peją, Ryszard Nowak, powiadomił prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa przez rapera Hukosa. Według informacji, do których dotarł szef Ogólnopolskiego Komitetu Obrony przed Sektami, artysta „wyśpiewuje, że zabije Jarosława Kaczyńskiego”.

 

Chodzi o utwór z 2007 roku, zatytułowany „Panie Prezydencie”. Hukos rapuje w nim „bo ten plan we mnie dojrzał, żeby małego porwać, pojmać, gardło przestrzelić”. I dalej w refrenie: „Ej, pan prezydent, ja dzisiaj zabiję go, bo pan prezydent w tym kraju to całe zło, jest głową państwa, więc jest wszystkiemu winien. Tak więc panie prezydent oglądaj się za siebie”.

 

O piosence zrobiło się głośno już w 2007 roku, kiedy posłowie PiS wyrazili swoje oburzenie ukazaniem się jej na rynku. Kancelaria prezydenta Lecha Kaczyńskiego nie zabierała głosu w sprawie, gdyż prawnicy uznali, że w tekście Hukosa nie ma żadnej groźby karalnej, która mogłaby być zrealizowana.

 

Sprawa piosenki wraca ponownie, bo ponoć na swoich koncertach od czasu katastrofy pod Smoleńskiem, raper zamienia imię „Lech” na „Jarosław”. - A więc od 2010 roku Hukos wyśpiewuje, że zabije Jarosława Kaczyńskiego - napisał Nowak w oświadczeniu przesłanym do redakcji TNV24.

 

O ile czasem działania Nowaka bywają dyskusyjne i przypominają raczej „przysłowiowe szukanie dziury w całym”, o tyle w tym przypadku trudno się z nim nie zgodzić. Raper wprost śpiewa o zabijaniu, nie unika niewybrednych opisów („ty padniesz jak Olof Palme, krew na asfalcie, palancie") i wyraża swoje „frustracje”.

 

- To co od czterech lat robi raper Hukos jest przestępstwem, bo zapowiedź popełnienia mordu jest karalna. Dziwię się, że do tej pory nikt nie zareagował, ponieważ siła rapera na koncercie jest ogromna. Młodzi ludzie odbierają te teksty bardzo dosłownie. Muzyk powinien krytykować rzeczywistość i polityków, ale nie w ten sposób. Nie powinno się wzywać do zabijania – mówił Nowak.

 

Hukos nie kryje swojego zdziwienia pozwem, żali się, że „wyciąganie rzeczy sprzed lat” i zapewnia, że Nowakowi odpowiadać nie będzie, bo „pan Nowak robi to tylko po to, żeby kolejny raz się wypromować i wypłynąć”.

 

Wątpliwa jest chęć autopromocji Nowaka, który przecież jest już osobą rozpoznawalną. Natomiast nawoływanie do zabijania, być może nie wprost, ale pośrednio, rapując „Ej, pan prezydent, ja dzisiaj zabiję go” to niewątpliwie nie są przelewki.

 

Wers „Ty, panie prezydencie, uważaj, ta, jeszcze dziś to zrobię” można śmiało włożyć na półkę między „dożynanie watah” a „odstrzelenie i wypatroszenie Kaczyńskiego”. Nie chciałabym być prorokiem wieszczącym złe nowiny, ale kilka miesięcy temu mogliśmy zobaczyć makabryczny dowód tego, że takie wypowiedzi nie utylizują się w czasoprzestrzeni, nie lecą gdzieś w kosmos, ale powracają w postaci konkretnych czynów ludzi, dla których stają się inspiracją.

 

Ryszard C. został ujęty i spotka go kara, ale bezkarni pozostają wszyscy jego duchowi mentorzy. I pewnie bezkarni pozostaną już zawsze, bo przecież straszenie nienawiścią działa tylko w jedną stronę. Fakty są jednak takie, że żadna „moherowa babcia” póki co, nie chciała wypalić premierowi w łeb, zaś o życie Kaczyńskiego wyraźnie dopominał się Ryszard C.

 

Na miejscu Hukosa modliłabym się, żeby żaden z moich nastoletnich fanów nie wparował do biura na Nowogrodzkiej ze słowami „Ej, pan prezydent, ja dzisiaj zabiję go”. 

 

Marta Brzezińska