- I rzekł [faraon] do swego ludu: Oto lud synów Izraela jest liczniejszy i potężniejszy od nas. Roztropnie przeciw niemu wystąpmy, ażeby się przestał rozmnażać. W wypadku bowiem wojny mógłby się połączyć z naszymi wrogami w walce przeciw nam, aby wyjść z tego kraju – czytamy w Księdze Wyjścia, w rozdziale 1, 9-10.


Bóg dobrze czynił położnym

 

Egipski faraon boi się, że licznie rozmnażający się Hebrajczycy stanowią zagrożenie dla jego kraju. Najpierw chce ich wyniszczyć ciężką i uciążliwą pracą, ale kiedy to się nie powodzi („im bardziej go (lud Izraela) uciskano, tym bardziej się rozmnażał i rozrastał, co jeszcze potęgowało wstręt do Izraelitów") rozkazuje położnym wzywanym do rodzących hebrajskich kobiet, by zabijały wszystkich chłopców, zostawiając przy życiu jedynie dziewczynki.

 

Położne jednak bardziej obawiają się Boga, niż faraona, więc nie spełniają jego rozkazu. Ryzykują własnym życiem, kłamią, ale ratują nowo narodzone dzieci, a Bóg im wynagradza. - Bóg dobrze czynił położnym. Nie spotkała ich żadna kara, a naród izraelski stawał się coraz liczniejszy i potężniejszy – dr inż. Antoni Zięba przypomina Księgę Wyjścia.

 

/

Prezes Polskiego Stowarzyszenia Obrońców Życia nie ma wątpliwości, że to starotestamentalne błogosławieństwo jest wciąż aktualne, a Bóg zawsze opiekuje się obrońcami życia. Nie mogło być inaczej w przypadku Stanisławy Leszczyńskiej, dzielnej położnej, która była więźniarką obozu Auschwitz – Birkenau przez dwa lata – od 1943 do 1945 roku.

 

- Losy sługi Bożej, Stanisławy Leszczyńskiej, są współczesnym dowodem na prawdziwość słów Bożych zapisanych w Piśmie Świętym – przekonuje Zięba.

 

- Zawód położnej to było jej prawdziwe powołanie – wspomina Maria Stachura, reżyserka filmu „Matka z Auschwitz – Birkenau”. Leszczyńska to dla niej nie tylko odległa bohaterka, ale także cioteczna babcia, więc praca nad filmem w dużej mierze polegała na spotkaniach z rodziną i bliskimi, którzy pamiętają Leszczyńską. Pomysł nakręcenia filmu o położnej z Auschwitz powstał podczas V Światowego Kongresu w Obronie Życia. Stachura spotkała się tam z dr inż. Ziębą, który przedstawił jej propozycję.

 

Życie zagrożone trzy tysiące razy


Stanisława trafiła do obozu wraz z córką. W latach 43-45, pomimo rozkazu dr Mengele, by uśmiercać wszystkie noworodki, przyjęła na świat ponad 3 tysiące dzieci. Co to oznacza? Że ponad 3 tysiące razy jej życie znajdowało się w stanie permanentnego zagrożenia. I przeżyła. Czyż Bóg nie błogosławi tym, którzy bronią życia?

 

Przyjmowała porody w najtrudniejszych warunkach, jakie tylko można sobie wyobrazić, kiedy zdobycie wiaderka przegotowanej wody dla rodzącej kobiety stawało się walką na śmierć i życie. Przyjmowała porody Polek, Rosjanek, Żydówek, wszystkich bez wyjątku. Potem uczyła te kobiety modlitwy, a z resztek chleba robiła dla nich różańce. - Wszystkie się modliły, i te które wierzyły, i Żydówki. Wszystkie tak samo mówiły „Ojcze Nasz” - wspomina syn Leszczyńskiej, prof. dr hab. n. med. Stanisław Leszczyński.

 

Żeby chronić przed zimnem maleńkich więźniów nazistowskiego terroru, zawijano właściwie w cokolwiek, choćby w papier. Prowizoryczne pieluszki matki suszyły ciepłem własnego ciała, zawijając wokół ud, ramion czy pleców. Dzieci trzeba było także ukryć przez SS-manami. Czasem wciskając małe ciałko pod siennik. Tak ocalał Maciej Stanisław Niewiadomski, urodzony 12 stycznia 1945. Chyba nikt nie ma wątpliwości, po kim dostał drugie imię.

 /

Podobno rozpłakała się tylko raz. - Kiedy mnie zobaczyła – wspomina Maciej Niewiadomski, jedno z dzieci Leszczyńskiej. - Byłem potwornie maleńki. Ważyłem niewiele ponad kilogram i miałem niecałe 40 cm – uzupełnia mężczyzna. - To, że dziś depczę po tej świętej ziemi, to prawdziwy cud – przekonuje.

 

Becik z papieru i dziecko pod siennikiem

 

Takich „cudów” obóz przeżyło 30. Na całym świecie do dziś żyje około 17. Prof. Stanisław Leszczyński, syn bohaterskiej położnej, szybko dodaje, że przypadek pana Macieja należy do wyjątków. - W Auschwitz rodziły się okrągłe, tłuste, normalne dzieci – przekonuje Leszczyński. I przekonuje, że organizm dziecka potrafił z najuboższych zasobów w organizmie matki, wyciągnąć to wszystko, co potrzebne było, żeby się rozwinął i urodził. Zdrowe się rodziły, dopiero potem umierały. Wrzucone przez posłuszne dr Mengele „Schwestern” do wiadra, zabrane przez esesmanów, albo po prostu z głodu i z zimna.

 

- Biedni ludzie – tak o hitlerowcach mówiła Leszczyńska. Nigdy inaczej. Powtarzała, że największym kalectwem jest odczłowieczenie. Nie bała się im sprzeciwiać. Dr Mengele wprost powiedziała, że nie wykona jego rozkazu. - Panie doktorze, pan składał przysięgę Hipokratesa. Ja, własnymi rękami, nie mogę złamać pana przysięgi, bo za bardzo cenię pana przysięgę - miała powiedzieć hitlerowskiemu zbrodniarzowi. Dzięki doskonałej znajomości języka niemieckiego mogła się bezpośrednio porozumiewać ze zbrodniarzami.


Lagerarzt
kazał jej przedstawić raport na temat zakażeń połogowych, powikłań czy przypadków śmiertelnych pośród matek i dzieci. Powiedziała mu, że wskaźnik umieralności wśród przyjętych przez nią porodów wynosił 0 proc. Nie chciał jej wierzyć - takim wynikiem nie mogły się poszczycić najlepsze kliniki uniwersyteckie w Niemczech.

 

- Całe jej życie było przygotowaniem do bycia Matką matek – wspomina syn położnej, prof. dr hab. n. med. Stanisław Leszczyński. Zaczynając od pobytu w Brazylii, gdzie nauczyła się jęz. niemieckiego, przez opiekę nad swoim licznym młodszym rodzeństwem, aż po szkołę dla położnych. Nigdy nie rozstawała się z modlitwą, cały jej dzień i każda podejmowana praca była nieustanną rozmową z Bogiem.

 

Życie albo nic


- Proszę mi nie współczuć. Ja codziennie dziękuję Bogu, że byłam w Oświęcimiu – miała powtarzać Leszczyńska. Nie chciała też żadnej zapłaty ani nagrody za swoją pracę. Leszczyński wspomina, że matka odmówiła przyjęcia ważnych odznaczeń. Powiedziała, że nie może, bo to byłaby jakaś forma zapłaty.

 

Kwestię obrony życia poczętego ze swoim synem lekarzem, poruszyła raz, kiedy odbierał dyplom. - Synu, ja nie wierzę, żebyś ty kiedykolwiek mógł przerwać ciążę. Wtedy nie mógłbyś się uważać za mojego syna – wspomina dr Bronisław Leszczyński.


- Słowa z Księgi Wyjścia w żaden sposób nie tracą na aktualności. I dziś, każdy lekarz, każda położna, każda pielęgniarka, każdy obrońca życia, może być pewien, że w każdej sytuacji Bóg będzie mu świadczył konieczną pomoc – konstatuje dr inż. Antoni Zięba.

 

Jak bardzo postawa Leszczyńskiej kontrastuje z postawą niejednego współczesnego adepta nauk medycznych, który mieni się lekarzem. Ona przyjmowała dzieci w najbardziej nieludzkich warunkach, jakie tylko można sobie wyobrazić. Nie zastanawiała się, jak wielu współczesnych rodziców, czy możemy pozwolić sobie na kolejne dziecko, czy damy radę je utrzymać.

/

Leszczyńska (gdyby miała takie możliwości), nie wykonywałaby też swoim pacjentkom prenatalnych badań, ona nie zastanawiała się, czy dzieci urodzą się chore, może z jakąś wadą. Nie kalkulowała, jakie będą miały szanse na przeżycie. Wiadomo, że niewielkie, a może nawet minimalne. A mimo to, z największą troską i gorliwością dbała o każdą ciężarną kobietę, o każde życie, które w tamtym nieludzkim miejscu pojawiało się na świecie. Do ostatnich chwil, kiedy resztki obozowych więźniów czekała oswobodzenia, a Niemcy w panice siali popłoch, próbując zatrzeć ślady swoich makabrycznych zbrodni. Nie opuściła swoich pacjentek, ostatni poród przyjmowała w płonącym baraku, odsuwając możliwie jak najdłużej zajęte płomieniami deski od rodzącej kobiety. Pośród rozkręconej przez hitlerowców machiny śmierci, dzięki Leszczyńskiej na oświęcimskiej pustyni śmierci, tętniło życie. 


Proces beatyfikacyjny „Matki matek” rozpoczął się w 1992 roku. Jakże bardzo jest dziś w Polsce (i nie tylko) potrzebna taka bohaterka, jak Leszczyńska. Niezłomna obrończyni życia, która nigdy nie wahała się ryzykować swoim własnym w obronie małych więźniów, niewinnych skazańców hitlerowskiego totalitaryzmu...


- Jeżeli w mej Ojczyźnie, mimo smutnego z czasów wojny doświadczenia, miałyby dojrzewać tendencje skierowane przeciw życiu, to wierzę w głos wszystkich położnych, wszystkich uczciwych matek i ojców, wszystkich uczciwych obywateli, w obronie życia i praw dziecka... - czytamy w „Raporcie położnej”, wstrząsającym zapisie wspomnień Leszczyńskiej.


Czy dziś Leszczyńska usłyszałaby zdecydowany głos wszystkich uczciwych obywateli w obronie życia? Już niebawem będzie okazja, by się o tym przekonać...



Marta Brzezińska



W niedzielę, 19.06. w warszawskiej Galerii Porczyńskich odbyła się premiera filmu „Matka z Auschwitz – Birkenau”. Na pokazie była obecna m.in. reżyserka, Maria Stachurska, dr inż Antoni Zięba, syn „Matki matek” Stanisław Leszczyński, a także „mali więźniowie”, których przyjęła na świat położna, Zofia Wareluk i Maciej Niewiadomski. Płytę z filmem, do którego niezwykłą muzykę skomponował Michał Lorenc będzie można niebawem nabyć za pośrednictwem strony internetowej Polskiego Stowarzyszenia Obrońców Życia Człowieka
 

fot. auschwitz.org oraz kadr z filmu „Matka z Auschwitz – Birkenau”