Wątpliwym „bohaterem” materiału Magdaleny Raczkowskiej jest doktor Janusz Rudziński, szef oddziału onkologiczno – ginekologicznego kliniki w Prenzlau w Brandenburgii w północnych Niemczech. W swojej ofercie szpital ma aborcję do 9 tyg. - koszt 450 euro. W bardziej zaawansowanej ciąży, do 12 tygodnia – cena wzrasta do 500 euro.

 

Lekarz przyznaje, że klientek z Polski jest mniej więcej 10-12 tygodniowo. Dwa razy w tygodniu przyjeżdżają na aborcję. - Przychodzę jak na ścięcie – przyznaje wprawdzie lekarz, ale szybko dodaje, że przez to pacjentki wracają szczęśliwsze do domu.


- Niemieckie pacjentki przychodzą spokojne, te polskie płaczą – przekonuje reporterka i dodaje, że bardziej niż samego zabiegu, boją się, że wyda się tajemnica przyjazdu to kliniki.

 

Dr Rudziński metodą próżniową wysysa „zawartość” macicy (bo przecież nie pada słowo „dziecko”), wszystko trwa „2-3 minuty”. „To wszystko są wczesne ciąże”, ale na pytanie dziennikarki, czy usunąłby dziecko powyżej 12 tygodnia, lekarz bez cienia wątpliwości odpowiada: „Powyżej 12. tygodnia bym się zdecydował, ale prawo niemieckie zabrania”.

 

Aby dopełnić nastroju grozy, w nagraniu występuje jeszcze jakaś zestresowana Polka, która musiała stanąć przed ogromnym dramatem i zdecydować, gdzie będzie lepiej zabić swoje dziecko. Wprawdzie przyznaje, że „jednak jest jakieś życie we mnie” (sic!), ale przekonuje, że nie byłaby szczęśliwa, gdyby urodziła to dziecko, a więc ono także byłoby nieszczęśliwe.

 

Podczas nagrania dr Rudziński odbiera kolejne telefony, jak zapewnia reporterka TVN24 – to kolejne Polki, które przyjadą tu usunąć ciążę. - Pomogę panu rozwiązać ten problem, bo to pewnie o aborcję chodzi – odpowiada „uczynny” lekarz. A na koniec puenta – jak nie trudno przewiedzieć, materiał ma na celu uzmysłowić, jak to potężne jest aborcyjne podziemie w Polsce i jak to sadystyczne, nieludzkie prawo skazuje polskie kobiety na aborcyjną turystykę. Dr Rudzińskiemu chodzi przede wszystkim o rozwój podziemia farmakologicznego i wymienia nazwę jakiegoś leku „za 50 zł”, a który sprzedają „wszyscy – fryzjerzy, rzemieślnicy, krawcy”. Szkoda, że nie uwzględnił branży rzeźniczej...

 

Marta Brzezińska