„Rz” podała, że w miejscu kokpitu Tupolewa znalazło się 13 ciał. Informacje te obalają teorię, według której w kabinie oprócz załogi przebywał dowódca Sił Powietrznych gen. Andrzej Błasik. Opierała się na rozpoznaniu jego głosu i miejscu znalezienia jego zwłok w sktorze pierwszym, obok ciała nawigatora Artura Ziętka.”W sektorze tym znaleziono także 12 ciał i fragmentów ciał innych ofiar. Jedno z tych ciał należało do członka załogi (chodzi o nawigatora - red.)” – poinformował „Rz" ppłk Zbigniew Rzepa. Jednak Gazeta Wyborcza kontynuuje wątek przedstawiony przez Jerzego Millera, który sugerował obecność w kabinie pilotów dwóch generałów. „Z ekspertyzy przygotowanej dla prokuratury wojskowej wynika, że tuż przed katastrofą w kabinie pilotów robi się tłoczno. O 8.36.51 (niecałe 5 min przed katastrofą) niezidentyfikowany męski głos mówi ''generałowie''. Trzy sekundy później dowódca samolotu - kpt. Arkadiusz Protasiuk - mówi: ''Witamy''. O 8.37.51 męski niezidentyfikowany głos zaprasza: ''Siadajcie, siadaj''. O 8.39.02: ''Tadek, proszę''- relacjonuje GW.



Gazeta przypomina, że w „stenogramach odczytanych wcześniej przez Centralne Laboratorium Kryminalistyczne dla komisji Millera nie ma słowa ''generałowie'', ale jest ''witamy''. Nie ma słów ''siadajcie, siadaj'', i nie ma ''Tadka''. Komisja Millera wiedziała więc, że załoga się z kimś wita, nie miała pewności z kim. Założyła, że najprawdopodobniej z gen. Błasikiem, bo jego głos zidentyfikowali wojskowi. O jego obecności w kabinie świadczy też miejsce znalezienia zwłok i uszkodzenia ciała. Czy drugi generał to Tadeusz Buk, dowódca wojsk lądowych? (na pokładzie był też inny Tadeusz i generał - ks. Płoski)”. Potwierdza to w pewnym stopniu plk. Edmund Klich. „Nie będę wymieniał żadnych nazwisk. Ale myślę, że minister Miller ma rację”- mówi i dodaje: „To, co działo się w kokpicie, było ''szczególnie naganne'', bo goście z wizytą przyszli w trakcie podchodzenia do lądowania, a wtedy załoga powinna być maksymalnie skoncentrowana”. Płk Piotr Łukaszewicz, były szef oddziału szkolenia lotniczego dowództwa sił powietrznych, mówi w gazecie, że: „Podczas podchodzenia do lądowania, zwłaszcza w tak krytycznych warunkach atmosferycznych, w kokpicie nie powinno być żadnych osób postronnych, kimkolwiek by były. Ich obecność miała istotne znaczenie dla podejmowanych przez nich decyzji. W momencie, kiedy powinni byli być bardzo skupieni, ktoś ich rozpraszał, mimo woli zwracali uwagę na gości.”



Ł.A/Gazeta Wyborcza