Na polecenie prezydenta Putina w weekend do Doniecka udała się grupa rosyjskich śledczych, którzy mają na miejscu wyjaśnić wszystkie okoliczności zamachu na szefa samozwańczej Republiki Donieckiej.

Tymczasem w mediach pojawiają spekulacje, kto za tym wszystkim stoi. Jedna z wersji głosi, że celem zamachu wcale nie był Zacharczenko, a towarzyszący mu minister dochodów i opłat w jego rządzie, Aleksander Timofiejew. Pojawił się on zresztą, mimo poważnych obrażeń, na pogrzebie Zacharczenki.

Minister jest ważną personą w Doniecku ponieważ kontroluje wszelkie przepływy pieniężne i nadzoruje sektor zbrojeniowy. Ma nawet swój pseudonim -Taszkient – który jest jakby żywcem wzięty z mafijnego półświatka.

Tymi okolicznościami karmi się druga z wersji wyjaśniających przyczyny zamachu. Niektórzy podejrzewają bowiem, że stał za nim sam Taszkient a powodem są wewnętrzne rozgrywki w obozie władzy. Krytycy tej wersji podkreślają jednak, ze obaj donieccy politycy byli przyjaciółmi, a wszystko co dzieje się w Doniecku jest pod kontrolą Moskwy, której minister opłat przecież nie podskoczy.

Moskwa jest obwiniana o dokonanie zamachu w większości mediów ukraińskich. Tu motywy są proste. Rosja zaciera ślady swojej obecności w Donbasie i zestrzelenia malezyjskiego boeinga. Jedną z głównych słabości tej teorii jest fakt, że rządy Zacharczenki były Moskwie na rękę. W sąsiedniej Ługańskiej Republice władze wymieniano, a on trwał, gdyż był politykiem zręcznym, stanowczym i miał autorytet.

Te jego przymioty sprawiły, że czwarta wersja narzuca się niejako sama z siebie – za zamachem stoi Kijów. Sugestie ze strony donieckich specsłużb (czytaj: rosyjskich) są tu jednoznaczne. W zamachu Ukraińcom mogła pomóc kijowska placówka CIA. Cudów nie ma, ktoś musiał umieścić swojego agenta w najbliższym otoczeniu Zacharczenki. Zamachowcy umieścili bowiem bombę w żyrandolu u wejścia do kawiarni i czekali z pilotem w ręku. Ukraińska SBU już w roku 2014 groziła, że zapoluje na liderów separatystów.

źródło: Kresy24.pl