Władimir Putin przyzwyczajony był do brylowania na światowych salonach i czołobitnych gestach polityków z całego świata. Rosja ma ambicje powrotu do pozycji mocarstwa, ale realnie rzecz biorąc są to tylko ambicje. Swojej pozycji międzynarodowej nie da się współcześnie budować na militarnej konfrontacji. Dlatego marginalizacja naszego wschodniego sąsiada będzie się prawdopodobnie konsekwentnie pogłębiać.

Nikt nie boi się Rosji

Gwałtowny spadek cen ropy naftowej na rynkach, inspirowany porozumieniem USA z szejkami, załamanie się kursu rubla, bolesne odczuwanie sankcji ekonomicznych, odcięcie czołowych banków i korporacji od źródeł finansowania, sprawiają, że Moskwa ma nie lada kłopot. Medialne przecieki o zwiększeniu militarnej pomocy dla separatystów mogły tylko pogorszyć atmosferę wobec rosyjskiego przywódcy.

Dlatego przybywając na szczyt państw G20 do australijskiego Brisbane, Władimir Putin nie mógł się spodziewać euforycznego przyjęcia. Przywitali go demonstranci, natomiast politycy traktowali go w sposób wyjątkowo chłodny. Szczyt zdominowali przywódcy Stanów Zjednoczonych i Chin, co w zasadzie jest odzwierciedleniem rozkładu sił na arenie międzynarodowej.

Przywódca z Kremla mógł więc poczuć się nieco zagubiony. Nikt już nie zabiegał o rosyjskie surowce czy możliwość inwestowania w tym kraju. Są przecież inne rynki oraz bardziej cywilizowane metody uprawiania polityki.

Ciąg upokorzeń

Zaczęło się naprawdę niemiło, gdy premier Kanady Stephen Harper ostentacyjnie powiedział, że zastanawia się, czy podać Putinowi rękę. To był prawdziwy dyplomatyczny afront. Następnie oznajmił, że Rosja powinna wycofać się z Ukrainy, na co Putin zaprzeczył, że jego kraj bierze udział w ukraińskiej wojnie.

To jeszcze nie wszystko. Przywódcę Kremla ustawiono niemal na samym końcu pamiątkowego zdjęcia, a lunch jadł niemal samotnie, bowiem tylko na moment przysiadła się do niego… prezydent Brazylii Dilma Rousseff. Putinowi nie pomogły także słowa ostrzegające przywódców Ukrainy przed wycofaniem się z finansowania regionów zajętych przez separatystów, wspomaganych przez Rosjan.

Potem było jeszcze gorzej. Godzinę z Putinem kłócił się premier Wielkiej Brytanii David Cameron. Cameron ostrzegł Rosję, że kraj stoi na rozdrożu i może spodziewać się zaostrzenia sankcji. Cameron miał także porównać działania Rosji do nazistowskich Niemiec. Ostro o Władimirze Putinie wypowiadał się także gospodarz spotkania premier Australii Tony Abbott.

Putin do domu

To jeszcze nie wszystko. Na ostrzu noża wisi także kontrakt z Francuzami na dostawę dwóch zamówionych przez Rosję okrętów desantowych Mistral. Paryż zwleka z realizacją zamówienia, Kreml zaś straszy kontrahentów drakońskimi sankcjami finansowymi i utratą reputacji. Francja ma więc duży problem z tym co zrobić, bo traci przez to kontrakty wojskowe i cywilne w innych krajach np. w Polsce.

Z Putinem najdłużej rozmawiała Angela Merkel. Najpierw cztery oczy przez około dwie godziny, a potem w towarzystwie nowego szefa Komisji Europejskiej Jeana-Claude’a Junckera. Ciekawe, czy w przyszłości na tego typu posiedzenia będzie zapraszany unijny prezydent Donald Tusk i jak sobie będzie radził w tej roli.

Tymczasem przywódca Kremla miał już wyraźnie dość i opuścił konferencję jeszcze przed jej zakończeniem. Ta ewakuacja nie była wcześniej planowana, a jego najbliżsi współpracownicy tłumaczyli, że szef chce się po prostu wyspać. Prawdziwe powody tej nieoczekiwanej decyzji są jednak przedstawione powyżej.  

Tomasz Teluk