Zbliżające się wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych oraz kryzys migracyjny w Europie mają poważne konsekwencje dla całego Zachodu. W kontekście konfliktu rosyjsko-ukraińskiego, ułatwiają Federacji Rosyjskiej szereg działań z obszaru wojny psychologicznej, a także kontynuację agresywnej polityki zagranicznej - pisze na blogu Defence24.pl dr Adam Lelonek, Research Fellow Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego.

W szczególnej sytuacji znajdują się też państwa Europy Środkowo-Wschodniej, biorąc pod uwagę m.in. głęboki kryzys rządowy w Kijowie, eskalujący spór polityczny w Warszawie, nową rzeczywistość powyborczą w Bratysławie i poważne osłabienie Angeli Merkel (a tym samym pozycji Berlina, najsilniejszego gracza w regionie i na całym Starym Kontynencie). Wszystko to stanowi tło dla nowych gróźb rosyjskich wobec Szwecji oraz państw bałtyckich, aktywizacji środowisk prorosyjskich w Hiszpanii, Francji, Wielkiej Brytanii, Włoszech, Niemczech czy Finlandii, wzmacniania podziałów, sporów i tendencji dezintegracyjnych w Unii Europejskiej, a w dalszej kolejności eskalacji działań wojennych na Donbasie.

Wojna informacyjna i psychologiczna

Wojna informacyjna (Information Warfare, IW) ma zawsze dwie płaszczyzny – cywilną i militarną. Obie obejmują swoim zasięgiem wszelkie działania podejmowane dla osiągnięcia przewagi informacyjnej, ale i wpływania na procesy oparte na przetwarzaniu informacji. Analiza zagadnienia jest utrudniona głównie z powodu faktu, iż główny obszar działania tzw. „miękkiej wojny” (Soft War), jak jest ona określana, to komponent pozamilitarny i niejawny. W uproszczeniu stwierdzić można, iż jest to zbiór operacji informacyjnych (Information Operations, IO), tj. bezpośredniego wpływania na informacje i systemy informacyjne przeciwnika. Działania prowadzone są w obszarach: politycznym, ekonomicznym, informacyjnym i społecznym. IO wykorzystywane są nie tylko jako instrument w przestrzeni informacyjnej, ale także jako narzędzie z obszaru operacji psychologicznych (Psychological Operations, PSYOPS).

Te ostatnie wykraczają poza działania stricte propagandowe – ich celem jest oddziaływanie na emocje, motywy, obiektywne rozumowanie, a ostatecznie na zachowanie rządów innych państw, organizacji, grup i jednostek (zaliczyć do nich można presję psychologiczną w sektorze energetycznym, szantaże, podważanie zaufania i wiarygodności w oczach partnerów zagranicznych, wzmacnianie paniki lub poczucia zagrożenia, kompromitowanie władz i elit itp.). Ich rezultatem mają być określone decyzje i postawy. Ich przykładami będą: wojny handlowe, cyberataki, zakrojone na szeroką skalę ćwiczenia wojskowe czy groźby użycia głowic nuklearnych, zniechęcające – przy odpowiednim wsparciu medialno-propagandowym – zagranicznych polityków, inwestorów czy aktywistów do dalszego zaangażowania w regionie lub państwie.

Uwarunkowania dla rosyjskiej aktywności informacyjnej na Ukrainie

Dla FR środowisko, w którym działa na Ukrainie jest dosyć przyjazne w porównaniu z państwami Europy Zachodniej. Bliskość kulturowa, brak bariery językowej, a przede wszystkim duża liczba etnicznych Rosjan i rosyjskojęzycznych Ukraińców oraz wysoki poziom penetracji struktur państwowych różnych szczebli, wynikający z wieloletnich powiązań polityczno-gospodarczych, ułatwiają prowadzenie operacji informacyjnych. Bardzo ważny jest też kontekst społeczny – dominacja drukowanych mediów rosyjskojęzycznych oraz ogólnie języka rosyjskiego w przestrzeni informacyjnej jest kluczowa dla działania rosyjskiej propagandy.

Walka z tym zjawiskiem jest obecnie o tyle utrudniona, iż zabiegi mające na celu ograniczanie języka rosyjskiego spotykają się z krytyką różnych środowisk (od etnicznych Rosjan, poprzez postkomunistyczne elity na różnych szczeblach władzy i w sektorze prywatnym, aż po prorosyjskich aktywistów, grupy interesów i media). Są przedstawiane głównie jako ograniczanie dostępu do informacji dla rosyjskojęzycznych mieszkańców wschodnich obwodów lub jako wręcz antagonizowanie społeczeństwa wokół kwestii językowych, co określane jest jako błąd strategiczny w sytuacji konfliktu na Donbasie i sytuacji na Krymie (potwierdzałoby to narrację rosyjską, że radykaliści w Kijowie zagrażają rosyjskojęzycznym obywatelom Ukrainy). W sposób oczywisty wykorzystuje tę sytuację Rosja, w odpowiednich momentach wspierając, za pomocą swoich instrumentów wpływu, głosy o tolerancji językowej, pokojowym współistnieniu czy wręcz ekonomicznej racjonalności (sami właściciele mediów podejmują te decyzje, co ma zwiększać grono odbiorców, a przez to i zyski).

Rezultaty tego są już widoczne. Według ukraińskich analityków rynku medialnego, w lecie minionego roku w mediach nad Dnieprem treści w języku ukraińskim było 28 proc., w listopadzie 2015 r. natomiast już 23 proc., a proporcje te dalej mają tendencje spadkową dla języka państwowego. Dodać do tego można strukturę własności największych ukraińskich mediów (oligarchowie jawnie prorosyjscy oraz ci realizujący głównie swoje prywatne interesy), co jest jednym z głównych czynników generujących szum informacyjny nad Dnieprem.

Główne błędy w strategii informacyjnej Kijowa

Tym, co zwraca szczególną uwagę, jest brak efektywnej komunikacji pomiędzy strukturami władzy a społeczeństwem. Ukraińscy analitycy często podkreślają, że poza pełnymi patosu wystąpieniami czołowych polityków, brakuje przejrzystego przekazu o planach czy nawet uwarunkowaniach dla podejmowania danych decyzji, a zwłaszcza tych, które są wyjątkowo ważne dla różnych grup społecznych. Tę lukę komunikacyjną zapełniają różnego rodzaju spekulacje i wrzutki informacyjne z rosyjskich lub prorosyjskich mediów.

Kolejnym problemem jest jakość ukraińskiego dziennikarstwa. Jednym z głównych niedostatków jest wciąż powszechny brak znajomości języków obcych (co uniemożliwia korzystanie bezpośrednio ze źródeł zagranicznych i powoduje fundamentalne braki w interpretacji wydarzeń europejskich) oraz niestosowanie się do zachodnich standardów przy opracowaniu materiałów prasowych (plagiaty i naruszanie praw autorskich), co odbija się na jakości przekazu, a w rezultacie i na wiarygodności poszczególnych mediów.

Jest to oczywiście pochodna niskich zarobków w branży i braku dofinansowania dla nich, ale i braku zaplecza think tanków, ośrodków badawczych czy analitycznych, o kryzysie w szkolnictwie wyższym nie wspominając. Rzutuje to na jakość kadr, ale i ich podejście do pracy. Sprawia to również, że pomimo konfliktu na Wschodzie, wielu dziennikarzy wciąż posiłkuje się rosyjskimi mediami przy przygotowywaniu informacji. Jest to wyjątkowo wyraźne jeżeli chodzi o wypowiedzi zagranicznych polityków na temat Ukrainy lub Rosji, które odbijają się największym echem w ukraińskim społeczeństwie.

Najgłośniejszym przykładem będzie tu postawa największych ukraińskich agencji informacyjnych, które opracowując relację z wystąpienia Angeli Merkel na wiecu Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej z 17 lutego br., powtórzyły zmanipulowany przekaz rosyjskiej agencji RIA Novosti, iż „Europa chce budować pokój z Rosją i z nią współpracować”. To zostało wykorzystane na Ukrainie do wzmocnienia negatywnych nastrojów, zwłaszcza poczucia zdrady ze strony Zachodu, tymczasem zabrakło w nagłówkach słowa „znowu”.

CZYTAJ DALEJ NA: defence24.pl

dr Adam Jelonek,