„GW” zatriumfowała, przytaczając w dzisiejszym artykule dane z sondażu PBS, z których wynika, że Warszawiakom tęcza wcale nie przeszkadza, a co więcej, chcą ją mieć w stolicy! Jak wynika z ankiety przeprowadzonej na próbie 501 mieszkańców naszego miasta, zdecydowanej większości symbol tęczy kojarzy się pozytywnie. Najwięcej osób mówi, że to coś radosnego (74 proc.) lub po prostu znak na niebie (64 proc.). Znaczny odsetek wskazuje na symbol tolerancji (46 proc.), jak również ma skojarzenia z homoseksualizmem (48 proc.).

Mieszkańcy stolicy myślą o instalacji Julity Wójcik całkiem pozytywnie – 39 proc. uważa, że rozwesela ona Warszawę, 28 proc. zapewnia, że tęcza zachęca do otwartości. Nie brak jednak głosów, że instalacja prowokuje (19 proc.) lub też jest nachalną propagandą homoseksualizmu (8 proc.). Niewielka część osób (1 proc.) jest przekonanych, że to obraza polskich tradycji.

Jak wynika z danych PBS, aż 43 proc. mieszkańców stolicy odczuwa satysfakcję z odbudowywania tęczy, a 54 proc. oburzenie z powodu jej niszczenia. Podpalanie instalacji aż 60 proc. ankietowanych uznało za bezmyślne chuligaństwo, wyraz nietolerancji (39 proc.) lub frustracji młodych ludzi (18 proc.).

Warszawiacy, ci ankietowani, niby się cieszą, ale jednak… ktoś wciąż tęczę zniszczyć próbuje. Ledwie co, dzięki hojnej prezydent Hannie Gronkiewicz-Waltz, została odrestaurowana, a tu już kolejny chuligan (zapewne zaraz mainstream okrzyknie, że narodowiec, albo nawet szerzej – prawicowiec!) próbował ją zniszczyć. Jak podał portal TVN Warszawa, pijany 30-latek próbował 3 maja podpalić tęczę na pl. Zbawiciela, uprzednio oblawszy ją nieznaną substancją. Na szczęście, dzielna policja czuwa (proponuję zainstalować budkę wartowniczą na pl. Zbawiciela!), instalację ocaliła (okopciło się tylko parę kwiatów) a niedoszłego wandala ujęła (grozi mu do pięciu lat pozbawienia wolności za próbę zniszczenia mienia o znacznej wartości!).

Najgłośniej przeciw tęczy protestują działacze Ruchu Narodowego. Ostatnio próbowali oni nie dopuścić do rozpoczęcia prac odrestaurowujących tęczę, a później zorganizowali na pl. Zbawiciela wiec, na którym zapewniali, że nie będzie w Warszawie miejsca dla tego „symbolu pedalstwa”.  Instalacja najwyraźniej spędza narodowcom sen z oczu, bo kilka dni później – 1 maja – znowu pojawili się oni na placyq’u (zwanym tak przez hipsterów), by obrzucić biedaczkę jajami. W dodatku zgniłymi. I znowu musiała interweniować policja, która zgarnęła dziarskich jajcarzy. Włączyły się także zraszacze, które zamontowano przy instalacji na wypadek krzepkich podpalaczy…

Jajeczna akcja narodowców doczekała się odpowiedzi. Młodzi aktywiści zaangażowani po lewej stronie sceny politycznej zorganizowali bowiem „czułą” kontrmanifestację i przyszli na plac Zbawiciela, by wyrazić swe serdeczne uczucia. W ramach happeningu sfotografowali się* z serduszkami i bańkami mydlanymi na tle dumnie prężącej się tęczy. Mieli ze sobą także napisy „Przykro mi narodowe słodziaki! Tęcza zostaje!”.

Aż ciśnie się na język pytanie, na jak długo?

Beb/Wyborcza/TVN Warszawa/Media 

*Zdjęcia z tego sweet-happeningu można zobaczyć m.in. na fanpage Krytyki Politycznej