Z niesmakiem przyglądam się środowiskom, które bezpośrednio przed tą historyczną wizytą próbują skłócać Polaków. Klasycznym przykładem jest tekst, który opublikowała oczywiście Wyborcza, w którym Watykan miał pouczać Polaków co do polityki migracyjnej. Manipulacja wyszła na jaw, gdy służby prasowe sprostowały informację.

 

Niestety tej manipulacji uległy także środowiska prawicy, które ujawniły co mają w sercu i powołując się na informacje Wyborczej, wyrażają otwarcie swoją niechęć do papieża. W tym samym szeregu stoją krytycy Światowych Dni Młodzieży. Przeważa opcja judaszowa – można by coś kupić biednym, zamiast wylewać drogocenny olejek i mocno faryzejska – radość wierze nie przystoi.

 

Jak można uważać się za katolika i krytykować wydarzenie, w którym młodzież z całego świata przyjeżdża na pielgrzymkę, aby modlić się z papieżem i ze swoimi rówieśnikami – tego nie pojmuję. Szczególnie, gdy widzi się autentyczną radość i szczęście ze spotkania z drugim człowiekiem, na twarzy tych młodych ludzi, którzy przemierzyli taki kawał świata dla Chrystusa.

 

Imponuje mi, gdy dwoje Kolumbijczyków przyjeżdża, aby służyć bliźniemu jako wolontariusze. On pochodzi z rodziny, gdzie jest siedmioro dzieci, ona – ma siedmioro rodzeństwa. W parafii, gdzie przyjmujemy grupy, w sobotę ogromna radość Nigeryjczyków. Ich nie było stać, aby mogli przyjechać wszyscy chętni. Ci, którzy tańczą, to szczęśliwcy – zostali wylosowani spośród wielu. Ich radość jest szczera, autentyczna, wdzięczna.

 

Franciszek przyjeżdża do odmiennego kulturowo kraju. Jest bardziej spontaniczny od poprzednich Papieży. Wciela Ewangelię w życie, świadczy czynem. Polacy woleli bardziej stonowanego teologa – Benedykta XVI, który zrzekł się swojej funkcji, dostarczając pożywki teoriom spiskowym. Czyżbyśmy bardziej preferowali słowa od czynów?

 

Papież przyjedzie ze słowem skierowanym do rodzin. Liczy, że w Polsce wybuchnie bomba, ale ta ewangelizacyjna, że świat dozna ewangelizacyjnego zapału i nabierze entuzjazmu dla życia z Jezusem od młodych. Jeśli ma stąd wyjść iskra to właśnie do głoszenia Słowa Bożego, choć pewnie niektórzy woleliby supermana z karabinem.

 

Można mieć trochę żalu do organizatorów, że zbyt dużo ludzi odniosło wrażenie, iż za uczestnictwo w ŚDM trzeba zapłacić i to sporo. Przełożyło się to na niższą frekwencję od spodziewanej. Ale nie jest za późno. Na czuwanie z papieżem Franciszkiem i inne wydarzenia można pojechać za darmo. Z pewnością będzie to Eucharystia, którą zapamięta się na całe życie.

 

Tomasz Teluk