Tedeschi pisze w „L'Osservatore Romano”, że „dzieci są motorem zysku”. Ostrzega też, że starzenie się ludności i zrekompensowanie zmniejszonej siły roboczej imigrantami spowoduje niepokoje społeczne.

 

Politycy, którzy chcą stworzyć stabilną gospodarkę w Europie powinni wypracować strategię wspierania rodziny w realizacji jej naturalnego powołania, czyli posiadania dzieci. - Trzeba inwestować w rodzinę i dzieci w celu wytworzenia szybkiego wzrostu gospodarczego - pisze Tedeschi. 

 

Jego zdaniem, wzrost podatków obciążył szczególnie młode rodziny. Dziś dwie pracujące osoby w rodzinie zarobią mniej niż 30 lat temu jeden członek tej samej rodziny. 

 

Starzejące się społeczeństwa zużywają mniej, płacą mniej ale też mają mniej dochodów do dyspozycji. - Brutalnie podsumowując, kupujemy mniej samochodów, ale więcej lekarstwa – pisze Tedeschi.

 

Wszystkie kraje europejskie, które zostały dotknięte kryzysem gospodarczym, z wyjątkiem wielkiej Irlandii, mają bardzo niskie wskaźniki przyrostu naturalnego. W Grecji wskaźnik urodzeń na jedną kobietę wynosi 1,38, w Hiszpanii 1,47 a we Włoszech – 1,39. Minimalny wskaźnik dla utrzymania stałej bazy populacji w krajach rozwiniętych wynosi 2,1 dziecko.

 

Niektóre kraje, jak na przykład Rosja, zastanawiają się nad ograniczeniem aborcji, aby zapobiec katastrofie gospodarczej. Zdaniem ekonomistów, głównym problemem zadłużonych krajów jest to, że zapożyczały się ponad swoje możliwości, a ci, co mają spłacać długi nie rodzą się. Kraje, które zalegalizowały aborcję i reklamowały środki antykoncepcyjne, starają się teraz „przekupić” kobiety, by rodziły więcej dzieci, oferując im dogodne świadczenia. Dzieje się tak na przykład we Francji, Włoszech czy Niemczech.


eMBe/LifeSiteNews