- Zmartwychwstanie Chrystusa daje podstawowe poczucie sensu mojego istnienia, codzienności, faktu, że w wielu sytuacjach nie będę wybierał własnego interesu, tylko dobro. Czasem szeroko rozumiane dobro może stać w sprzeczności z moim doraźnym interesem. Muszę stawać przed wyborem. Gdyby nie Zmartwychwstanie Chrystusa to właściwie cóż  skłaniałoby mnie do tego, by nie wybrać wyłącznie mojego interesu? - mówi portalowi Fronda.pl Przemysław Babiarz.

Portal Fronda.pl: Czym dla Pana jest Zmartwychwstanie Chrystusa?

Przemysław Babiarz: To jest po prostu centrum. Bez tego faktu nie ma nic. Jak mówił święty Paweł, cała nasza wiara jest daremna. Bez Zmartwychwstania cała nasza nadzieja również nie ma sensu. Gdyby Chrystus nie zmartwychwstał,  opowieść o proroku z Galilei, który bardzo mądrze nauczał, uzdrawiał i wskrzeszał, ale potem został ukrzyżowany, umarł i tyle by po nim było – stałaby się jedną z wielu opowieści. Zmartwychwstanie prześwietla wszystko na wylot perspektywą, do której wszystko się odnosi - dając podstawową nadzieję. Poprzez fakt zmartwychwstania wszystko to, co robił Jezus chodząc po ziemi nabiera zupełnie innego wymiaru. Jednak również to, co wydarzyło się później, aż do dzisiejszego dnia – nabiera innego znaczenia.

Zmartwychwstanie Chrystusa daje podstawowe poczucie sensu mojego istnienia, codzienności, faktu, że w wielu sytuacjach nie będę wybierał własnego interesu, tylko dobro. Czasem szeroko rozumiane dobro może stać w sprzeczności z moim doraźnym interesem. Muszę stawać przed wyborem. Gdyby nie Zmartwychwstanie Chrystusa to właściwie cóż  skłaniałoby mnie do tego, by nie wybrać wyłącznie mojego interesu?

Zmartwychwstanie Chrystusa jest również pewnym zwycięstwem nad prowokacją. To jest coś, co przekłada się na nasze doświadczenie współczesności. Chrystus w swojej działalności publicznej był nieustannie prowokowany po to, by powiedzieć coś, za co będzie mu można przypisać winę i skazać. Chrystus unikał prowokacji. Faryzeusze prowokowali go pytaniami, by pokazać, że Jezus jest niewierny Prawu Mojżeszowemu, lub sprzeciwia się władzy Rzymu. Oprócz tego ta prowokacja miała swój ciąg również w trakcie Męki - prowokowanie Boga. 

Rozumiejąc po ludzku, jest człowiek, który jest wszechmogący, ale pojmali go i biją. Co taki człowiek robi? Przywołuje moce i odgania swoich katów.  Prowokowanie Chrystusa trwało do samego końca: „jeżeli jesteś Synem Bożym, to zejdź z krzyża!” Chrystus na pewno miał taką moc w sobie, aby to zrobić, jednak nie dał się sprowokować. W ten sposób to zło zostało pokonane, a ostateczne jego pokonanie objawiło się w akcie Zmartwychwstania Chrystusa.

My również przeżywamy lata prowokacji. Powołuję się na dzieło Józefa Mackiewicza pt: „Zwycięstwo prowokacji”, jest to książka publicystyczna, w której czytamy o pewnej metodzie stosowanej przez komunistów, by zawojować świat. Myślę, że dzisiaj również żyjemy w czasach nieustannej prowokacji zła. Zło prowokuje chrześcijan, bo powiada nam tak: „a widzicie, to wasi kapłani dopuszczali się czynów pedofilskich.” Nieważne, że to jest margines, że w porównaniu do innych grup zawodowych to ułamki, ale nie… zło mówi „to wy!”

Inny przykład – słyszymy: << Jesteście tacy miłosierni? To macie 2 miliony nowych ludzi, którym musicie pomóc. Oni nie będą szli pokornie, tylko przyjdą i powiedzą „jesteśmy, proszę bardzo”. Sprawdźmy się.>>

Ten świat nieustannie nas prowokuje. Chrystus, który nie dał się sprowokować i poprzez Zmartwychwstanie zwyciężył nad tą metodą diabelską, powinien stać się dla  nas inspiracją i największą nauką jak wygrywać z prowokacją.

Czy w jakiś szczególny sposób przygotowywał Pan siebie na Święta Zmartwychwstania Pańskiego?

Cały Wielki Post jest tym przygotowaniem i osobiście niczego szczególnego nie wymyśliłem. Sprowadzam rzecz do starych, dobrych wzorców. Po pierwsze, u progu Wielkiego Postu, w Środę Popielcową dobrze jest zrobić sobie jakieś jedno postanowienie, czy wyrzeczenie. Coś, czego będziemy się trzymali przez czterdzieści dni Wielkiego Postu. Coś, co z jednej strony da nam poczucie pewnego podążania z tym nurtem, który jest ważny, chociaż niewidzialny. Jest to nurt życia, który jest powierzchowny, który jest naszą codziennością, pracą. Jeżeli człowiek ma żyć z sensem, to musi być również drugi nurt – głęboki. To wstępne postanowienie na początku Wielkiego Postu jest takim przyspieszeniem, wzmożeniem tego głębokiego nurtu.

Jan Paweł II mówił, że w każdym człowieku jest taki „człowiek wewnętrzny”. To postanowienie wstępne jest takim ożywieniem tego „człowieka wewnętrznego”.

Później wchodzą w grę takie sprawdzone metody jak rekolekcje. Tematem przewodnim rekolekcji, w których uczestniczyłem było „Oblicze Chrystusa” i to w znaczeniu metaforycznym, jak i dosłownym. Przeprowadzał je o. kapucyn, który przez kilka lat posługiwał w Manopello, tam gdzie znajduje się chusta, na której zostało utrwalone oblicze Chrystusa. Chusta zrobiona z rzadkiej i cennej tkaniny – bisioru, która nie przyjmuje żadnej farby, a na której utrwaliła się twarz Jezusa. Tajemnica, która ma materialny ślad w postaci chusty, przyciąga ludzi.

Nawet człowiek duchowy chce coś zobaczyć. Chusta pozwala nam dostrzec najprawdopodobniej to, co w Ewangelii opisuje św. Jan, kiedy dobiegł pierwszy do grobu. Zobaczył tam zarówno Całun, jak i osobno położoną chustę. Mamy dużo dowodów na to, że to była właśnie ta chusta. „Zobaczył i uwierzył”. W układzie tych przedmiotów było coś tak uderzającego i niezwykłego, że w tym momencie uwierzył w Zmartwychwstanie! Wyraźnie o tym stwierdza w Ewangelii.

Czym dla nas, katolików powinien być krzyż? Czym jest dla Pana?

Krzyż jest podstawowym symbolem, po którym się rozróżniamy. Z jednej strony widać go z daleka, bo często wisi wysoko i wieńczy nasze świątynie. Z drugiej strony jest symbolem, który pokazuje całą strukturę naszego świata. Jego pionowa belka jest strukturą, która prowadzi nas ku górze, ku Panu Bogu, a poprzeczna – symbolizuje nasze relacje z ludźmi.

Krzyż oczywiście jest symbolem cierpienia. Często mówi się o tym, żeby wziąć krzyż – tak jak Chrystus. Chodzi także o wzięcie odpowiedzialności za drugiego człowieka, żeby nosić cudze brzemiona. Sprowadziłbym to do prostszej formuły – nie unikać życia, nie unikać rzeczywistości, nie uciekać, nie wycofywać się.

Czego Panu życzyć na święta?

Przede wszystkim przeżycia uobecnionej radości Zmartwychwstania w każdym momencie, nie tylko w obchodzonej liturgii, ale także w spotkaniach rodzinnych. Żeby w tym wszystkim była radość Zmartwychwstania, która przychodzi tylko po dobrze przeżytym Wielkim Poście. Jeśli ktoś lekceważy Wielki Post, lub źle go przeżyje, radość ze Zmartwychwstania nie będzie do niego tak docierała.

W takim razie w imieniu redakcji portalu Fronda.pl i naszych czytelników, gorąco Panu i Pana rodzinie życzę uobecnionej radości Zmartwychwstania!

Rozmawiała Karolina Zaremba (26 III 2016)