Mogło się wydawać, że piosenkarka Natalia Przybysz swoim kuriozalnym wyznaniem o tym, że po dokonaniu aborcji nie czuła żadnej traumy, a zrobiła to, gdyż "nie chciała wracać do pieluch" i powiększać mieszkania (o tym, że Przybysz ma dwoje dzieci przypominać nie trzeba), ośmieszyła ideę Czarnego Protestu, zwłaszcza wśród tych uczestników, którzy twierdzą, że nie są za aborcją "na życzenie", ale np. w tzw. "skrajnych przypadkach".

Tymczasem część polskich kobiet stanęło w obronie piosenkarki, twierdząc, że jej wypowiedź była aktem odwagi... Między innymi... profesor Krystyna Duniec z Instytutu Sztuki PAN. Na Facebooku dołączyła do kuriozalnej akcji "Stop hejtowaniu Przybysz" i... sama pochwaliła się dokonaną w młodości aborcją.

„(...)Miałam aborcję w PRLowskim szpitalu i wsparcie matki, ordynatorki położniczego oddziału. Już nie żyje, nie warto hejtować, a mnie są obojętne ataki hipokrytów, dewotów, ksenofobów, fanatyków, faangistów wszelkiej maści. Mam dwie córki, druga urodzona już w wolnej, ale znowu niewolonej Polsce. #jesteśmy z Natalią.(...)"

Profesor Duniec nie poprzestała jednak na wpisie na portalu społecznościowym, ponieważ w tym samym tonie udzieliła obszernego wywiadu na łamach "Gazety Wyborczej":

„Jeśli zakładamy, że ciało – a ja tak robię – mamy na własność, a nie jest ono jedynie biologicznym reprezentantem świadomości, to kobieta – i tylko ona – może nim rozporządzać”.

Zdaniem Duniec, to wyznanie było ze strony piosenkarki aktem odwagi, zaś wpisem na FB chciała zademonstrować sprzeciw wobec "hejtu" na Natalię Przybysz i wyrazić wsparcie dla kobiet, które również dokonały aborcji. "Naukowczyni" z sentymentem wspomina czasy PRL, bo... były bardziej nowoczesne, niż dzisiejsza Polska.

Cóż, osoby publiczne powinny się liczyć z tym, że kiedy mówią (również publicznie) głupie i szkodliwe słowa, mogą spotkać się z krytyką... Swoją drogą, ciekawe, co powiedzą kiedyś dzieci pani Natalii Przybysz.

ajk/Gazeta Wyborcza, Facebook, Telewizja Republika,Fronda.pl