Tomasz Wandas, Fronda.pl: Rosyjskie media huczą o tym, iż Putinw każdej chwili może zdecydować się na zajęcie Ukrainy. Czy to tylko zwykła gra retoryczna, czy może coś więcej?

Prof. Wojciech Roszkowski: W ostatnim czasie bardzo spadła popularność prezydenta Poroszenki, ponadto sytuacja wewnętrzna Ukrainy jest bardzo niestabilna. Być może rosyjskie wypowiedzi mają na celu jeszcze większe osłabienie Ukrainy na zasadzie prostej gry psychologicznej. Trudno natomiast powiedzieć, czy jest to konkretne przygotowanie do rosyjskiej ofensywy. Większość reform wprowadzanych na Ukrainie kończy się niepowodzeniem, więc ten kraj jest wyjątkowo słaby. Wydaje się, że Rosja próbuje to wykorzystać.  

Jak Pan Profesor widzi te ukraińskie problemy? Pytam, gdyż opinie ekspertów są podzielone, niektórzy nawet twierdzą, że nie można za to winić Rosjan, gdyż jest to wojna między obywatelami Ukrainy, a obywatelami Ukrainy?

Problem Ukrainy jest złożony, to fakt. Z jednej strony są ukraińskie wewnętrzne problemy, a z drugiej rosyjskie działania. Nie można jednak za to winić Ukrainy, w znacznej części te problemy wynikają z ich przeszłości, z wieloletniej sowietyzacji tych terenów, wychodzeniem z systemu komunistycznego, który odcisnął na Ukrainie znacznie większe piętno niż na Polsce. To właśnie są powody, przez które Ukraina jest bardzo słaba politycznie i gospodarczo. Należy jednak pamiętać, że Polska bardzo popiera niepodległą Ukrainę, co jest zjawiskiem w jakimś stopniu korzystnym.

Niektórzy twierdzą, że nie powinniśmy wtrącać się w sprawy ukraińsko – ukraińskie i ukraińsko – rosyjskie, chociażby ze względu na ostrożność względem Rosji. Czy to odpowiednie podejście?

W tym trójkącie Polska i tak stoi na pozycji „chłopca do bicia”, jakichkolwiek kroków nie podejmiemy, w opinii Rosji Polska będzie oceniona jako kraj, który się miesza. Już wcześniej popieraliśmy chociażby pomarańczową rewolucję czy Majdan i było to słuszne. Ze strategicznego punktu widzenia niezależność Ukrainy leży w naszym interesie. Jeśli chodzi o wpływ tego faktu na relacje polsko – rosyjskie, musimy pamiętać że tutaj zawsze coś będzie nie tak. Sąsiadom pomagać trzeba, a Polska ma prawo do tego, aby ingerować w losy swojego suwerennego sąsiada.

Mieszkańcy północno-wschodniej części Polski w ostatnich dniach skarżyli się na problemy z siecią komórkową, okazało się po czasie, że to Rosjanie zagłuszali sygnał. Czy państwo polskie nie powinno gwarantować bezpieczeństwa również co do tego typu akcji?

Trudno powiedzieć, czy łatwo jest zakłócić taki sygnał lub takie fale wyemitować, więc ciężko jest wydać na ten temat precyzyjne oświadczenie. Niewątpliwie jednak było to wrogie zagranie Rosji względem Polski. Nie wiem, na ile było to poważne posunięcie, ale trzeba je odnotować, by być przygotowanym na to, co przyniesie przyszłość. Polska musi być gotowa na takie i podobne ataki.

Czy polska armia jest wystarczająco silna, aby w razie problemów zapewnić nam bezpieczeństwo?

My, jako obywatele nie wiemy wszystkiego na temat planu modernizacji polskiej armii. Bardzo dobrze jednak, jeśli obecny rząd stara się ją wzmocnić i powiększyć. Bezpośrednia obrona Polski przed armią rosyjską byłaby bardzo trudna, natomiast gdy patrzymy na to, co dzieje się na Krymie i w Donbasie, raczej możemy się spodziewać tak zwanej wojny hybrydowej. W przypadku tego typu działań nie pomogą nam rakiety, ale obrona terytorialna. Postanowienia warszawskiego szczytu są tutaj bardzo ważne z politycznego punktu widzenia, dzięki nim w znacznym stopniu odstraszono Rosję. Nawet fakt, że szczyt miał miejsce w Warszawie ma znaczenie z naszej perspektywy. Ważne jest nie tylko wojsko, ale też dobre przygotowanie do wojny hybrydowej.

Na czym Pana zdaniem miałaby ona polegać? Dopytuję, gdyż wielu zaprzecza, aby taka wojna miała w ogóle miejsce…

To zielone ludziki, psychologiczne zaczepki, wojna informacyjna, ruchy niezidentyfikowanych osób, które dokonywałby aktów sabotażu… Nie potrafię powiedzieć, jak silne jest to zagrożenie, sytuacja na wschodzie Ukrainy mówi sama za siebie…

I w jaki sposób Polska miałaby się obronić przed takimi prowokacjami?

Siły specjalne, wywiad i kontrwywiad, obrona terytorialna powinny działać bez zarzutu, na najwyższym poziomie. Przeciętny obywatel sam niewiele może zdziałać. W opinii publicznej decydującą rolę może odgrywać przekonanie chociażby o tym, że jesteśmy silni i przygotowani. Jak jest naprawdę? Mam nadzieję, że naprawdę jesteśmy mocni!

Podejrzewam, że każdy ma świadomość imperialnych zapędów Rosji. Co do tego, czy zatrzyma się ona tylko na Ukrainie, wątpliwości ma niejeden obywatel. Czy mamy się czegoś obawiać?

Tak było, jest i pewnie będzie. Słowa Putina o tym, że rozpad ZSRR był ogromną tragedią powinny dać nam do myślenia. Imperium zewnętrze się rozpadło, wewnętrze ZSRR również, natomiast Rosja w tym momencie chce odbudowywać to imperium wewnętrzne, czyli w praktyce chce mieć jak największą kontrolę nad byłymi republikami, na przykład bałtyckimi. Dzisiejsza Rosja na pewno nie zaakceptowała status quo, co Putin wielokrotnie dawał do zrozumienia i to jest niebezpieczne, ten typ myślenia zagraża nam wszystkim.

Na ile możemy być spokojni, a na ile możemy odczuwać lekki niepokój?

Powinniśmy odczuwać lekki niepokój, w szczególności powinni czuć go politycy odpowiedzialni za nasze bezpieczeństwo, gdyż wiadomo że nic na świecie nie jest nam dane raz na zawsze. Uspokajanie opinii publicznej, że nic nam nie grozi, nie jest słuszne. Z drugiej strony jednak nie należy wpadać w panikę. Opinia publiczna powinna naciskać na władze i pytać, na ile jesteśmy przygotowani. Dzisiaj jest to bardzo ważne pytanie. Ogromną nadzieją napawa fakt, że młodzież jest teraz bardzo chętna, by wstępować do wojska i zasilać obronę terytorialną. Mam jednak nadzieję, że przyszłe silne oddziały nie będą potrzebne…

Czy przychodzą oni do armii z powodu patriotyzmu, czy może z innych pobudek?

To patriotyzm, ale też odczuwany przez nich niepokój. W społeczeństwie pojawia się refleksja, że nic nie jest dane nam na zawsze. Ludzie mają poczucie, że sytuacja strategiczna Polski nie jest zbyt dobra, a w razie jakiegokolwiek militarnego ataku trzeba być przygotowanym. Myślę, że nie chodzi tylko o modę, ale o podświadomą, lub nawet uświadomioną konieczność. Nastrój patriotyczny pojawił się w Polsce po otwarciu Muzeum Powstania Warszawskiego. Młodzi ludzie coraz więcej wiedzą o naszej przeszłości i wiedzą też, że historia lubi zaskakiwać.

Bardzo dziękuję za rozmowę.