„Mogę powiedzieć, że to nie jest koniec, lista współpracowników jest dłuższa. Po moich tekstach otrzymują listy z informacjami o kolejnych osobach. Tam pracuje też wiele porządnych osób które mają dużą wiedzą. Ich przypuszczenia odnośnie niektórych się potwierdzają” - mówił na prof. Sławomir Cenckiewicz odnosząc się do swoich doniesień na temat byłych esbeków pracujących w warszawskim ratuszu.
Jak dodawał na antenie Telewizji Republika:
„Ja mam wrażenie że wszedłem do lasu i nie widzę drogi wyjścia. Wszędzie są drzewa z napisami ZOMO, MO, SB”.
Zaznaczył, że jeśli wie się, kogo szukać, to również w inwentarzu ogólnodostępnym wypadają wspomniane nazwiska Ewy Gawor i jej współpracowników.
„To wiedza ogólnie dostępna dla każdego, kto chciał to znaleźć. Nie trzeba było szukać tajnych danych ani być członkiem kolegium IPN”
- dodawał.
Przypomniał też, że osoby pracujące w warszawskim ratuszu w dziale zarządzania bezpieczeństwem mają bardzo szerokie uprawnienia, dostęp do niejawnych informacji. Podkreślił, że osoby te nie powinny odpowiadać za bezpieczeństwo i fakt, że ukrywają swoją przeszłość, oznacza że „coś jest na rzeczy” i z jakiegoś powodu się jej wstydzą.
Gawor stwierdzała, że praca w systemie PESEL nie była niczym złym, na co Cenckiewicz odpowiada:
„To jakiś rodzaj wojny psychologicznej. Każdy esbek by relatywizował znaczenie swojej pracy w SB. Mówiłby że w każdym państwie są tajne służby. To zabawy psychologiczna. System PESEL był budowany by inwentaryzować osoby z wykształceniem wyższym, i wyższym niepełnym. Chodziło o doskonałą inwentaryzację społeczeństwa pod kątem m.in. poglądów”.
Podporucznicy Kiszczaka ze stołecznego Ratusza: Gawor-Michoń-Szymaniak. Tego taśmą nikt już nie zalepi! "Za Rafała!" pic.twitter.com/SqitkRXz5s
— Sławomir Cenckiewicz (@Cenckiewicz) 22 sierpnia 2018
dam/Telewizja Republika,Fronda.pl