Ten tekst warto przeczytać, bo pokazuje on, jak zwolennicy relatywizmu myślą o moralności, i uświadamia, że nawet jeśli szczerze szukają oni jakiegoś porozumienia, to nie są w stanie zrozumieć drugiej strony. Prof. Sadurski przyznaje, że także jego strona musi ustąpić w tym sporze, bo bez tego o porozumieniu nie może być mowy. „My, liberałowie, musimy uznać jasno i szczerze, że życie ludzkie - każde życie, na każdym jego etapie, od poczęcia - jest wartością, a zatem, że przerwanie ciąży jako zakończenie ludzkiego życia jest złem. Nie jest czymś analogicznym do wyrwania zęba albo do wycięcia wyrostka robaczkowego. Aby jednak dyskusja była możliwa, nasi oponenci muszą porzucić absolutyzm moralny, z którym nie sposób dyskutować: muszą uznać w dobrej wierze, że prawo nigdy nie będzie stuprocentowym wcieleniem czyjejś moralności absolutnej, która nie jest przecież podzielana przez całe społeczeństwo. Że nie wszystko, co jest moralne, musi być prawnie nakazane, a nie wszystko, co niemoralne - zabronione. W szczególności zaś muszą przyjąć, że nie na każdym etapie życie wymaga równej ochrony prawnej” - oznajmia.

Dlaczego takie zróżnicowanie ma być konieczne? Bo, jak wskazuje Sadurski zróżnicowanie poziomu ochrony życia nie byłoby potrzebne, gdyby zakaz przerywania ciąży nie pociągał za sobą żadnych kosztów - moralnych, psychologicznych, społecznych. Ale tak nie jest i dlatego sprawiedliwe prawo musi rozstrzygać o kolizjach rozbieżnych wartości. Zakaz aborcji chroni wartość życia na jego wczesnym etapie, ale jednocześnie jest formą dyskryminacji kobiet, bo skutki niechcianej ciąży nieproporcjonalnie srogo uderzają w kobiety. Zakaz aborcji może prowadzić do zagrożeń dla zdrowia i życia kobiet, gdyż stwarza kontrbodziec dla badań medycznych prowadzących do stwierdzenia takich zagrożeń. Może być pogłębieniem i utrwaleniem tragedii wynikającej z gwałtu lub kazirodztwa. Jest zawsze, z samej swojej natury, pogwałceniem uprawnienia kobiet do decydowania o własnych funkcjach reprodukcyjnych”.

„To są skutki, które dotyczą przede wszystkim kobiet; dlatego strona konserwatywna musi zdobyć się na pewien stopień empatii i zrozumienia, których brakuje w propozycjach panów (i niewiasty z katolickiej uczelni) z Komisji Kodyfikacyjnej. I my, liberałowie, i oni, konserwatyści rygoryści, możemy podjąć rozmowę, jeśli wspólnie przyjmiemy, że każde życie jest wartością, ale poziom ochrony prawnej życia powinien być stopniowalny. Dopiero gdy spotkamy się na tym gruncie (a - powtarzam - strona konserwatywna i tak milcząco przyjmuje założenie stopniowalności ochrony), można będzie zacząć rozmawiać o tym, w którym momencie wartość prawna życia staje się tak wielka, że wyklucza wszystkie uprawnienia z nią kolidujące. Czy optymalnym rozwiązaniem jest amerykańskie (w pierwszym trymestrze aborcja jest w pełni dostępna, w drugim semestrze może być regulowana przez prawo stanowe, w trzecim - zakazana), czy raczej niemieckie (aborcja w ciągu pierwszych 12 tygodni dopuszczalna także ze względu na stan psychiczny matki, choć z innych powodów, na przykład gdy ciąża jest skutkiem gwałtu lub kazirodztwa - również na dalszych etapach ciąży), czy może obecne polskie (aborcja dopuszczalna tylko w trzech przypadkach: zagrożenia dla zdrowia lub życia matki, poważnych uszkodzeń płodu lub ciąży wynikającej z przestępstwa)?” - pyta Sadurski.

I zachęca do debaty. „Bez rozumnego spotkania się na tym polu pogłębi się tylko wojna kulturowa. Z jednej strony - szaleństwo ogłupiającej histerii "antygenderowej", gdzie przerywanie ciąży, homoseksualizm i dyskusje o społecznych interpretacjach płci wrzucone zostaną, wraz z pedofilią, do jednego wora "cywilizacji śmierci". Wysunięte zostaną żądania już nie tylko absolutnej ochrony dzieci nienarodzonych ale i niepoczętych - jak w brawurowym twierdzeniu księdza profesora Franciszka Longchampa de Bériera, że dzieci mają prawo do naturalnego poczęcia. Z drugiej strony - nasilą się ostentacyjne, niemądre prowokacje typu ogłaszanie o zamierzeniach dokonania aborcji, zwłaszcza w święta religijne. Tak będziemy pogrążać się w polskim piekle. Będzie to przede wszystkim piekło kobiet” - przekonuje.

Problem polega tylko na tym, że strona konserwatywna nie może, jeśli chce pozostać konserwatywną, wyjść z absolutyzmu moralnego, a dyskusja o tym, które dzieci można zabijać jest zwyczajnie niemoralna, i oznacza piekło mordowanych dzieci... Mordowanych w zgodzie z literą prawa.

TPT/Wyborcza.pl