Portal Fronda.pl: W Wandei we Francji sąd nakazał usunięcie bożanarodzeniowej szopki z gmachu publicznego, gdyż „naruszała neutralność przestrzeni publicznej”. Jeżeli w okresie świątecznym ruguje się z miejsc publicznych symbole związane nie tylko z religią, ale i z wielowiekową tradycją, to świadczy to chyba wymownie o walce z chrześcijaństwem w społeczeństwach zachodnich?
 
Prof. Ryszard Legutko: Dziś do codzienności należą także wyroki sądów, które eliminują chrześcijaństwo z przestrzeni publicznej, a jednocześnie toleruje się różne akty wandalizmu wobec symboli religijnych. Każdego miesiąca w Europie dochodzi przecież do profanacji świątyni chrześcijańskich. Europę opanowała fala neopogaństwa i trudno powstrzymać się od analogii walki z religią która miała miejsce za komuny, z tym co teraz dzieje się „w białych rękawiczkach”. Efekty są właściwie takie same. Wtedy nie pozwalano na procesje Bożego Ciała poza kościołem, dziś wyrzuca się krzyż z przestrzeni publicznej. Można powiedzieć, że komuna była poniekąd prekursorem tego, co właśnie się dzieje. Oczywiście z różną intensywnością te procesy zachodzą w różnych krajach, we Francji są one szczególnie widoczne. Walczy się z symboliką świąt Bożego Narodzenia, ale stale walczy się także z ludźmi, którzy publicznie wyznają wiarę czy bronią zasad moralnych (które niekoniecznie muszą być identyfikowane z religią katolicką, jak np. godność życia poczętego czy małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny).
 
Czy szopka jako symbol religijny, usytuowana w miejscu publicznym w okresie chrześcijańskich świąt może w jakiś sposób naruszać „neutralność" tej przestrzeni?
 
Jeżeli ktoś uważa że przestrzeń publiczna ma być całkowicie wolna od symboli religijnych, to jest to pogląd absurdalny. Bo co w takim wypadku zrobić z kościołami, co zrobić z krzyżami na cmentarzach? Bo jeżeli nie może być szopki w miejscu publicznym, to dlaczego ma być krzyż przy ulicy albo na cmentarzu komunalnym?
 
A z drugiej strony, wierzących można obrażać, wprowadzając do kultury - jak w przypadku głośnej reklamy sieci Empik - symbolikę zupełnie negującą istotę obchodzonych świąt.
 
Jest to charakterystyczne dla dzisiejszego prawnie usankcjonowanego bezprawia. Reklama przejmuje funkcje ideologiczne, bo nie tylko oferuje produkty, ale koncerny wpisują się w jakieś ideologiczne krucjaty w imię „politycznej poprawności”. Pamiętamy, jak np. firma IKEA kilka lat temu wypuściła na rynek ofertę adresowaną do par homoseksualnych. Aby zachęcić, reklama ma bulwersować, natomiast koszty ewentualnych procesów sądowych i tak się zwrócą przez zysk ze sprzedaży - „a klienci za rok, może dwa i tak nie będą pamiętać”.
 
Do jakiej w takim razie instancji należałoby się udać domagając się poszanowania dla chrześcijańskich wartości, skoro sądy na całym świecie wydają stronnicze wyroki, a UE otwarcie wspiera wrogie Kościołowi lobby?
 
Niestety, politycy, którzy deklarują swoje przywiązanie do wartości, bywają często bardzo „ostrożni” jeśli idzie o obronę tych wartości na forum. Skoro pewne zjawiska są w ich krajach akceptowalne, to polityk nie bardzo chce ryzykować stygmatyzacji katolickiego czy chrześcijańskiego fundamentalisty. Jednak, z tego, co obserwuję, jeśli mają oni okazję by wspólnie wystąpić w obronie wartości, wypowiadają się bardzo stanowczo. Pod koniec ubiegłej kadencji Parlamentu Europejskiego odbyło się w parlamencie wysłuchanie w sprawie inicjatywy obywatelskiej „Jeden z nas” przeciwko Komisji Europejskiej, która finansuje działania na rzecz przerywania ciąży. Wielu moich kolegów z różnych krajów zajęło wówczas wyraźne stanowisko w obronie życia. Myślę, że problemem jest to, że ludzie opowiadający się po stronie wartości ciągle są rozproszeni.

Rozm. Emilia Drożdż