- Historia bombardowania Wielunia jest przecież znana - mówi prof. Wojciech Roszkowskim, historyk w rozmowie z "Dziennikiem łódzkim".

- Myślę, że to za sprawą symboliki Westerplatte: oblegana forteca, legenda heroicznej obrony, która zresztą też do końca nie jest prawdziwa, nie wszystko tam jest takie jasne i oczywiste. Ale wylansowano mit niezłomnej załogi, która się broniła przez tydzień, podczas gdy Wieluń został po prostu zbombardowany. - mówi profesor w odpowiedzi na pytanie, dlaczego w polskiej historii Wieluń "przegrywa" z Westerplatte.

Mit Westerplatte - według historyka - pojawił się "bardzo szybko, już w czasie wojny, a po wojnie był bardzo silny. Mocno w pamięć wbił się wiersz Gałczyńskiego. Dla Polaków obrona Westerplatte stała się symbolem niezłomnej obrony, to był podstawowy mit września 1939 roku. I nie był to mit zakazany w czasach PRL. Ta historia była nagłaśniana, bo akcentowano wojnę z Niemcami, w odróżnieniu od wojny z Sowietami, która w PRL nie istniała."

Prof. Roszkowski odniósł się także do pamięci o Wieluniu.

- Należy zabiegać o taką pamięć. Ja nie lubię słowa "martyrologia". Trudno stale pisać o klęskach, ale wydarzenia z historii, nawet tragiczne, trzeba opisywać. I trzeba o nich pamiętać, a zwłaszcza jeśli mamy do czynienia z bohaterską obroną albo dowodem barbarzyństwa naszych wrogów. Wieluń jest takim dowodem barbarzyństwa. Wieluń był pierwszym polskim miastem zaatakowanym przez Niemców, jeszcze przed godziną 4.45 rano. To atak na Wieluń był początkiem niemieckiej ofensywy. Miasteczko zostało zbombardowane, co było operacją militarnie zupełnie niepotrzebną. - mówi.

- Był to bombowy atak na miasteczko, a nie oddziały wojskowe. Tam zginęli cywile. Właściwie można powiedzieć, że to była zbrodnia wojenna. - dodaje.

KZ/dzienniklodzki.pl