Wstęp do moje nowej książki (wkrótce trafi do druku)

……………………………………

Od dawna zajmowałem się obronnością, wojskiem. Pamiętam jak za nieboszczki PRL w czasie jednej z rewizji mojego mieszkania esbecy skrupulatnie, z wielką uwagą przeglądali książki z nadzieją, że znajdą w nich coś trefnego. Księgozbiór był spory więc mieli co robić. I wówczas szef tej esbeckiej ekipy zwrócił uwagę, że mam dużo książek na tematy wojskowe. Spojrzał na mnie i z drwiącym uśmieszkiem powiedział, że do wojska takich jak ja nie wpuszczają więc ta wiedza, zgromadzona w mojej bibliotece, na pewno mi się nie przyda. Wiedziałem, że w LWP nie ma dla mnie miejsca. Kiedy odbywałem Zasadniczą Służbę Wojskową zgłosiłem się do dowódcy jednostki z zamiarem pójścia do szkoły oficerskiej. Wówczas pułkownik, który mnie traktował z życzliwością odradził. Usłyszałem: „Romek, ty prędzej dostaniesz wyrok niż oficerskie gwiazdki”. Okazało się, że uwagę politruków zwróciły moje poglądy na temat wojny 1920 roku i jako niepewny politycznie nie mogłem być awansowany na kaprala.

Po latach widać było, że esbek nie miał racji, w końcu trafiłem do wojska i to na ministerialne stanowisko, ale miał rację mój dowódca. W PRL za „obalanie” ustroju trafiłem bowiem na parę lat do więzienia, a gdy PRL się „obalił”, po doktoracie w Akademii Obrony Narodowej, zdałem też egzamin oficerski i gwiazdki dostałem.

Po 1989 roku coraz bardziej wsiąkałem w sprawy wojskowe odchodząc od działalności politycznej. Dwa razy byłem w MON, w 1992 roku krótko jako szef resortu, a w latach 1997-2001 zajmowałem się techniczną modernizacją armii na stanowisku sekretarza stanu I. zastępcy MON.

Uzyskałem habilitacje i odtąd na stanowiskach profesorskich w kilku uczelniach wykładałem przedmioty związane z obronnością i bezpieczeństwem narodowym.

Poznając dzieje Wojska Polskiego, analizując wojny i bitwy w których żołnierz polski uczestniczył, studiując prace teoretyków sztuki wojennej szukałem odpowiedzi na pytanie: co my Polacy powinniśmy zrobić, aby Polska nie musiała doświadczać tego wszystkiego co było jej udziałem od XVIII wieku, gdy straciliśmy niepodległość, a wielką Rzeczpospolitą agresywni sąsiedzi rozebrali wymazując nasze państwo z politycznej mapy Europy.

Odzyskanie niepodległości w 1918 r. okazało się zdarzeniem pozbawionym trwałości. W 1939 r. wybuchła wojna światowa w której ponownie straciliśmy niepodległość, zginęły miliony Polaków i w końcu zdradzeni przez sojuszników zostaliśmy wydani na łup zbrodniarzowi Stalinowi. Powstała kulawa satelicka państwowość „Polski Ludowej” w której Polacy znowu, tak jak w czasie zaborów, znaleźli się w niewoli.

Zryw wolnościowy 1980 r., któremu patronował i który wspierał wielki Polak papież Jan Paweł II, skuteczna i stanowcza polityka prezydenta Ronalda Reagana i w konsekwencji przegrana komunizmu, rozpad ZSRR sprawiły, że Polska znowu odzyskała suwerenny byt. Państwo polskie jako podmiot stanowiący o sobie znowu zjawiło się w gronie wolnych narodów. Wraz z tym pojawiło się jednak pytanie w jaki sposób powinniśmy zadbać o nasze bezpieczeństwo, aby nie trzeba było więcej toczyć walk w obronie zagrożonej niepodległości.

Procesy jakie zaczęły zachodzić na arenie światowej unaoczniły, że kwestia bezpieczeństwa Polski jest nadal nierozwiązana. Wprawdzie udało się uzyskać członkostwo w NATO, co wielu Polaków uznało za wystarczającą gwarancję istnienia państwa polskiego, ale dla każdego myślącego stawało się oczywiste, że zabezpieczenia sojusznicze w przyszłości mogą zaniknąć i możliwa będzie powtórka z września 1939 roku, kiedy broniąca się Polska czekała na pomoc sojuszników i jej nie otrzymała.

Kiedy uświadomiłem sobie, że tak jak w czasach II RP poszukujemy gwarancji bezpieczeństwa zabiegając o względy mocarstw uznałem, że w dziedzinie obronności trzeba szukać rozwiązań, które zapewnią Polsce bezpieczeństwo także wówczas, gdy pomocy sojuszniczej nie będzie.

Co należy zrobić, aby ten dylemat rozwiązać tłumaczy zaprezentowana książka. Złożyły się na nią moje teksty i wypowiedzi z ostatnich dziesięciu lat. Zaprezentowane pod kolejnymi datami pokazują, jakie kwestie budziły moje zainteresowanie i co w sprawach wojska, obronności uważałem za ważne, warte podniesienia. Każda część książki, czasem paru zdaniowa, a innym razem licząca kilka stron, jest odrębna całością. Jednak wszystkie one razem stanowią jedność i nawet czytane w dowolnej kolejności, bez zachowania chronologii dat, powinny pokazać czytającemu jaki jest proponowany przeze mnie sposób na zbudowanie systemu obrony gwarantującego Polsce bezpieczeństwo.

Plany modernizacji i rozbudowy sił zbrojnych przyjęte w Rosji zakładają, że w 2020 roku nasz sąsiad będzie dysponował armią, którą będzie można użyć realizując kremlowski zamiar odbudowy mocarstwowej pozycji w świecie. Obserwując kierunki politycznej aktywności Rosji nie można mieć wątpliwości, że regionem, który będzie chciała podporządkować sobie Rosja jest Europa Środkowo-Wschodnia, tzw. bliska zagranica, Ukraina, a jeśli NATO osłabnie także kraje nadbałtyckie i najprawdopodobniej Polska. Dlatego tak długo jak NATO chroni nasz region trzeba pilnie budować system obrony narodowej Polski wiążąc go ściśle z tym, czym będą dysponować państwa „Trójmorza”. Polska nie może ponownie znaleźć się w takim położeniu jak II RP w latach II wojny światowej.

Zapewne jakiś złośliwiec powiedział, że myślenie ma kolosalną PRZESZŁOŚĆ. Zdarza się, że wspominając jakieś niemiłe zdarzenie nabieramy przekonania, że postępując inaczej można go było uniknąć. Zdolność przewidywania skutków tego co robimy lub nie jest rzeczą bardzo cenną, zwłaszcza, gdy nasze działania mogą decydować o losach innych ludzi. Zdolność przewidywania jest konieczna szczególnie w przypadku osób sprawujących rządy w państwie. 

Książka nosi tytuł „Stracone Dziesięciolecie” bowiem rozważając czas jaki byłby potrzebny do zbudowania proponowanego systemu obrony założyłem, że zajmie to dziewięć lat. Uważam, że lata 2007-2017 można było poświecić na wykonanie takiej pracy. Niestety, nie zrobiono tego. 

Napisał mistrz Jan Kochanowski:

Cieszy mię ten rym: "Polak mądry po szkodzie";

Lecz jeśli prawda i z tego nas zbodzie,

Nową przypowieść Polak sobie kupi,

Że i przed szkodą, i po szkodzie głupi.

 

Romuald Szeremietiew

dam/salon24.pl