„…wbrew pozorom – nie jest to uderzenie w kler. To śmiertelny cios zadany narodowi, społeczności, rodzinie, człowiekowi. To sposób na odarcie go ze wszystkiego, co dobre. To próba odebrania mu wiary i nadziei.” 

Mieszkamy z żoną w małej podwarszawskiej miejscowości. Jest w niej wiele drzew i wśród takich drzew stoi kościół. Pamiętamy dobrze jak z wielkim trudem, w czasach PRL, nieżyjący dziś nasz proboszcz budował ten kościół (msze św. były odprawiane w małym baraczku, w którym też braliśmy z żoną ślub). Dziś w każdą niedzielę idziemy na mszę do naszego kościoła w którym spotkamy obecnego proboszcza. Przyszedł do nas z seminarium, gdzie był wykładowcą i wychowawcą, potrafi powiedzieć mądre i poruszające kazanie. Jest też bardzo sprawnym i dobrze zorganizowanym administratorem – żona sekretarzuje radzie parafialnej, ja zwykle przepisuje „na czysto” protokoły z posiedzeń rady mogę więc przekonać się jakie sprawy są załatwiane i na co idą pieniądze zbierane na tacę.

Proboszcz często zaprasza ciekawych ludzi. Ostatnio był u nas były żołnierz zawodowy WP, który będąc na Bliskim Wschodzie poruszony dolą syryjskich dzieci odszedł z wojska założył fundację Orla Straż i zbiera środki dzięki którym pomaga potrzebującym – po jednej z mszy mówił o tym do nas, wielu wzruszył, dostał wielkie brawa, sypnęliśmy groszem.

Co pewien czas odwiedzają nas misjonarze, zakonnice, zakonnicy, księża, posługujący na misjach w krajach afrykańskich. Mówią nam o swojej działalności prosząc o modlitwę i wsparcie materialne bowiem trzeba gdzieś wybudować szkołę, studnię, lub tylko zapewnić wyżywienie dzieciom przebywającym w domu opieki. Zbieramy pieniądze i wiem, że dzięki nim powstała co najmniej jedna szkoła i zbudowano kilka studzien. Pamiętam radość jednej z misjonarek, gdy powiedziała nam zebranym w kościele, że dzięki naszym pieniądzom dzieci z "jej" domu opieki w Kamerunie będą miały co jeść przez pół roku.

Jeden z naszych parafian organizuje sam akcje pomagania w Afryce, ostatnio przywiózł na leczenie chłopca z ciężką wadą (nie mógł chodzić). Zbieraliśmy w parafii środki na operację, utrzymanie chłopca i jego matki. I oglądaliśmy radość i na czarnej buzi chłopczyka oraz wdzięczność jego matki, gdy leczenie zakończyło się pełnym sukcesem i oboje wracali do domu, do Afryki.

Czasem w naszym kościele odprawia mszę czarnoskóry kapłan, który przyjechał na studia w Polsce. Mówi już dość dobrze po polsku i powiedział nam, że zakochał się w Polsce, a Polacy są przyjaznymi, wspaniałymi ludźmi.

Przed świętami Bożego Narodzenia i Wielkiej Nocy odwiedza nasz kościół dwoje śpiewaków operowych z Tarnopola. Ukraińcy piękną polszczyzną i świetnymi głosami w czasie nabożeństw śpiewają kalendy, są też ich koncerty w naszym kościele.

W każde wakacje odwiedza nas polski ksiądz z Białorusi, odprawia u nas mszę św. i zbiera pieniądze na remont kościoła, w którym pełni swoją posługę na Wschodzie.

Wraz z proboszczem posługuje kilku księży, jeden starszy, piszący wiersze, kilku młodych, przychodzących do naszej parafii na praktykę. Są to bez wyjątku kapłani oddani Bogu, traktujący bardzo poważnie swoje powołanie i nas wiernych, przychodzących do kościoła, do spowiedzi, szukających też duchowego wsparcia. Byłem zaskoczony mądrością i głębią myśli spowiadającego mnie młodego księdza. Powiedziałem nawet żonie, że skoro są tacy młodzi księża, to można być spokojnym o przyszłość Kościoła w Polsce.

Powiem trochę górnolotnie, że wiara w Boga, cześć dla Matki Bożej Wspomożenia Wiernych i miłość do naszej Ojczyzny wypełniają nasz kościół i temu służą nasi kapłani.

Reżyser Wojciech Samrzowski nakręcił film „Kler”. Mówią jego twórcy: " Nasz film to wizja artystyczna oparta na wielu prawdziwych wydarzeniach, sytuacjach, które miały miejsce gdzieś i kiedyś. To niezwykle poruszająca, ale równocześnie prawdziwa historia." Wiemy z licznych wypowiedzi na temat filmu, że te „prawdziwe wydarzenia” są mało chwalebne, a film pokazuje zło pleniące się wśród duchownych. Marzena Nykiel pisze na łamach tyg. „Sieci” (nr 35/2018): „Dla ludzi należących do Kościoła i dobrze go znających zwiastun (tzw. trailer zapowiadający film - RSz) film wypada wyjątkowo słabo. Płytki, powierzchowny, naiwny. Opowiadany z perspektywy człowieka „spoza”, posługującego się rażącymi uproszczeniami. Dialogi i sceny są kalką marnych dowcipów, a nie odzwierciedleniem autentycznego życia, nawet jeśli miałoby być słabe i ułomne. Jednostkowe przypadki, które pewnie się zdarzają wśród księży, tak jak w każdej innej grupie społecznej czy zawodowej, wyrastają tu do kategorii ogółu i normy. Nie brakuje też profanacyjnych nakładek skojarzeniowych, takich, które młodzież błyskawicznie wchłonie i przeniesie na własne postrzeganie duchownych. Skandaliczna drwina z sakramentów i nieustające pijaństwo podprowadzone nawet w kontekście Ostatniej Wieczerzy. Widzowie dowiedzą się z filmu, jaka jest „wielka tajemnica wiary” – „złoto i dolary”. Scena jest tak sugestywna, że trudno będzie ją wyprzeć z wyobraźni podczas Eucharystii.”

Co więc jest tą prawdą – moje spojrzenie człowieka wierzącego, uczestniczącego w życiu parafii, czy spojrzenie kogoś pozbawionego wiary w Boga, który widzi tylko z zewnątrz budynek kościoła przejeżdżając obok niego samochodem?

Jeden z biskupów wypowiadając się w związku z filmem „Kler” powiedział, że ludzie są grzeszni i zdarza się, że grzeszą kapłani. Powstaje jednak pytanie czy w Kościele to grzech dominuje i o nim stanowi, czy też dobro jakie widzimy chociażby w postawach takich ludzi Kościoła jak święci Maksymiliana Kolbe i Jan Paweł, Błogosławiony Jerzy Popiełuszko, Sługa Boży Stefan Wyszyński. Dlatego zanim postawimy kwantyfikator ogólny oznaczający, że grzeszne zło jest prawdziwe dla całego Kościoła zastanówmy się, czy to jednak nie jest tylko wyjątek, coś obcego dla Kościoła, rodzaj dywersji, która ma osłabić wpływ nauki Kościoła na ludzi.

Musi też dziwić, że tropiący zło wśród duchownych i twierdzący, że w ten sposób chcą ujawniać prawdę i Kościół naprawiać to ludzie nie uczestniczący w życiu wspólnot kościelnych, a nawet nie wierzący w Boga zajadli antyklerykałowie.

Jest jeszcze inny aspekt ataków na Kościół katolicki w Polsce. Mówi Aleksander Dugin, nazywany ideologiem Putina: „Trzeba rozkładać katolicyzm od środka, wzmacniać polską masonerię, popierać rozkładowe ruchy świeckie, promować chrześcijaństwo heterodoksyjne i antypapieskie. Katolicyzm nie może być wchłonięty przez naszą tradycję, chyba że zostanie głęboko przeorientowany w kierunku nacjonalistycznym i antypapieskim”. Rosyjski strateg w katolicyzmie Polaków upatruję główną przeszkodę w planach opanowania Polski utrudniającą budowę imperium eurazjatyckiego „od Władywostoku do Lizbony”. Warto chyba o tym pamiętać zanim zacznie się przyklaskiwać wszystkim twierdzącym, że zło opanowało Kościół w Polsce. I warto chyba dostrzec jaka jest prawda, a nie bezmyślnie powtarzany fałsz. 

Z czasów PRL zostały nam przedstawione przez reżysera Stanisława Bareję pojęcia prawdy czasu i prawdy ekranu. Kpiarz Bareja wyjaśniał, że mamy „prawdę czasu”, faktyczną prawdę, ale jest też „prawda ekranu”, propagandowa, fałszywa, którą ma kreować film. To dlatego, że Lenin, przywódca bolszewickich zbrodniarzy, posługiwał się filmowym fałszem, taką właśnie „prawdą ekranu”, w propagowaniu komunizmu i dlatego zresztą uważał, że: "Film jest najważniejszą ze sztuk". Można odnieść wrażenie, że ta leninowska „tradycja” zaśmieca umysły części filmowców i dlatego co pewien czas na ekranach polskich kin pojawia się kolejna „prawda ekranu” .

Zacytujmy na koniec jeszcze opinię redaktor Marzeny Nykiel o filmie Smarzowskiego: „…wbrew pozorom – nie jest to uderzenie w kler. To śmiertelny cios zadany narodowi, społeczności, rodzinie, człowiekowi. To sposób na odarcie go ze wszystkiego, co dobre. To próba odebrania mu wiary i nadziei.” „Ideolog Putina” Dugin powinien pochwalić twórców filmu „Kler”.

Romuald Szeremietiew

salon24.pl