Fronda.pl: Zaskoczyło coś Pana w przemówieniu prezydenta Donalda Trumpa na placu Krasińskich?

Prof. Romuald Szeremietiew: Zaskoczyło mnie przede wszystkim polonocentryczne - można by powiedzieć - ustawienie przemówienia przez prezydenta USA. Do tego Donald Trump odniósł się nie tylko do historii Polski wskazując jej ważne momenty, ale również podniósł to, co jego zdaniem jest w Polakach najcenniejsze i powinno uwidaczniać się współcześnie. Prezydent USA powiedział przecież, że wartości przyjmowane przez Polaków powinny być podstawą obrony cywilizacji Zachodu. To rzeczywiście było zaskakujące.

Wielu komentatorów mówi o tym, że dziś chyba żaden przywódca Europy Zachodniej nie mógłby wygłosić podobnego przemówienia. Zgadza się Pan z tym?

Trudno się z tym nie zgodzić. Myślę, że i wśród polskich polityków z największym trudem można by wyszukać takiego, który mógłby podobne przemówienie wygłosić.

A jak Pan ocenia wątki dotyczące konkretnych spraw w tym przemówieniu, chociażby odwołanie się do artykułu 5. NATO?

Powiedziałbym, że to są dość standardowe rzeczy. Było oczywiście pytanie, czy prezydent Trump potwierdzi znaczenie artykułu 5. Traktatu Waszyngtońskiego o wsparciu sojuszniczym, ale byłoby też dziwne, gdyby tego nie zrobił. Stany Zjednoczone tworząc NATO przyjęły takie zobowiązanie, tak samo zresztą jak Polska i inni członkowie NATO. Taka jest istota Sojuszu – „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”. Stąd nie zaskoczyła mnie wypowiedź prezydenta USA na temat artykułu 5., natomiast jest ciekawsza rzecz w tym wystąpieniu.

Co ma Pan na myśli?

Podkreślany przez komentatorów emocjonalny polski akcent prezydent USA w wystąpieniu powiązał ze sprawami bardzo praktycznymi i z konkretnym zamiarem realizowanym przez prezydenta Polski Andrzeja Dudę i prezydent Chorwacji Kolindę Grabar-Kitarović. Mam tu na myśli kompleks zagadnień związanych z koncepcją budowania bloku Trójmorza. Widzimy, że prezydent USA zjawił się w Warszawie w momencie, kiedy odbywało się spotkanie prezydentów państw Trójmorza. Trump był obecny na tym posiedzeniu i podkreślił znaczenie tej inicjatywy również w swoim wystąpieniu na placu Krasińskich. Mówił, że jest ona ważna, a Stany Zjednoczone ją popierają, chcą się w nią zaangażować. Przy tym, co bardzo istotne, podkreślał zaangażowanie w sprawy związane z gospodarką, a mniej akcentując militarne aspekty takiej współpracy. W moim przekonaniu to słuszne podejście. Silne związki gospodarcze spojone odpowiednią infrastrukturą to fundament bliskiej współpracy politycznej. Tak postępowano w Europie Zachodniej – najpierw powstała Europejska Wspólnota Węgla i Stali, następnie Europejska Wspólnota Gospodarcza i dopiero później Unia Europejska, a więc wspólnota polityczna. Podobne podejście jest udziałem twórców wspólnoty Trójmorza. Ostatnia deklaracja przywódców państw Trójmorza przyjęta w Warszawie i podpisane umowy chorwacko-polskie odnoszą się do budowania wspólnej infrastruktury i powiązań gospodarczych. Silne związki gospodarcze, podkreślmy to raz jeszcze, będą mocnym fundamentem budowli nazwanej Trójmorzem.

Istotną rolę odgrywa również wymieniona przez Trumpa kwestia dostaw, jak to ujął, „alternatywnych źródeł energii”?

To, że gaz amerykański ma się pojawić (poprzez Polskę) w regionie Europy Środkowo-Wschodniej, będzie poważnym umocnieniem państw regionu i… osłabieniem możliwości politycznych Rosji. Kreml swoją politykę uprawia prężąc muskuły militarne, ale wykorzystuje też pozycje monopolisty w dostawach surowców energetycznych stosując różne formy nacisku – np. tym, którzy nie chcą słuchać Rosji sprzedaje gaz bardzo drogo. Nasz region Europy, jeżeli będzie miał dostawy amerykańskiego gazu, będzie odporny na rosyjskie naciski. Moskwa nie będzie mogła grozić wyłączeniami dostaw gazu, jak to robiła dotąd.

A jak traktować samą inicjatywę Trójmorza? Myśli Pan, że w Europie Zachodniej niechętnie spoglądają na tę inicjatywę?

Kanclerz Angela Merkel przemawiając w Bundestagu powiedziała: „Musimy w większym niż dotychczas stopniu umożliwić niektórym krajom członkowskim pójście do przodu, podczas gdy inne (kraje) nie będą brały w tym udziału lub włączą się później”. Także prezydent Emanuel Macron mówił, że państwa UE mogą podejmować różne działania w których nie wszyscy członkowie Unii muszą uczestniczyć. Skoro my z Europy Środkowo-Wschodniej nie powinniśmy się obrażać, że jakieś państwa z Europy Zachodniej budują bliższe związki między sobą, chociażby w strefie euro, to tym bardziej państwa zachodnioeuropejskie nie powinny dezawuować współpracy zakreślonej w koncepcji Trójmorza. W końcu w tej koncepcji uczestniczą bez wyjątku państwa unijne, tyle, że ze wschodniej części UE.

Dziękuję za rozmowę.