Tomasz Wandas, Fronda.pl: Jak ocenia Pan Profesor to co dzieje się obecnie w Syrii między ­USA a Rosją?

Prof. Romuald Szeremietiew: Wydarzenia w Syrii trzeba brać w kontekście pewnych wcześniejszych zdarzeń. Pierwszą kwestią jest wystąpienie prezydenta Putina, który przed wyborami prezydenckimi w swoim kraju podczas jednego z przemówień oświadczył, że Rosja uzyskała systemy broni o straszliwej sile zniszczenia, wobec których Zachód będzie bezsilny. Ogłosił przy tym, że Zachód musi poważnie potraktować interesy Rosji, bowiem Kreml, gdyby jego oczekiwania nie zostały spełnione, nie zawaha się użyć tej broni. To co obecnie dzieje się w Syrii będzie testem, na ile Kreml jest gotów spełnić swe groźby zakładając, że Zachód nie ustąpi.

Według dziennika „Kommiersant” sztaby sił zbrojnych Rosji i USA prowadzą rozmowy w sprawie Syrii. Rosyjscy wojskowi mają też kontaktować się z NATO za pośrednictwem Turcji.

Trudno stwierdzić na ile rosyjska gazeta podaje prawdziwe informacje.

Gdyby to jednak była prawda, dlaczego rozmowy między USA a Rosją miały by odbywać się za pośrednictwem Turcji?

Turcja mogłaby być pośrednikiem, bowiem ma stosunkowo dobre relacje z Rosją, a równocześnie jako członek NATO utrzymuje sojuszniczą relacje ze Stanami Zjednoczonymi. Jeśli USA chciałby uniknąć działań, które mogłyby wywołać otwartą wojnę z Rosją, to konsultacje za pośrednictwem Turcji byłyby użyteczne. Sama Turcja natomiast może być zainteresowana odegraniem roli pośrednika bowiem przy okazji będzie miała możliwość ugrania różnych ważnych dla niej spraw.

Dlaczego Putin tak twardo wspiera Asada?

Putin buduje rosyjskie imperium i korzystając z reżimu Asada w Syrii wzmocnienia rosyjskie wpływy w rejonie Bliskiego Wschodu. Obszar, na którym znajduje się Syria, z rosyjskiego punktu widzenia jest bardzo ważny – to tu toczy się gra z USA, o to kto będzie miał decydującą, dominującą pozycję. Całkiem niedawno prezydent Trump zapowiadał, że wojska USA wkrótce wycofają się z Syrii, Putin zdaje się uznał, że może to wykorzystać.

Czy w Syrii toczy się gra wyłącznie między dwoma mocarstwami?

Nie, podmiotów jest znacznie więcej. W islamie rywalizują tam między sobą dwa wielkie odłamy muzułmańskie, sunnicki i szyici. Mamy sunnicką Arabię Saudyjską skonfliktowaną z szyickim Iranem. Ostatnio wspierani przez Iran szyiccy rebelianci dokonali ataku rakietowego na stolicę Arabii Saudyjskiej, Rijad.  Ważnym uczestnikiem toczącej się gry jest Izrael postrzegający Iran jako śmiertelne dla siebie zagrożenie. Premier Benjamin Netanjahu oskarża Iran o "bezczelnie naruszenie suwerenności Izraela" uznając odpowiedzialność Iranu oraz "jego syryjskich gospodarzy”. No i mamy mocarstwo tureckie pod przywództwem ambitnego prezydenta Erdogana.

Czego chciałaby Turcja?

Turcja rzeczywiście chciałaby upadku reżimu Asada, co jest sprzeczne z oczekiwaniami Rosji, ale z drugiej strony chciałaby bardzo ograniczyć wpływy kurdyjskie, gdy Kurdów wspierają Stany Zjednoczone. Zatem Syria sama w sobie jest miejscem, w którym może, a nawet można powiedzieć musi dojść do konfliktu o wymiarze regionalnym, a może nawet światowym. Nie wygląd to dobrze.

Dla kogo obecna sytuacja w Syrii jest najkorzystniejsza?

Wydaje mi się, że dla Izraela. Co prawda Izrael ma problemy związane z Palestyńczykami, jednak jeśli Amerykanie zaangażują się mocniej w regionie, to oczywiście pozycję Izraela będzie wzmocniona. Zwłaszcza w kontekście zagrożenia, jakie generuje Iran wchodzący coraz mocniej na tereny syryjskie. Dlatego na chwilę obecną, moim zdaniem, najwięcej wygrywa Izrael.

Dziękuję za rozmowę.