W mediach powstało zawirowanie, gdy ogłoszono sondaże pokazujące poważny ubytek słupka poparcia dla PiS. Pojawiły się pytania, czy to stała tendencja, czy tylko okresowe wahniecie nastrojów respondentów. Niewątpliwe są jednak przyczyny sprawiające, że słupek PiS - ciągle wysoki - zmalał o kilka, a może nawet kilkanaście punktów i wzrosło poparcie dla opozycji, w tym nieznacznie dla PO. Przyczyny tego wydają się oczywiste. PiS podejmując działania w słusznych i potrzebnych sprawach robił to niezręcznie i w efekcie osiągał rezultaty odwrotne do zamierzonych. To sprawiło, że jest gorzej postrzegany, także przez ludzi popierających dotąd obóz rządzący i przydaje zwolenników jego oponentom. Najpierw przecież niezbyt udatnie zaprojektowano i wdrażano reformę sądownictwa, a jest oczywiste, że trzeba ją koniecznie przeprowadzić, następnie było potknięcie przy nowelizacji ustawy o IPN, gdy trzeba bronić dobrego imienia Polski i ostatnia sprawa - ustawa degradacyjna, gdy jest oczywiste, że ci, którzy zhańbili się działaniami szkodzącymi Polsce nie mają prawa do polskich stopni wojskowych.

Co było w tych słusznych działaniach PiS niezręczne? Okazało się, że stanowiąc prawo nie wystarczy racja dla której chcemy je wprowadzać, nie wystarczy większość parlamentarna gwarantująca jego uchwalenie. Trzeba mieć coś jeszcze – Polska jest członkiem ważnych wspólnot międzynarodowych, Sojuszu Północnoatlantyckiego NATO i Unii Europejskiej dlatego stanowiąc polskie prawo trzeba uwzględniać nie tylko wymiar krajowy, ale też mieć zrozumienie dla zamierzonych działań także poza Polską, w stolicach państw sojuszniczych. Można się obruszać podnosząc, że to narusza polską suwerenność, ale jeśli chcemy zachować członkostwo w NATO, które jest ważne dla bezpieczeństwa militarnego Polski i widzimy drogę rozwoju naszej gospodarki w ramach UE, to musimy zadbać o zrozumienie w tamtych gremiach. To jest dla rządzących trudne, bowiem przeciwnicy rządów PiS znajdują stosunkowo łatwo wsparcie poza granicami Polski. Opozycja otwarcie mówiła, że do walki z rządem PiS wykorzysta nie tylko „ulicę”, czyli demonstracje, ale i „zagranicę”, ośrodki i polityków spoza Polski. Z tym jednak trzeba koniecznie poradzić. W procesie naprawiania państwa polskiego trzeba uporać się z takimi ograniczeniami.

Obrażanie się na zagranicznych partnerów i potęgowanie sporów, a tak się działo, przy braku skutecznych prób wyjaśniania polskiego stanowiska, zaprowadzi państwo polskie w ślepy zaułek. Może nawet w skrajnej postaci grozić utratą członkostwa w NATO – co ucieszyłoby bardzo Rosję i jakimś Polexitem w przypadku UE, co też nie zmartwiłoby prezydenta Putina. A Polacy nie chcą ani jednego, ani drugiego. Tymczasem gremiom kierowniczym obozu Dobrej Zmiany wydawało się, że można szybko zrobić wiele rzeczy dysponując większością w sejmie, zwłaszcza, że opozycja okazywała się wyjątkowo nieudolna i słaba. W pewnym momencie rządzący zaczęli tracić poczucie rzeczywistości bo robiąc wspomniane wyżej posunięcia, zapomnieli, że Polska nie jest samotną wyspą. U niektórych polityków Zjednoczonej Prawicy pojawił się zresztą rodzaj zawrotu głowy od odnoszonych dotąd sukcesów. A z tego zwykle wynikają różne kłopoty – pamiętamy jak Donald Tusk mówił, że PO nie ma z kim przegrać.

W tym miejscu pojawia się w polskiej polityce prezydent Andrzej Duda. Jego postawa, a zwłaszcza zastosowane przez niego weta, nie przypadły do gustu części polityków Prawa i Sprawiedliwości. Ze strony zwolenników tych polityków na prezydenta lunęła nawałnica oskarżeń i zarzutów o zdradę, sprzyjanie przeciwnikom PiS, a nawet pomawianie o jakieś działania agenturalne na rzecz wrogich ośrodków. Tymczasem wiele wskazuje, że Andrzej Duda dostrzegając międzynarodowe uwarunkowania skuteczności rządów w Polsce swoimi działaniami uratował obóz Dobrej Zmiany od katastrofy. Stworzył przestrzeń, w której władze RP mogą wykazywać racjonalność swych zachowań i tłumaczyć ich sens w Brukseli, Berlinie, Paryżu, Waszyngtonie. Tego krytycy prezydenta najwyraźniej nie dostrzegają. Chociażby taki drobiazg - Prezydent wetując ustawę degradacyjną jako powód podał przepisy pozbawiające stopni wojskowych bez trybu odwoławczego. Konstytucjonalistka prof. Genowefa Grabowska stwierdziła, że ustawa degradacyjna jest obarczona takim właśnie poważnym błędem prawnym. Dotknięci tym przepisem mogliby składać skargi do instytucji unijnych, a Trybunał w Strasburgu w podobnych sprawach już orzekał wysokie odszkodowania – ostrzegła prof. Grabowska. Wetując ustawę prezydent Duda uchronił więc Polskę przed płaceniem odszkodowań. Z tego też powodu przepisy ustawy degradacyjnej muszą być inaczej sformułowane.

Wskażmy, że w sprawach sądownictwa i ustawy o IPN ostatecznie trzeba było szukać kompromisowych rozwiązań na gruncie zagranicznym. Takie działania, za aprobatą przywódcy obozu Dobrej Zmiany, Jarosława Kaczyńskiego, zostały przez rząd podjęte, a to pośrednio wskazuje, że prezydent Duda miał rację, a nie mieli jej jego zapalczywi krytycy. Prezes Kaczyński wysunął na pierwszy plan Mateusza Morawieckiego, odeszli z rządu ministrowie, którzy przysparzali kłopotów - Jarosław Kaczyński wnioski wyciągnął. Zastanawia, że tego zachowania nie rozumieją PiS-owscy radykałowie, którzy chcieliby na oślep przeć do przodu nie zważając na skutki swoich działań.

Miejmy nadzieję, że w obozie rządzącym przeważają ci, którzy potrafią leczyć się z obecnych zawinionych przypadłości i w czym, warto podkreślić, pomaga też polityka prezydenta Dudy. Czy krytycy prezydenta ostatecznie to zaakceptują? Jak na razie z tej strony słyszymy, że Prezydent Duda traci ich poparcie. Mówi jeden polityk PiS: „nie będę na niego (Dudę) głosował”, a jeszcze inny, krytykując weto ustawy degradacyjnej grzmi: „To cofnięcie Polski do etapu umów w Magdalence”. Językiem wrogim, często wulgarnym wobec prezydenta reagują na portalach społecznościowych „stojący murem” za usuniętymi z rządu ministrami. Życzą otwarcie prezydentowi jak najgorzej. Nie zdają sobie sprawę, że postępują niczym mały Jasio, który na złość mamie chciał uszy sobie odmrozić.

Obozowi Dobrej Zmiany trzeba życzyć więcej zrozumienia sytuacji w jakiej Polska musi funkcjonować. Jego politykom potrzebne są rozwaga i mądre zachowania, pragmatyczne działania i… utrzymanie władzy, także dlatego, że ten obóz, przy wszystkich niedostatkach i wadach, rokuje najlepiej jeśli idzie o budowanie Polski niepodległej.

Prof. Romuald Szeremietiew

dam/salon24.pl