Opis ten - poza łagodniejszymi sformułowaniami - w pełni zgodny, z tym, co napisałem w weekend. „Wkłuwa się do żyły pępowinowej i podaje się środek, który zatrzymuje akcję serca. W sensie dolegliwości bólowych to jest dla dziecka...” i tu dziennikarka przerywa: „najlepsze?”. A profesor zręcznie unika odpowiedzi: „trudno w tej sytuacji używać takiego słowa. W Wielkiej Brytanii to jest dopuszczalne”.

I dodaje, że część dzieci rodzi się żywa. „Jeśli do 24. tygodnia ciąży dziecko rodzi się w efekcie terminacji, to z reguły jest martwe. Umiera jeszcze przed porodem. Zdarzają się, choć bardzo rzadko, oznaki życia. jeśli rodzą się dzieci, o których wiemy, że będą żyły godzinę albo dzień, to nie powinniśmy ich reanimować”. I to by było na tyle w kwestii aborcji eugenicznych.

TPT/Wprost