Fronda.pl: Spodziewał się Pan nasycenia tak licznymi wątkami historycznymi przemówienia prezydenta Donalda Trumpa?

Prof. Radosław Żurawski vel Grajewski, historyk, Uniwersytet Łódzki: Przyznam, że spodziewałem się generalnie pozytywnego dla Polski wystąpienia, ale ów poziom nasycenia odniesieniami do historii Polski zaskoczył chyba większość słuchaczy. Wszyscy zastanawiamy się dlaczego i skąd aż tyle tych wątków znalazło się w przemówieniu prezydenta Trumpa, przypuszczając, że zapewne nie osobiście on, ale jacyś jego doradcy pilnie odrobili pracę domową. Bez względu na to jednak czyja to zasługa, to myślę, że Polacy powinni być mile zaskoczeni aż tak licznymi odniesieniami do historii w sposób, który jak sądzę, wszystkim nam przynosi satysfakcję.

Co jeszcze zwróciło Pana uwagę w tym aspekcie historycznym w przemówieniu prezydenta Trumpa?

Przemówienie Trumpa pokazało również, że choć sami mamy czasem zawahania, żeby publicznie opowiadać o naszej przeszłości w tak podniosłym tonie, ktoś z zewnątrz mówi o niej w ten sposób, w jaki lubimy o niej myśleć. To tym bardziej utwierdza nas w przekonaniu, że nasza postawa związana z odnoszeniem się do własnej historii, pewnych tradycji patriotycznych, a także do wiary w Boga jest silnie umocowana w cywilizacji północnoatlantyckiej. Okazało się, że nie wszystkie ośrodki tejże cywilizacji, stawiane nam obecnie za wzór, prezentują tą samą narrację we wskazanych kwestiach. Są bowiem takie wśród nich, które są nam mentalnie bliższe, chociaż geograficznie bardziej odległe. Wydaje się więc, że to był ten język i sposób myślenia, który nam odpowiada, trafia do naszych przekonań i leczy nas z jakichś kompleksów czy obaw. Cieszymy się, że ktoś postawił przed oczy światowej opinii publicznej podobne wartości. Myślę, że to jest to przemówienie, które jak twierdzi większość komentatorów, zostanie w annałach historii i będziemy je długo wspominać.

Jakieś konkretne odwołania Donalda Trumpa do naszej historii zwróciły Pana uwagę? Chyba nietypowe było odwołanie się do historii wcześniejszej niż XX wiek, a więc do czasów rozbiorów?

O ile odwoływanie się do postaci Tadeusza Kościuszki i Kazimierza Pułaskiego wydaje się naturalne i częste w relacjach polsko-amerykańskich, o tyle dobitne wspomnienie epoki rozbiorów, w której byliśmy w niewoli było rzeczywiście zaskakujące. Trump podkreślił, że utraciliśmy ziemię, ale nie złamano naszego ducha. Sama świadomość długości owego okresu niewoli, która przez sąsiadów była przecież spowodowana i odniesienie jej do bitwy warszawskiej, a także września 1939 roku, jak i do powstania warszawskiego, a w dalszej perspektywie do współczesności mogło zrobić wrażenie. Prezydent Trump zwrócił moją uwagę również tym, że na każdym kroku podkreślał wartość podstawową, a więc niezłomność ducha, która ma swoje oparcie w wierze w Boga, w przywiązaniu do tradycji i w silnej rodzinie oraz to, że bez podstawowych wartości potęga militarna czy gospodarcza może okazać się niewystarczająca, gdy zabraknie woli działania w obronie cywilizacji. Było to więc zaskakujące, głębokie przemówienie zważywszy na dotychczasowy image prezydenta Trampa kreowany przez znaczną część nieprzychylnych mu światowych mediów. Rzeczywiście zgadzam się z opinią, że dotychczas żaden prezydent Stanów Zjednoczonych, tak jak chyba żadna z głów obcych państw nie zdołała do nas tyle powiedzieć, w tak wyraźny sposób w jednym przemówieniu. Dostrzegając sformułowania właściwe tego typu wystąpieniom i pewne chwyty socjotechniczne, cały speech robił wrażenie autentycznego i wypływającego z przekonań samego prezydenta, który mówił do Polaków i o Polakach dużo.

To wymiar nazwijmy moralno-ideowy wystąpienia prezydenta Trumpa. Jakie kwestie polityczne poruszył według Pana Trump?

Kwestie polityczne można pewnie skrótowo ująć w sformułowaniu, według którego Stany Zjednoczone wyraźnie potwierdzają swoje zobowiązania sojusznicze względem Polski i NATO, są zdeterminowane, aby zapewnić także bezpieczeństwo energetyczne nie tylko Polski, ale i całego regionu, są też gotowe do obrony wspólnych wartości cywilizacji północnoatlantyckiej przeciwko wszelkim jej zagrożeniom. To powiązanie wartości moralnych i tradycji ideowych z interesem gospodarczym wydaje się solidną podstawą wszystkich deklaracji, opierających się jak z tego wynika nie tylko na emocjach (które być może temu towarzyszą), ale także mających silną podstawę w realnej wspólnocie bieżących celów politycznych i ekonomicznych. To dobry prognostyk, gdyby chcieć się zastanawiać co konkretnego z tego wyniknie, poza przyjemnością wysłuchania tak wspaniałego przemówienia.

Dziękuję za rozmowę.