Fronda.pl: Poprzednie wizyty amerykańskich prezydentów zapowiadały lub były związane z ważnymi wydarzeniami, takimi jak wejście do NATO, czy warszawski szczyt jaki odbył się rok temu. Czy wizyta prezydenta Donalda Trumpa ma również istotne znaczenie, a jeśli tak, to na czym ono polega?

Prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski, doradca Prezydenta RP: Oczywiście ta wizyta ma istotne znaczenie. Jest zapowiedzianym miejscem i momentem pierwszego publicznego wystąpienia prezydenta Donalda Trumpa na temat polityki zagranicznej jego administracji. Połączone to jest ze szczytem Trójmorza w Warszawie i poprzedza bezpośrednio szczyt G20. Tak więc kontekst, nazwijmy to „spotkaniowy”, jest bardzo wyrazisty. Do tego dochodzi kontekst wydarzeń międzynarodowych.

Na czym polega ten drugi kontekst?

Z jednej strony chodzi o wdrażanie postanowień warszawskiego szczytu NATO o wzmocnieniu wschodniej flanki sojuszu. Na to składają się kolejne decyzje, dotyczące przeniesienia dowództwa szczebla dywizyjnego z Niemiec do Poznania, czy przysłanie kolejnej pancernej brygady amerykańskiej do Europy. Wstępna decyzja Senatu Stanów Zjednoczonych o poszerzeniu sankcji amerykańskich przeciw Rosji na firmy, które są m.in. zaangażowane w projekt Nord Stream 2, chociaż została oprotestowana, to przy dalszych procedurach, proporcje głosów 97:2 wskazują, że zostanie przeforsowana. Wola polityczna jest tu jednoznaczna. Odbywa się to w kontekście jeszcze szerszym, utraty przez Stany Zjednoczone wiodącego sojusznika w UE, jakim jest Wielka Brytania. Chodzi tu oczywiście o utratę nie w sensie zmiany natury relacji amerykańsko-brytyjskich, ale o Brexit. Mamy także sytuację daleko idącego ochłodzenia relacji amerykańsko-tureckich, czego symbolem było zablokowanie bazy Incirlik. Zatem istnieje pewna potrzeba polityczna, podkreślona jeszcze przez histerię zachodnioeuropejskiej klasy politycznej po wyborze Donalda Trumpa na urząd prezydenta. To potrzeba znalezienia wzmocnionego punktu oparcia dla polityki amerykańskiej w Europie.

W tym kontekście naturalnym kandydatem na odpowiedź tej potrzebie politycznej jest Polska?

Jak najbardziej. Polska jest największym z państw o silnym wektorze proamerykańskim i atlantyckim, wypełniającym od dawna zobowiązania w NATO. Mam na myśli aktywność w poprzednich dekadach w misjach u boku Stanów Zjednoczonych, a obecnie wypełnianie zobowiązań w postaci wysokich wydatków zbrojeniowych. Na to nakłada się interes ekonomiczny i geostrategiczny zarówno Stanów Zjednoczonych, jak i Polski, w postaci złamania dominacji rosyjskiej w zakresie dostaw surowców energetycznych. Symbolem tego jest pierwsza dostawa amerykańskiego gazu ciekłego do Świnoujścia. Amerykański zamiar uruchomienia swoich zasobów surowcowych poprzez rzucenie ich na rynki światowe, w tym środkowoeuropejski, powinien złamać dominację Rosji i pozbawić to państwo istotnej części środków finansowych m.in. na zbrojenia i ekspansję. Myślę, że ten kontekst pokazuje znaczenie wizyty i pewne twarde podstawy do optymizmu w zakresie jej skutków.

W jednym z ostatnich wywiadów mówił Pan, że Polska wyszła z epoki państwa-klienta. Czy jakimś widocznym, może nie bezpośrednim, ale jednak dowodem tego wyjścia jest wizyta prezydenta Trumpa w Polsce?

Myślę, że tak. To kolejny kontekst, o którym musimy wspomnieć, tym razem unijny i dotyczący Europy Środkowo-Wschodniej. Mam na myśli francusko-niemiecką koncepcję Europy dwóch prędkości, podnoszoną teraz głównie przez prezydenta Macrona. To koncepcja będąca ewidentną próbą marginalizacji Europy Środkowo-Wschodniej i Północnej, poprzez stworzenie dwóch prędkości, z których pierwsza miałaby być oparta na unii gospodarki walutowej. W tej unii walutowej nie ma także Danii i Szwecji, a zatem wypchnięcie z rdzenia decyzyjnego Europy Środkowej, nie licząc Słowacji i państw bałtyckich, a także państw skandynawskich powoduje pewien wspólny interes w naszej części Europy. Dążenie rdzenia unijnego do redukcji skali zobowiązań finansowych na rzecz państw przyjętych do UE po 2004 roku również się na to nakłada i powoduje, że stary model się po prostu kruszy. Nowy model byłby oparty na przeniesieniu centrów decyzyjnych do twardego centrum unijnego i na teatralizacji rzeczywistej obecności politycznej, a redukcji skali związków ekonomicznych między rdzeniem unijnym, a Europą Środkowo-Wschodnią i Północną. Odbywa się to także w wymiarze populistycznym.

Na czym polega ten wymiar populistyczny?

Chodzi o hasło skierowane przez prezydenta Macrona do swojego elektoratu na temat „kradzieży” miejsc pracy, czy „dumpingu socjalnego”. Innymi słowy Macron podważał tymi hasłami fundamenty jednolitego rynku europejskiego, a jednocześnie obawiał się skutecznej konkurencji ze strony Europy Środkowej. To, co zapewne byłoby możliwe jeszcze parę lat temu z uwagi na pozycję Polski jako klienta mocarstw rdzenia unijnego, w tej chwili jest niemożliwe, czy w każdym razie wiąże się z poważnym oporem. Wizyta prezydenta Stanów Zjednoczonych jako impuls polityczny do konsolidacji Trójmorza, może pomóc dyplomacji państw Europy Środkowej zainteresowanym oporem wobec koncepcji Europy dwóch prędkości. To impuls, który może pomóc tym państwom, nawet jeśli nie są aktywne, bo trzeba też zrozumieć różnicę potencjałów. Trudno żeby w spór z rdzeniem unijnym wchodziły maleńkie państwa. Polska ma jednak potencjał, który pozwala jej na grę innej natury. Z tego potencjału Polska korzysta, czego w poprzednich latach nie czyniła.

Dziękuję za rozmowę.