Fronda.pl: Jak Pan ocenia powstanie tworu politycznego o nazwie Małorosja?

Prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski, doradca Prezydenta RP: Myślę, że to demonstracja rosyjskiej zdolności do podgrzewania sytuacji i destabilizacji. Fizycznie to w tej chwili nic nie zmienia, bo kontrola wojskowa nad okupowanymi terenami Donbasu i tak jest w rękach zależnych od Moskwy. Rosja nie ma natomiast zdolności politycznej, aby koncepcja Małorosji była międzynarodowo uznana. Faktycznie więc należy to odbierać jako gest polityczny, pewien sygnał wysyłany do Ukrainy i Zachodu, że Rosja ma potencjał destabilizujący.

Dlaczego Rosja wysyła tego rodzaju sygnały?

Swoją rolę odegrała tu seria wydarzeń mających miejsce w ostatnim czasie, szczególnie w związku z wizytą prezydenta Trumpa w Polsce, kiedy zademonstrowano wyraźnie wolę wzmacniania wschodniej flanki NATO. Dodatkowo Trump pokazał wolę USA do wyparcia rosyjskiego gazu z Europy Środkowej w oparciu o współpracę z Polską i koncepcję Trójmorza, odbieraną w Rosji jako niezwykle groźną. To się dzieje nawet jeśli koncepcja Trójmorza została zaprezentowana w wymiarze infrastrukturalnym, również w płaszczyźnie energetycznej. Do tego dochodzi decyzja senatu Stanów Zjednoczonych, aby uderzyć w projekt rosyjsko-niemiecki Nord Stream 2. Mamy przecież także decyzję przeniesienia dowództwa szczebla dywizyjnego z Niemiec do Polski, do Poznania. To wszystko powoduje w Rosji mówiąc delikatnie, rozczarowanie Trumpem.

W sensie fizycznym nic się nie zmieni, chyba, że byśmy uznali, iż nastąpi zmasowana agresja wojskowa na Ukrainę, ale w tej chwili na to się nie zanosi. Nie przeceniałbym znaczenia deklaracji rosyjskich. To podgrzewanie nastrojów bez zdolności do stworzenia rzeczywistej zmiany. Intencjonalnie czy nie, jest to uderzenie w pozycję Niemiec i Francji, bo jak wiemy jest to wysadzenie w powietrze porozumień mińskich, którym patronowały Niemcy i Francja.

Jakie konsekwencje z tego wynikają?

W ten sposób Kreml zademonstrował niemożność wpływania tych państw na decyzje polityczne Rosji. Nie wiem czy takie były intencje Kremla, bo Rosji takie dezawuowanie Niemiec i Francji się nie opłaca, gdyż wzmacnia to tylko stanowisko Stanów Zjednoczonych. W tym wymiarze możemy się tylko cieszyć, że nasz sojusznik, ten twardszy i ważniejszy, jest pokazywany przez samą Rosję jako ważny gracz, a Ci bardziej ustępliwi jako mniej ważni.

Czy to, że Małorosja ma obejmować według deklaracji separatystów obszar nie tylko wschodniej Ukrainy, ale całego państwa, ma jakieś znaczenie?

To tak jakbyśmy zadeklarowali, że będziemy mieli wspólną granicę z Chinami. Póki ktoś nie kontroluje wojskowo danego terytorium i nie ma potencjału, żeby kontrolować przynajmniej w tej chwili, to są to tylko deklaracje, z których niewiele wynika poza podgrzewaniem nastrojów. To przypomnienie, że Rosję należy traktować poważnie jako wroga zdolnego do wojskowego burzenia pokoju i ładu w Europie i śmierci tysięcy ludzi. Na taką ewentualność trzeba się przygotowywać i stosownie do tego musimy prowadzić politykę wobec sąsiadów. To przypomnienie owego trzeciego gracza, który nie zniknął i stanowi o rzeczywistości naszych wspólnych relacji.

A jak z polskiego punktu widzenia traktować powstanie Małorosji?

Należy to traktować poważnie, ale oczywiście Polska jest członkiem NATO, a kolejne jednostki będą u nas rozmieszczane. To następny argument na rzecz zwiększania wydatków zbrojeniowych i powiększania siły zarówno liczebnej, jak i jakościowej naszej armii. To także argument na rzecz nasilania współpracy z sąsiadami, od technologiczno-wojskowej ze Skandynawami przez polityczno-wywiadowczą i cybernetyczną z Bałtami, po przemysłową z Ukrainą, a także z Rumunią jako najważniejszym partnerem NATO-wskim w regionie. Oczywiście musimy także przyciągać Stany Zjednoczone i siły tego supermocarstwa, co jest oczywistością i nakazem bezwzględnym, który jest realizowany. Jak dotąd uważam, że sytuacja rozwija się z polskiego punktu widzenia pomyślnie. Przypominając wszystkim zainteresowanym realność zagrożenia rosyjskiego, powinno to działać tłumiąco na rozmaite nieporozumienia wewnątrz grupy państw zagrożonych. Mam nadzieję, że skłoni to też Amerykanów do poważnego traktowania tego co Polacy, Ukraińcy czy Skandynawowie mówią o naturze zagrożenia rosyjskiego.

Dziękuję za rozmowę.