Tomasz Wandas, Fronda.pl: Iran wstrzymał wydawanie wiz dla Polaków w reakcji na międzynarodowy szczyt na temat sytuacji na Bliskim Wschodzie, który ma się odbyć w lutym w Warszawie. Dlaczego?

Prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski, politolog: Jest to nieprawdziwa informacja, w mediach irańskich możemy dziś przeczytać, że MSZ Iranu dementuje nieprawdziwe informacje dotyczące odebrania wiz Polakom.

Wspaniale, bardzo dziękuję za to sprostowanie, jednak anglojęzyczna irańska gazeta przypomina, że w czasie II wojny światowej 150 tys. Polaków znalazło schronienie w Iranie (podana liczba jest nieco zawyżona - według większości danych, było to ok. 116 tys. osób - red.), a irańska gościnność znalazła uznanie w oczach całego świata, w szczególności w Polsce, której władze mówiły, iż ten gest nigdy nie zostanie zapomniany. Natomiast teraz czytam w "Tehran Times", że Polacy zdradzili i że nigdy nie zostanie nam to zapomniane. O co chodzi? Gdzie tu zdrada?

Myślę, że chodzi tu o pogłębiającą się polsko-amerykańską relację i o polityczną grę na Bliskim Wschodzie między Stanami Zjednoczonymi a Iranem i Rosją, w której Polska stoi po stronie Stanów Zjednoczonych. Irańscy politycy rozumieją, że ich sprzymierzenie się z Rosją nie będzie powodowało w Polsce odruchów solidarności. Nie sądzę, aby byli teraz zdziwieni naszą reakcją, raczej grają zdziwionych. Natomiast jeśli my chcielibyśmy używać podobnej retoryki moglibyśmy powiedzieć, że mamy do czynienia ze zdradą Iranu, który sprzymierzył się z Rosją ma takie, a nie inne konsekwencje - jednak przerzucanie się takimi figurami retorycznymi nie ma większego sensu.

Dlaczego?

Nikt tu nikogo nie zdradził, każdy ma swoje odrębne interesy. Polska w zakresie polityki zagranicznej nie jest zobowiązana do żadnej lojalności wobec Iranu, ani odwrotnie. Fakt, że Iran jest sprzymierzeńcem Rosji na Bliskim Wschodzie, a Polska jest sojusznikiem Stanów Zjednoczonych w ogóle, powoduje, że w tej chwili nasze strategiczne interesy - tak jak są postrzegane przez obecne elity rządzące w Iranie - są sprzeczne. Pamiętać należy, że Iran graniczy z Rosją, i historia tego sąsiedztwa wcale nie jest wesoła dla Irakijczyków, stąd powinni oni mieć świadomość, że wchodząc w tego typu sojusze szybko mogą się "przeliczyć". Natomiast warto przypomnieć, że w czasie, kiedy Iran gościł polskich uchodźców w 1943 roku, jego północna część była okupowana przez Związek Sowiecki a część południowa przez Brytyjczyków.

Witold Waszczykowski, były szef polskiego MSZ twierdzi, że powinniśmy zaprosić przedstawicieli Iranu na szczyt, który ma odbyć się w lutym w Warszawie. Czy myśli Pan, że jest to dobry pomysł? Jeśli tak, to z jakich powodów?

Jak najbardziej jest to dobry pomysł. Minister Waszczykowski jako (swojego czasu) wieloletni ambasador Polski w Iranie, bardzo dobrze zna ten kraj. Po drugie, Polska nie ma żadnego powodu żeby pogłębiać istniejące rozbieżności pomiędzy Iranem a Polską. Gest zaproszenia Irakijczyków do Warszawy - bez względu na to czy zostanie przyjęty czy też nie - byłby ewidentną demonstracją dobrych intencji pod adresem Teheranu.

Po co wykonywać tego typu gesty?

Byłoby to przerzucenie piłki na irańską "stronę boiska", odpowiedź Iranu musiałaby być pozytywna albo (w innym wypadku) wizerunkowo bardzo by im zaszkodziła. Ponadto należy pamiętać, że Iran jest regionalnym mocarstwem i próba rozwiązania spraw bliskowschodnich bez jego udziału (w sensie dyplomatycznym) będzie skazana na fiasko.

Co możemy zyskać będąc współorganizatorem tego typu szczytu? Czy coś ryzykujemy poza niezadowoleniem Iranu i Rosji?

Myślę, że nie ryzykujemy nic więcej. Natomiast całość trzeba widzieć w świetle powiązania z rozmaitymi kwestiami. Polska jako główne państwo wschodniej flanki NATO od 2015 roku organizując region w postaci B9 (bukaresztańskiej dziewiątki) czyli państw bałtyckich, wyszehradzkich, Rumunii i Bułgarii na rzecz lobbowania wewnątrz NATO postulatu wojskowego wschodniej flanki, otrzymując propozycję od Stanów Zjednoczonych zorganizowania takiego przedsięwzięcia w Warszawie w lutym 2019 roku nie mogła zachować się nielogicznie i odrzucić ich propozycję.

Sprawę skomentował dziś również Siergiej Ławrow. Stwierdził, że Rosja ma wątpliwości, czy zaplanowane na luty wydarzenie pomoże w konstruktywnym rozwiązaniu problemów Bliskiego Wschodu. "Mamy wielkie wątpliwości, czy takie wydarzenie może pomóc w konstruktywnym rozwiązaniu problemów regionu Bliskiego Wschodu" -powiedział. Jak powinnismy z polskiej perspektywy spojrzeć na tego typu opinie?

Jest to rutynowa opinia, oczywiste, że Rosja nie życzy sobie rozwiązywania jakichkolwiek problemów w ramach wielkich międzynarodowych konferencji z udziałem wielu państw. Rosja preferuje rozmowy w wąskim gronie z wiodącymi mocarstwami i narzucanie podjętych przez siebie decyzji mniejszym państwom (na lutowym szczycie będzie zupełnie odwrotnie, gdyż do Warszawy mają przyjechać przedstawiciele wielu państw). Z rosyjskiego punktu widzenia fakt tego typu szczytu oznacza same straty, stąd nic dziwnego, że komentarz szefa rosyjskiej dyplomacji jest negatywny.

Dziękuję za rozmowę.