Tomasz Wandas, Fronda.pl: Jak ocenia Pan spotkanie Putina i Trumpa? Czy faktycznie zakończyło się ono sukcesem jak mówią obaj przywódcy?

Prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski, politolog: Myślę, że obaj przywódcy mają polityczne potrzeby wewnątrz swoich państw, by odnieść jakiś sukces.

Co będzie tym sukcesem?

Sukcesem, który zostanie ogłoszony będzie fakt, iż odnowiono porozumienie w zakresie kontroli zbrojeń jądrowych. Jest to sprawa oczywista, nikt w tej chwili, ani w Rosji, ani w Stanach Zjednoczonych, nie zamierza inwestować w gwałtowny wyścig zbrojeń strategicznych. Fakt ten w obliczu zbliżających się w Stanach Zjednoczonych wyborów reprezentantów do Kongresu, do Izby Reprezentantów i Senatu, będzie „sprzedawany” w kampanii wyborczej jako osiągnięcie w polityce zagranicznej. Natomiast, z punktu widzenia Putina jest to potwierdzenie supermocarstwowej roli Rosji w jedynej płaszczyźnie, w której Rosja odziedziczyła po Związku Sowieckim, czyli płaszczyźnie prawie parytetu broni jądrowej. Natomiast w pozostałych kwestiach: Krymu, Nord Stream czy rywalizacji gazowej nie doszło do żadnych ustaleń. W związku z tym retorykę obu prezydentów odbierałbym jako grę dyplomatyczną, która ma pokazać jak to pod ich „światłym” przywództwem doszło do „wiekopomnego” porozumienia. Natomiast, jeśli przyjrzymy się konkretom, to poza tym co z góry było wiadomo, że nastąpi, to znaczy, że nie będzie kolejnego wyścigu zbrojeń jądrowych, to żadne istotne porozumienia (według informacji dostępnych opinii publicznej) nie wydaje mi się, żeby miały miejsce.

Trump wspomniał na konferencji, że „nasze relacje nigdy nie były tak źle, aż do ostatnich czterech godzin, będziemy zdecydowanie częściej się spotykać”. O czym to świadczy, jaki to znak dla świata? Jak my z naszej, polskiej perspektywy powinniśmy patrzeć na taki obrót spraw?

Obaj przywódcy muszą demonstrować teraz jaki to wieki sukces odnieśli, oraz opowiadać, że będą dalej podążać tą drogą, a kolejne sukcesy tylko przed nimi. Patrząc na szczegóły to nie ma żadnego strategicznego porozumienia w odniesieniu do żadnej rzeczy spornej. Nie ma żadnych ustaleń, co do rywalizacji gazowej na rynku w Europie Środkowej ani żadnego rozstrzygnięcia w sprawie problemów bliskowschodnich, a jedyne konkretne rozwiązanie jest przedłużeniem stanu istniejącego. Zatem opowieści, „że nigdy tak źle nie było, a teraz się polepszyło” są instrumentem służącym do budowania wrażenia przełomu, którego w istocie nie ma. Na szczęście dla nas nie ma też żadnych sygnałów, by zmianie uległa kwestia obecności amerykańskich żołnierzy na terenie Polski, Europy Środkowowschodniej.

O czym zatem świadczy fakt podkreślania przełomowości tego spotkania?

Podkreślanie przełomowości, która nie miała miejsca zostało uczynione na użytek wewnętrzy USA i Rosji. Trump pokazuje tym samym jak niezręczną politykę prowadzili demokraci, a jaką zręczną on prowadzi. Chodzi o to by pokazać, że za prezydentury Obamy dochodziło do problemów i podziałów, a za jego prezydentury dochodzi wzajemnego porozumienia i osiągnięć. Jeśli natomiast zapytamy jakie są to osiągnięcia, oraz gdzie nastąpiło to „wielkie rozstrzygnięcie”, to pojawi się problem.

Dziennikarze pytający na konferencji obu prezydentów sporo uwagi poświecili na dopytywanie Putina, ale i Trumpa o rosyjskie ingerencje w wybory prezydenckie w USA. Putin odpowiadał, że Trump budził ich sympatię, gdyż zapowiadał poprawę relacji z Rosja i tyle. Wierzyc czy nie w słowa Putina i dlaczego po tak długim czasie sprawa ingerencji w wybory prezydenckie w USA wzbudza tak wielkie zainteresowanie wśród amerykańskich dziennikarzy? Czy może była to „ustawka” zorganizowana przez Trumpa, który chciał, aby właśnie o to go pytano?

Fakt, że dziennikarze pytali o tę kwestię nie jest niczym zaskakującym. Wiemy, że większość mediów w Stanach Zjednoczonych jest przeciwna Trumpowi, w związku z tym utrzymywanie aktualności tego tematu jest instrumentem uderzania w jego prestiż, wizerunek. Z drugiej strony oczywiste jest, że Rosja ingerowała w wybory amerykańskie, z tym, że celem tej ingerencji wcale nie było zwycięstwo Trumpa, tylko stworzenie sytuacji, w której oboje kandydaci mieliby możliwie maksymalnie duży elektorat negatywny tak, aby jakiekolwiek rozstrzygnięcie wyborów doprowadziło do głębokiego podziału wśród społeczeństwa amerykańskiego. Rosja gra tak, by dwa konkurujące z sobą obozy polityczne, jak najbardziej się nienawidziły - i to się im udało. Zapewnienia Putina, że jest inaczej pozbawione są jakiejkolwiek wiarygodności. Z kolei dziennikarze amerykańscy zadając tego typu pytania nie na konferencji w Waszyngtonie czy na terytorium USA, tylko na konferencji w Helsinkach, w obecności prezydenta Rosji faktycznie grają według scenariusza narysowanego przez Rosję i jest to tylko dowód jak niewiele rozumieją tej sytuacji.

Putin przekazał Trumpowi piłkę i powiedział: „Teraz piłka jest po stronie prezydenta Trumpa, tym bardziej, że USA organizują mundial w 2026 roku” - Trump przyjął podarunek po czym rzucił piłkę żonie. Jak interpretować to co zrobił?

Osobiście nie przeceniałbym roli tego typu „ozdobników”. Miało to pewnie pokazać, że dalsze oczekiwanie relacji zależy od tego co zrobią Stany Zjednoczone, to w tym sensie piłka jest po stronie amerykańskiej. Natomiast niewątpliwie było to zagranie na ocieplenie wizerunku Putina. Ma on być kojarzony sympatycznie, ze sportem, mistrzostwami i jako człowiek, który jak rzesze zwykłych ludzi interesuje się piłką nożną. Pamiętać natomiast należy, że Putin jest oficerem KGB i w ramach szkoleń uczono go jak manipulować ludźmi.

Dziękuję za rozmowę.