Centrum Myśli im. Jana Pawła II organizuje dziś debatę pt. „Powrót bogów. Postmodernizm kulturowy”. Jednym z zaproszonych do dyskusji prelegentów była prof. Monika Płatek, znana karnistka. Pani Płatek zrezygnowała jednak z udziału w spotkaniu, bo… zabierającymi głos w dyskusji mieli być sami mężczyźni. O osobliwym powodzie swojej rezygnacji pani Płatek poinformowała na swoim  profilu na Facebooku.

„Panel na który NIE PÓJDĘ i wyjaśniam dlaczego:  Powrót bogów. Postmodernizm kulturowy, organizowaną przez nas w samym centrum Warszawy, ul. Foksal 11. Debata odbędzie się 3 grudnia 2013 roku, o godz. 18.00. Gośćmi będą: prof. dr hab. Karol Tarnowski (UPJP2 Kraków), ks. prof. dr hab. Jan Sochoń (UKSW Warszawa), prof. dr hab. Stanisław Obirek, dr Michał Łuczewski (Centrum Myśli Jana Pawła II) Dyskusję poprowadzi Paweł Grad, absolwent elitarnego programu Karol Wojtyła Fellowship. Informację przeslałą: Angelika Metzger, Centrum Myśli Jana Pawła II, Instytucja Kultury m.st. Warszawy” – tak brzmiało zaproszenie wysłany do pani prof. Płatek.

„Zaprotestowałam:  Szanowna Pani, czy może mi Pani uprzejmie wyjaśnić - jak można organizować debatę na taki temat, w takim miejscu, podpierając się Takim imieniem - w gronie wyłącznie samych mężczyzn? Czy naprawdę nie dostrzegacie Państwo nieprzyzwoitości poziomu wykluczenia z debaty kobiet? Ukłony, Monika Płatek” – napisała karnistka w odpowiedzi na zaproszeni Centrum Myśli Jana Pawła II.

Karnistka opublikowała odpowiedź, jaką otrzymała od instytucji, organizującej debatę: „Szanowna Pani Profesor, dziękuję za glosę krytyczną. Muszę jednak podkreślić, że w naszych debatach, organizowanych przez Centrum, kobiety często biorą udział w charakterze prelegentów. Niemniej zawsze, zapraszając uczestników, staramy się kierować nie kluczem parytetu lecz kluczem merytorycznym. W tym wypadku było podobnie. Korzystając z okazji, muszę się podzielić z Panią smutnym spostrzeżeniem, że współczesne kobiety unikają niestety akademickich wystąpień publicznych. Są oczywiście „dyżurne” nazwiska, które chętnie wspierają debatę publiczną, jest ich jednak stosunkowo mała liczba. Zastanawiam się, czy my kobiety możemy temu zaradzić… I jak? Jeszcze raz dziękuję za Pani głos i zapraszam do udziału w spotkaniu. Z poważaniem, Angelika Metzger”.

Taka odpowiedź nie usatysfakcjonowała jednak pani Płatek, która – używając dość ostrych sformułowań – tak odpowiedziała Centrum Myśli im. Jana Pawła II: „Szanowna Pani, moja uwaga nie była krytyczna. Była merytoryczna. Chcąc uniknąć zbytecznych złośliwości nie poszłam o zakład. Jedynie zapisałam możliwe, i jednak żałosne tłumaczenia dlaczego zaproszeni zostali na debatę dotyczącą na równi kobiet i mężczyzn, wyłącznie mężczyźni. Nie muszę Pani tłumaczyć, że mogła Pani udzielić odpowiedzi lepszych, ale jednak padły dokładnie te, które zapisałam na kartce - wytarte, wyświechtane, proszę wybaczyć - żałosne. To nie jest problem kobiet i nie problem braku specjalistek - to problem organizatorek i organizatorów i wąskich horyzontów. Życzę Pani powodzenia w życiu osobistym i zawodowym. Na debatę nie przyjdę. Cenię swój czas bardziej. Gdybym była mężczyzną zaproszoną na tak zorganizowaną debatę - odmówiłabym w niej udziału. Podobnie jak odmówiłabym w niej udziału, gdyby organizatorzy/organizatorki patrzyli na tyle wąsko, by zaprosić na nią same kobiety. Monika Płatek, prawniczka”.

Pani Płatek nie ma coś szczęścia do debat. Na czwartek dostała bowiem zaproszenie do wzięcia udziału w dyskusji nt. Żydokomuny, organizowanej przez „Gazetę Wyborczą”. W tym spotkaniu prawniczka także nie weźmie udziału, z tego samego powodu. „Kolejna debata na którą NIE PÓJDĘ, chociaż szczerze miałabym ochotę, gdyby nie była zorganizowana w dyskryminacyjny, seksistowski, promujący wykluczanie sposób (…).Organizatorom napisałam: Szanowni Państwo, nawet chętnie bym przyszła, ale znów to samo! I to gdzie? U Was w Gazecie Wyborczej?! Jeśli Wy dajecie taki przykład, to co oczekiwać od zwolenników wykluczania? Czy Żydokomuna to tylko Wasz, męski problem? Nie fair, naprawdę nie fair. Dziękuję za zaproszenie. Nie przyjdę. A kiedy będziecie debatować o tym jak nie fair jest wykluczanie pod pretekstem Żydokomuny to radzę zauważyć jak bardzo jesteście tym samym, mimo wszystko, zakażeni, zarażeni, zaczadzeni. I kierujecie się w efekcie takimi samymi standardami, tym samym kluczem - tu jedynie zmienia się kryterium, nie Żyd jest winny i się nie nadaje, lecz kobieta, więc do debaty o Żydokomunie dopuszczacie jedynie męski głos. 

I darujcie sobie uwagi, że nie ma specjalistek...gdybyście jednak takich argumentów poszukiwali to chętnie odsyłam do Pani z Centrum Myśli Jana Pawła II - Ona ma ich na podorędziu kilka, wszystkie równie bez sensu. 

I pewnie trzeba, skoro Wam - organizatorom nie staje wrażliwości, by odmówili Wam Wasi paneliści występowania w takim gronie i w takich rolach...pewnie jednak i to też się nie stanie. Teksty o Żydokomunie, zbierają swoje żniwa” – grzmiała pani profesor.

Cóż, argumentacja pani prof. Płatek bezlitośnie obnaża bezsens tzw. parytetów. Okazuje się bowiem, że nie jest ważne doświadczenie czy wykształcenie, ważna jest płeć. I jeśli nie będzie żadnej „profesorki”, która kompetentnie mogłaby się na dany temat wypowiedzieć, to trudno – byle była kobieta wśród prelegentów! Kwestię parytetów świetnie podsumował w swojej najnowszej książce prof. Aleksander Nalaskowski: „Daliśmy kobietom więcej miejsc w parlamencie, bo bywają takie, które mąż tłucze za zbyt słoną zupę”.

Beb

*Wszystkie podkreślenia w tekście pochodzą od Redakcji