"Kryzys wewnętrzny w Niemczech będzie trwał. Oznacza to osłabioną pozycję Niemiec w różnych gremiach międzynarodowych. Merkel podkreśliła, że do 2021 chce pozostać kanclerzem, co uważam, jest absolutnie niemożliwe" - mówi profesor Krzysztof Miszczak, komentując ogłoszenie odejścia z polityki Angeli Merkel.

W radiowej rozmowie poranka radia Wnet wykładowca warszawskiego SGH podkreślił, że zmiana kanclerza oznaczać będzie zmianę polityki niemieckiej wobec Polski i innych krajów Europy.

"Musimy się nastawić na nową politykę niemiecką, która będzie bardziej agresywna. Merkel więcej rozumiała w tematach wschód - zachód niż nowe pokolenie, które dojdzie do władzy" - ostrzegał profesor.

Jednocześnie niemcoznawca zauważył, że Niemcy w najbliższych latach, ze względu na kryzys wewnętrzny, nie będą silnym graczem politycznym na arenie międzynarodowej.

"W polityce nie ma tak, że się kogoś lubi bądź nie lubi. Są interesy, które trzeba reprezentować i te interesy będą na pewno jeszcze bardziej asertywnie reprezentowane. Przyszły kanclerz nie będzie obciążony przeszłością, więc będzie trudnym partnerem dla Polski. Na pewno Niemcy będą reprezentował własne interesy w Europie, nie będą odgrywać roli światowego mocarstwa" - ocenił prof. Miszczak.

Pytany o najbliższą przyszłość polityczną Angeli Merkel oraz koalicji CSU-SPD ekspert zauważył, że pozostanie przy władzy do 2021 jest praktycznie niemożliwe.

"Pani Merkel zapowiadała już wcześniej, jeszcze przed wakacjami, że ona w tym roku zamierza się wycofywać z symbiozy dwóch urzędów. Siła polityczna w Niemczech polega na byciu jednocześnie przewodniczącym partii i kanclerzem.
W 2004 roku Merkel mówiła do Pana Schrodera, gdy ten rezygnował z przewodniczenia w SPD, że to jest koniec jego kariery jako kanclerza i miała racje. W 2005 roku Schroder przegrał. I właśnie w związku z tym, uważam, że Angela Merkel jako kanclerz dotrwa maksymalnie do połowy następnego roku" - podkeślił wykładowca SGH.

mor/Wnet/Fronda.pl