Profesor Mieczysław Ryba w swoim felietonie "Myśląc Ojczyzna" na antenie Telewizji Trwam odniósł się do działań Rafała Trzaskowskiego i innych prezydentów miast z ramienia Platformy Obywatelskiej. 

"Polska dziś prowadzi gigantyczne starcie w postaci naporu rewolucji seksualnej. Na szczęście większość Polaków nie popiera tych haseł. W tym względzie to, co robi w Warszawie Rafał Trzaskowski, co robi samorząd w Łodzi i innych miastach, gdzie rządzi PO, będzie wizerunkowym obciążeniem, że kiedy dojdą do władzy centralnej, to będą robić to samo"-przestrzegał profesor. 

Historyk skomentował powstanie Koalicji Europejskiej. Zdaniem Mieczysława Ryby, stworzenie wielkiej antyPiS-owskiej koalicji na dłuższą metę nie jest najlepszym rozwiązaniem dla opozycji. Profesor zwrócił uwagę, że już na pierwszy rzut oka widać, że "takie proste sumowanie wyborców czy próba połączenia tych głosów w jeden byt koalicyjny niekoniecznie musi się udać"

"Co łączy wyborców pani Nowackiej z wyborcami PSL lub radykalnej Nowoczesnej z tymiż ludowcami? Wydaje się, że jest bardzo wiele różnic, a na pewno różnic w elektoracie"- wskazał historyk. Wykładowca KUL i WSKSIM zwrócił również uwagę, że lewicowe skrzydło Koalicji Europejskiej promuje środowiska LGBT, co raczej nie przypadnie do gustu elektoratowi z mniejszych ośrodków. 

"Żyjemy w czasach, gdzie radykalizują się nastroje ideologiczne, kiedy prezydent Warszawy, członek PO, Rafał Trzaskowski podpisuje dokumenty związane z LGBT i zapowiada wprowadzenie pewnych szkoleń w tym zakresie do szkół, kiedy mamy do czynienia z marszami równości i innymi, które potęgują tę rewolucję seksualną, kiedy te środowiska domagają się bardzo daleko idących praw dla siebie – taka sytuacja oburza szczególnie ludzi w małych ośrodkach: mieszkających na wsi czy małych miasteczkach, a więc w elektoracie PSL. Czy taka sytuacja rzeczywiście da władzę? Można mieć wątpliwości"- stwierdził profesor Mieczysław Ryba. Politolog dostrzega tutaj pewną skuteczność lidera Platformy Obywatelskiej. Jak ocenił profesor, Grzegorz Schetyna "po kolei te konkurencyjne byty partyjne starał się wygaszać, obniżać ich wartość, aż wreszcie sklejać w jeden byt koalicyjny. W tym sensie jest to sprawny lider". Inaczej sprawy przedstawiają się w kwestii sympatii społecznej, bo tu Schetyna osiąga "bardzo niskie notowania", a to nakręca rywalizację pomiędzy liderem PO a przewodniczącym Rady Europejskiej i byłym premierem, Donaldem Tuskiem. 

"Dla Tuska jest coraz mniej miejsca, bo niby do czego lub do kogo miałby wracać? Czyim miałby stać się liderem skoro Schetyna stał się liderem – przynajmniej w sensie technicznym – mocnym, ale słabym w sensie wizerunkowym? Zatem Schetyna wyborów prezydenckich nie wygra, a Donald Tusk zablokowany przez Schetynę nie ma do czego wracać, a w takiej sytuacji i jego notowania są niższe niż prezydenta Dudy. To jest kolejna komplikacja, która się pojawia"- ocenił prof. Mieczysław Ryba. W ocenie politologa największą komplikacją jest jednak wspólny program, bo taki naprawdę trudno jest znaleźć. 

"Jeśli miałaby być wspólnym programem rewolucja seksualna, to dla elektoratu wiejskiego jest to nie do przyjęcia, ale też częściowo dla elektoratu PO. Wobec tego, co miałoby być? Jakie jest hasło? Jedyne hasło to bycie antyPiS-em, bycie totalną opozycją. Ale jest to hasło negatywne, to nie jest hasło pozytywne. Szczególnie wyraźnie to widać, kiedy na ostatniej konwencji PiS zaproponował nową piątkę reform i to tak daleko idących w sensie pomocy społecznej i rodzinnej, że jest to wręcz przytłaczające dla koalicjantów opozycyjnych. Skoro PO mówiła, że będzie dawać w przyszłości 500 zł od pierwszego dziecka, to PiS już chce to realizować. Dodajmy do tego obniżone podatki dla ludzi do 26 roku życia, dodajmy „13” emerytalną itd. To jest tak duży ładunek pomocy, że odpowiedź opozycji może być tylko jedna – może być tylko poprzez negację, czyli stwierdzenie, że nas na to nie stać. Ale i tu nie ma konsekwencji, ponieważ część polityków PO mówi, że to jest kradzież ich programu, bo oni chcieli to wprowadzić, inni mówią, że to jest populizm. Sprzeczność sama w sobie"-ocenił wykładowca akademicki. 

Historyk w związku z tym przeczuwa porażkę Koalicji Europejskiej nawet w najbliższych wyborach do PE, ale zapewne i w jesiennych- do Sejmu i Senatu.

yenn/Radio Maryja, Fronda.pl