Samobiczowanie jest naturalnie integralną częścią tzw. pedagogiki wstydu. Samobiczowanie inicjują kręgi niemające wiele wspólnego z tradycją polską, a wręcz tej tradycji nienawidzące. Są to osoby zwykle wywodzące się z innych tradycji, szczególnie zjadliwej sekularnej, które starają się w taki sposób przetransformować esencję polskości, aby pozbawić ją twardego jądra jednoznaczności: historii i chrześcijaństwa. W ambiwalentnych klimatach mogą poruszać się łatwiej ze swoją innością. Wręcz można tę mniejszościową inność kultywować, żądając jednocześnie od grupy większościowej, aby rozmyła swe dumne jestestwo, samoświadomość w relatywizmie.

Do spadkobierców wątków mniejszościowych dołączają się rozmaici liberalni masochiści i użyteczni idioci. Ci drudzy chcą pasować i być modni. Małpują, cokolwiek chwali „opinia publiczna”, szczególnie za granicą. Wydaje im się, że są paragonami cnoty, stąpają trzy kroki przed lokomotywą postępu. Z pogardą patrzą się na polski moherowy „ciemnogród” i „zaścianek”. W rzeczywistości nie są w stanie wygenerować żadnej oryginalnej myśli. Kopiują odgórnie aprobowane stereotypy.

Liberalni masochiści mylą krytykę naukową z terapią psychiatryczną, która – zamiast spowiedzi – ma w końcu wyzwolić pacjenta z poczucia winy przez ujawnienie rzekomych czy prawdziwych problemów indywidualnych i przez zrzucenie ich na kolektyw: naród i społeczeństwo. W ten sposób liberał staje się w swoim mniemaniu jedynym sprawiedliwym, ale o Polakach mówi (podświadomie myśląc o sobie): „jacy to jesteśmy podli”. W ten sposób – perwersyjnie – jak wszyscy są „podli”, to nikt nie jest „podły”. Wina jest bowiem indywidualna.

Postawy powyższe są właściwie dostrzegalne wszędzie. Pomyślałem o nich w kontekście mego zwiedzania Muzeum II Wojny Światowej. Nieszczęśni autorzy oryginalnej koncepcji wywodzą się właśnie ze środowiska szerzącego pedagogikę wstydu. Tym łatwiej, że albo nie wiedzą, albo nie chcą się podzielić tym, że Polki i Polacy mają najmniej do zarzucenia sobie, jeśli chodzi o ich postawy w czasie tego wielkiego konfliktu. Tym łatwiej rzucać oskarżenia, im mniejsza jest wiedza o innych narodach. A Muzeum aspirowało do komparatystki. Aby porównywać, trzeba opowiedzieć o innych.

Bardzo ogólnie. Wszystkie kraje Europy (nawet Islandia) miały tzw. ruchy koszulowe – z rzymskim pozdrowieniem i rozmaitym natężeniem korporatyzmu, faszyzmu, narodowego socjalizmu wraz z ich rasizmem bądź „tylko” antysemityzmem. Ogólnie kraje nordyckie były bardziej zjadliwe, chociaż naturalnie węgierscy strzałokrzyżowcy dobijali do nich. Przed wojną Szwecja, Norwegia i inne państwa wprowadziły regulacje rasowe podobne do praw III Rzeszy. Litwa, Hiszpania, Francja, Rumunia, Szwajcaria i Wielka Brytania nakładały restrykcje na mniejszości narodowe, szczególnie na używanie języków mniejszościowych.

Skoncentrujmy się na najłagodniejszym przykładzie międzywojennym i wojennym: Italii, po części opierając się na dorobku niezależnego historyka Marka Paula z Kanady, a po części na badaniach własnych. We Włoszech wprowadzono prawa antysemickie, ale własnych Żydów z nich wykluczono pod pozorem rozmaitych sztuczek prawnych. Dotyczyły więc głównie żydowskich obcokrajowców. Była to typowa koordynacja polityki wewnętrznej z zagraniczną po przystąpieniu Rzymu do przymierza z Berlinem. Jednak jeszcze w 1922 r. w południowym Tyrolu – zdobytym na Austrii – bezwzględnie zakazano używania języka niemieckiego w sferze publicznej, a w prywatnej ograniczono. Dwa lata później zakazano nauki języka niemieckiego, a w 1926 r. zlikwidowano całą niemieckojęzyczną prasę. Warstwę urzędniczą zitalianizowano: tylko Włosi mogli tam pracować. Niemców albo wyrzucono z pracy, albo – nielicznych – przeniesiono daleko na południe.

Rozwiązano wszelkie organizacje Tyrolczyków: od gimnastycznych do gospodarczych, łącznie ze spółdzielniami. Mienie skonfiskowano. W rezultacie prawie 80 000 osób musiało porzucić ojcowiznę i przenieść się do Austrii czy Niemiec. Na ich miejsce sprowadzono kolonistów z południowej Italii. W 1919 r. południowy Tyrol miał 95 procent ludności niemieckojęzycznej. Kilka lat potem większość mówiła po włosku.

Ale najbardziej pod władzą włoską ucierpieli Słoweńcy i Chorwaci. Przymusowo ich italianizowano, szczególnie za rządów faszystowskich, czyli od 1923 r. Benito Mussolini zdecydował się nie tylko na wojnę ideologiczną przeciw słowiańskim „barbarzyńcom”, ale również dopuścił się czystki etnicznej w okolicach Triestu. Najpierw ograniczono, a potem zakazano nauki słoweńskiego i chorwackiego, a potem jego stosowania w sądach i urzędach. Zlikwidowano szkoły tych mniejszości: razem ponad 500 instytucji. Wymuszono odgórnie italianizację nazwisk. W końcu zakazano w ogóle mówienia po słoweńsku i chorwacku.

Niszczono ośrodki mniejszościowe (e.g., w lipcu 1920 motłoch przy przyzwoleniu policji spalił słoweński Dom Narodowy w Trieście i Puli). Bito rutynowo Słoweńców i Chorwatów na ulicach. Wyrzucano z pracy, a następnie niektórych internowano w obozach, m.in. na Sardynii, prominentnych działaczy miejscowych, szczególnie księży i nauczycieli.

Chorwaci i Słoweńcy stawiali opór, a w tym zbrojny. Niektórzy uciekali się do terroryzmu. W związku z tym włoskie sądy specjalne skazały na śmierć 19 osób między 1930 a 1942 r. Po przystąpieniu Rzymu do wojny w 1940 r. Włosi wcielili poważne połacie Jugosławii z ludnością chorwacką i słoweńską. Prowadzili brutalną wojnę antypartyzancką, w wyniku której zginęło tysiące cywilów. Kilkaset tysięcy wylądowało w obozach koncentracyjnych. Największy z nich to Rab, gdzie siedziało około 30 000 osób, a w tym 10 proc. Żydów.

Około 3000 ludzi zmarło z głodu i chorób. Armia włoska dopuściła się też zbrodni na cywilach w Grecji i Związku Sowieckim, paląc i masakrując wioski. Rozstrzeliwano sowieckich jeńców.

Najgorzej Włosi zachowywali się w Abisynii. W trakcie podboju i okupacji tego kraju (1935-1943) zginęły setki tysięcy osób. Wojsko włoskie posługiwało się gazem bojowym zarówno przeciw partyzantom, jak i ludności cywilnej. W północnej Afryce brutalnie tłamszono opór Berberów i Arabów. Zginęło do kilkudziesięciu tysięcy osób, z czego część w obozach koncentracyjnych. Doszło też do pogromów Żydów, szczególnie w Benghazi i Tripolisie. Żołnierze włoscy rabowali żydowskie sklepy i bili właścicieli.

Zdarzały się też przypadki bestialstwa w stosunku do alianckich jeńców wojennych (1940-1943).

Zanim zaczniemy się samobiczować, warto wiedzieć, do czego polska „podłość” powinna być porównywalna. Nie umniejsza to winy indywidualnej i wyborów większości czy mniejszości, ale umieszcza takie sprawy w odpowiednim kontekście. Co samobiczujący powinni wiedzieć.

Marek Jan Chodakiewicz

Waszyngton, DC, 12 sierpnia 2018

www.iwp.edu

Artykuł pochodzi z najnowszego numeru "TS" (33/2018)

dam/tysol.pl