- Zasadą dyplomacji jest, żeby nie wkładać wszystkich jajek do jednego koszyka, w tym sensie Polska nie powinna polegać tylko na USA, ale przede wszystkim powinna polegać na sobie samej. Oznacza to posiadanie broni nuklearnej bądź innych systemów obronnych, które przestraszą ewentualnych nieproszonych gości - mówi prof. Marek Jan Chodakiewicz w rozmowie z Cezarym Krysztopą dla ,,Tygodnika Solidarność''.


Tysol: Świat jest coraz bardziej niestabilny, Chiny są coraz bardziej potężne. Rosja próbuje coraz bardziej swoją, jak uważa, niedowartościowaną pozycję zweryfikować, UE upada pod ciężarem biurokracji i kryzysu imigracyjnego. W historii podobne przesilenia kończyły się wojnami. Czy tym razem wojna również nam grozi i jak w tej sytuacji powinna się lokować Polska? Stawiać wszystko na USA, czy zachować sobie chińską furtkę?

Prof. M. J. Chodakiewicz: Po pierwsze, wojna grozi nam zawsze. „Si vis pacem, para bellum” (Chcesz pokoju, szykuj się do wojny) – mówili Rzymianie. Wojna jest faktem życia. Ludzie się biją i będą się bili do końca świata. Wydaje mi się, że nie musi to być wojna nuklearna, wprost przeciwnie – wojna nuklearna jest antywojskowa, bo niszczy wszystko, czyli będzie raczej więcej przepychanek konwencjonalnych. A już mamy wojnę, która trwa od dawna – na Pentagon codziennie odbywa się co najmniej 500 cyberataków.

Po drugie, zasadą dyplomacji jest, żeby nie wkładać wszystkich jajek do jednego koszyka, w tym sensie Polska nie powinna polegać tylko na USA, ale przede wszystkim powinna polegać na sobie samej. Oznacza to posiadanie broni nuklearnej bądź innych systemów obronnych, które przestraszą ewentualnych nieproszonych gości. Jeżeli chodzi o opcję chińską, to proszę mnie nie rozśmieszać, jeżeli mucha siada na nosie tygrysa i mówi, że są partnerami, to czy są rzeczywiście partnerami?

Tysol: o to Chiny do nas pukają.

Prof. M. J. Chodakiewicz: Nie, Chiny do nas nie pukają, Chiny chcą nas wykorzystać. Opowiem panu anegdotę. Za nieboszczki PO zjawił się tutaj jakiś chiński komunista, gubernator czy I sekretarz prowincji, która ma dochód dwa razy większy niż Polska, a może pięć razy, no i trzy razy więcej ludności. MSZ nie wiedział, co z nim zrobić, to go wysłali do wojewody lubelskiego. Proszę sobie wyobrazić tę delegację. No i co z tym wszystkim zrobić?

Przymierze polsko-chińskie? Ukraińcy się cieszyli, że Chińczycy ich obronią przed Rosją. A Chińczycy po inwazji na Krym natychmiast przeflagowali swoje statki i nadal pływali tak jak wcześniej do Ukrainy. Chiny grają swoją własną grę. W USA każda firma, która ma interesy w Chinach, staje się lobbystycznym ramieniem rządu chińskiego. Załóżmy, że przenosi pan produkcję lodówek do Chin. Pierwsze co, to ubecy – bo tymi firmami zarządzają chińscy ubecy – każą panu oddać całe technologie. Wtedy na pana koszt przysyłają do pana studentów i uczniów, których na własny koszt wyucza pan, żeby wszystkie nowe technologie dodawać do Chin, a następnie nakazują lobbować w Waszyngtonie na początek w kwestii lodówek. Po trzech latach Amerykanie chcą wysłać jakiegoś satelitę w kosmos i pan jako Amerykanin ma lobbować, żeby ten satelita nie wyleciał w kosmos, żeby sankcji nie było, czy też, żeby cła obniżyć dla Chin. Pan sobie to wyobraża, jak by to wyglądało w obarczonej kompradorskimi elitami Polsce? Ostrzegam przed Chińczykami...

Pozostałe części rozmowy czytaj w ,,Tygodniku Solidarność'' - Tysol.pl