Prof. Krystyna Pawłowicz, PiS: Wywiad dla „Newsweeka”, jakiego udzielili Maciej i Jerzy Stuhrowie jest perfidny i nieuczciwy, nawet gorszy w swej wymowie, niż wywiad udzielony „Więzi” przed Donalda Tuska w 1989 roku. Były premier wychował się w rodzinie z niemieckimi korzeniami i mogę uwierzyć w jego poczucie, że Polska to nie jego miejsce. Zresztą, wszystko wskazuje na to, że on wciąż tak czuje i konsekwentnie realizuje to w polityce polskiej. Jest oczywiście nieuczciwe, że Donald Tusk, mając takie głębokie subiektywne przekonanie o swoim wykorzenieniu, starał się o zdobycie władzy w Polsce, zasiadał w polskim Sejmie, był polskim premierem. Skoro tak trwale nie kocha Polski (słów z 1989 roku nigdy nie odwołał), to nie miał moralnego prawa kierować sprawami Polski, gdyż przysięga przywódców obejmuje przyrzeczenie robienia wszystkiego dla dobra państwa, którym się kieruje. Moim zdaniem, premier Tusk nigdy Polski nie kochał, nie kocha, czego zresztą nie ukrywał. Jego wynurzenia jestem więc w stanie uznać za szczere, ale jednocześnie nie miał on moralnego prawa do bycia polskim premierem. Mając takie antypolskie przekonania, sprawując swój urząd, działał przeciwko interesom Polski. Ważny był dla niego interes prywatny albo interes partii.

Maciej i Jerzy Stuhrowie na fali histerii antypolskiej, którą wywołały środowiska lewackie i „Gazeta Wyborcza” oraz polityka unijna, obudzili się i teraz narzekają na Polskę. To dzisiejsze narzekanie nie jest przekonujące, jest pozbawione autentyzmu, wygląda na sytuacyjne wyrachowanie i dostosowanie się do lewackich mód. Do tej pory Polska obu panom nie przeszkadzała. Grali w polskich filmach, czerpali związane z tym wszelkie korzyści pełną garścią. Nie pamiętam, aby kiedykolwiek angażowali się w jakąś patriotyczną działalność. Dziś krytykują Polaków, wytykając im na przykład płytki katolicyzm i picie piwa. Ale przecież większość Polaków, podobnie jak większość katolików, to nie są teologowie. Większość katolików ma dość proste pojmowanie religii, co akurat w oczach Pana Boga zdaje się być najlepsze, bo przecież mamy być jak dzieci. Nie każdy musi być teologiem! A że Polacy mogą iść na piwo prosto z kościoła? No cóż, a czy panowie Stuhrowie nie pija piwa? Jeśli ponad 90 proc. Polaków przyznaje, że są katolikami, to czy to oznacza, że od razu mamy mieć w Polsce 90 proc. abstynentów?

Bezmyślne pomawianie przez obu panów Stuhrów Polaków o rażący antysemityzm to powtarzanie kolejnego wymysłu „Wyborczej”, która podżega przeciwko Polsce, Polakom, polskiej tradycji, historii, Kościołowi przy różnych okazjach. Panowie Stuhrowie mówią o antysemityzmie Polaków, a czy podają jakoś konkretny przykład? W tym samym czasie nie razi ich prawdziwy, groźny, i antysemityzm we Francji czy w Niemczech. We Francji na przykład trwa exodus Żydów, skąd uciekają oni, padając często ofiarami przemocy. Takie są francuskie dane statystyczne. Podpalane są samochody, sklepy, podpala się synagogi, niszczy żydowskie cmentarze, a panowie Stuhrowie tego nie widzą! W Polsce mamy do czynienia z abstrakcyjnym, teoretycznym antysemityzmem kreowanym na doraźne potrzeby polityczne przez „Gazetę Wyborczą”.

Skoro obu aktorów denerwują biskupi, którzy napominają Polaków, to znaczy, że odrzucają oni całą esencję polskości, wiarę. Hierarchowie tłumaczą nam prawdy wiary, a że krytykują? W sytuacji, w której Polska pogrąża się w odmętach lewactwa, genderyzmu i innych ideologii, muszą przecież krytykować to, co złe. To, co im tak przeszkadza, to przecież dla nas zrządzenie Opatrzności, że mamy jeszcze biskupów, którzy potrafią coś odważnie wypomnieć, nie przytakują władzy i nie schlebiają tym, którzy są wykorzenieni. Dzięki Bogu, że mamy abp Gądeckiego, abp Hosera, redemptorystów i kilku innych odważnych biskupów, którzy dzięki swojemu „ględzeniu” i krytykowaniu potrafią utrzymać nas na dobrej drodze.

Panowie Stuhrowie najwyraźniej nie czują się Polakami. Denerwuje ich wszystko, co stanowi istotę polskości. Czy sami się wykorzenili? Trudno powiedzieć, ale dostrzegam w tym wywiadzie antypolską i antykatolicką histerię. Mówienie o histerycznym patriotyzmie to obraza polskości. Oni nie kochają Polski, nie czują Kościoła. Nie pamiętam, czy ci panowie grali w filmach bądź sztukach, których motywem była historia Polski, nasi bohaterowie... Tym wywiadem Stuhrowie dowodzą, że nie mają we krwi Polski, nie czują jej, nie kochają. To dzieci „Wyborczej” i środowisk unijno-lewackich, które drażni każdy pierwiastek narodowy, patriotyczny i kościelny. Obaj aktorzy się kompromitują. Jestem zdumiona, że Jerzy Stuhr zdecydował się na taki krok pod koniec swojej kariery. Młodszy aktor brał udział w filmie, który jest jednym wielkim, fałszywym, nieuczciwym oskarżaniem Polski („Pokłosie”), więc najwyraźniej przesiąkł tymi kłamstwami. Nigdy wcześniej nie uskarżali się na antysemityzm. Być może dobrze płatne role życia dostaną w środowiskach antypolskich i antykatolickich.

Wywiad dla „Newsweeka” to przejaw prawdziwej histerii właściwej dziś unijnemu, obyczajowemu lewactwu i niezwykle szkodliwej kontrkulturze. Stuhrowie to dzieci lewactwa europejskiego i polskiego, żywione teoretycznym antysemityzmem oraz najprawdziwszym antypolonizmem i antykatolicyzmem. To ludzie, jak podejrzewam, bezideowi. Dziś w Polsce drażni ich polskość. Bardzo im współczuję, bo żyją już tyle lat w Polsce, a dopiero teraz zaczyna im ona przeszkadzać? Polska nie przeszkadzała Jerzemu Stuhrowi, kiedy w czasie PRL grał we wszystkich możliwych filmach, zyskał wielką popularność wśród polskiej i żył w bardzo dobrych warunkach finansowych. Myślę, że aktor, być może słabo w polskości zakorzeniony, ale to się wynosi z domu, ulega dziś niewdzięcznej histerii lewackiej politycznej poprawności. Nie jest sztuką atakować Polskę, kiedy wielu wrogów to robi. Mam prośbę do panów Stuhrów, aby Ojczyźnie, która ich żywiła i ustawiła w życiu, czyli Polsce, odpowiedzieli na starość minimalną wdzięcznością, skromnością i opanowaniem negatywnych, sztucznie kreowanych emocji.

Rozm. MaR