Z socjologiem i europosłem PiS prof. Zdzisławem Krasnodębskim rozmawia Jakub Jałowiczor.

Czy książka Jürgena Rotha „Tajne akta S.” wywraca to, co dotychczas wiedzieliśmy o tragedii Smoleńskiej?

Raczej to potwierdza. Nowością są dokumenty BND, które Roth ujawnił. A także to, że wiedza została usystematyzowana i włączona w szerszy kontekst geopolityczny. Książka o tyle wywraca dotychczasowe myślenie, że pokazuje, iż znany i ceniony dziennikarz śledczy z zagranicy może nie mówi kategorycznie o zamachu, ale uważa tę tezę za prawdopodobną. Dochodzi do takich wniosków, jakie do tej pory padały tylko z ust ekspertów zespołu parlamentarnego, ludzi z Polski lub Polaków mieszkających za granicą.

Czy Niemców obchodzi Smoleńsk? Znają tę sprawę?

Kiedy się to zdarzyło, cały świat był tym zajęty. Media pisały o tym również przy okazji rocznicy. Niemcy zdają sobie sprawę, że to bardzo ważne dla Polaków i sytuacji w Polsce. Zwykli obywatele wiedzą, że takie zdarzenie miało miejsce. Natomiast jest to jedna z wielu spraw. Społeczeństwo niemieckie z oczywistych względów nie ma do niej tak emocjonalnego stosunku jak Polacy.

Jak Niemcy zareagowali na ustalenia Jürgena Rotha?

Zawsze mam trudność z odpowiedzią na takie pytania, bo to zależy, kogo konkretnie mamy na myśli. Media głównego nurtu, które wspierają politykę państwową zareagowały krytycznie. Pomijają książkę  milczeniem, albo krytykują. Ukazały się też recenzje czy wzmianki w sensacyjnym tonie. Tabloid „Bild” sformułował swoje pytanie.

Pytał, czy doszło do zamachu na zlecenie Moskwy.

Recenzje pojawiły się w „Stuttgarter Zeitung” i w publicznym Deutschlandradio Kultur. Książka się sprzedaje, więc jest zauważana. Poczekajmy, jak zareagują czytelnicy. W dziale z literaturą dotyczącą Polski książka już jest bestsellerem. Na pewno wielu ludzi ją przeczyta. Myślę, że praca Rotha ponowi pytania. Wiele osób uważa, że ta sprawa jest zamknięta i wyjaśniona, podczas gdy nic nie jest wyjaśnione. Poza tym jest jeszcze jeden aspekt sprawy: Roth pokazuje Polskę jako kraj, w którym dzieją się bardzo dziwne rzeczy i istnieją niejasne powiązania ze światem mafii czy służb rosyjskich. To bardzo odbiega od oficjalnego obrazu Polski w Niemczech. Dla wielu ludzi będzie to poruszające, sprowokuje do stawiania pytań. Czytelnika sięgającego po taką książkę zainteresuje podana już na obwolucie okładki informacja o powiązaniach następcy Lecha Kaczyńskiego, czyli Bronisława Komorowskiego z WSI. Tego w „Sueddeutsche Zeitung” się nie znajdzie.

BND odcięło się od publikacji i twierdzi, że notatka upubliczniona w książce nie istnieje. Jednak Jürgen Roth od kogoś ten dokument musiał dostać, więc komuś musiało zależeć, żeby upublicznić zawarte w niej informacje. Jaka jest reakcja władz?

Władze oficjalnie się do tego nie odnoszą i trudno przypuszczać, żeby to zrobiły. Nie ma zwyczaju, żeby kanclerz czy minister odnosił się do publikacji jakiegoś autora. Odezwała się ta instytucja, do której Roth się odwoływał, czyli BND. Generalna linia polityczna jest taka: polski rząd jest rządem zaprzyjaźnionym, a PO to sojusznik CDU na poziomie europejskim. Dlatego musiałoby zdarzyć się w Polsce coś bardzo oczywistego, żeby rząd Niemiec zabrał głos. A w jaki sposób pan Jürgen Roth dotarł do tego dokumentu, tego nie wiemy. Nie wiemy, czy raport udostępniła jednostka czy grupa i kto konkretnie. W Polsce też pojawiają się różne przecieki i nie wiemy, kto ich dokonuje. Chcę przestrzec przed jednym: ta książka jest ważna i uważam, ale nie sądźmy, że jedna publikacja zmienia świat. To byłaby bardzo duża przesada, nawet w przypadku bestselleru. Nowoczesne społeczeństwa są bardzo zróżnicowane. Niemniej jednak w rozmowach ze studentami czy sąsiadami będzie teraz można powołać się na jakąś publikację. Do tej pory materiały dotyczące Smoleńska były niedostępne, a jeśli już się pojawiały, atakowano ich zawartość. Główny przekaz medialny jest taki, że Polska znakomicie się rozwija, partia rządząca, Donald Tusk i Ewa Kopacz cieszą się zaufaniem, ale są siły nacjonalistyczne i populistyczne, które ulegają teoriom spiskowym. Trudno było się przeciwko temu bronić, bo polskie publikacje dotyczące tej tematyki tutaj nie docierały. Teraz będzie można powiedzieć rozmówcy: proszę się zapoznać z tą książką, wyrobić sobie zdanie. Na tym polega waga tej publikacji. Mam zresztą nadzieję, że za nią pójdą inne.