Portal Fronda.pl: Wczoraj miała miejsce 26. Rocznica powstania Grupy Wyszehradzkiej. Jakie są jej największe sukcesy po ponad ćwierć wieku istnienia?

Prof. Kazimierz Kik: Grupa Wyszehradzka w ciągu tych 26 lat miała różnego rodzaju etapy funkcjonowania. Były też i zahamowania. Grupa ta nie jest w końcu jednolita, jeśli chodzi o interesy tworzących ją państw. Ostatnie 2 lata to pierwszy raz w historii istnienia V4, gdy osiągnięto porozumienie w dwóch sprawach i w nich rzeczywiście działano wspólnie. Po pierwsze – kwestia partnerstwa wschodniego. Tutaj przede wszystkim współpracowały Polska oraz Czechy. Na pewno był to sukces w tym sensie, że państwa Grupy Wyszehradzkiej wykazały zbliżone stanowisko. Niestety, trudno nazwać to pełnym sukcesem, bo finalnie i tak wybuchła wojna rosyjsko-ukraińska.

Druga sprawa – wspólne stanowisko w sprawie imigrantów. W Bratysławie, pod przewodnictwem polskich polityków, udało się wypracować stanowisko tzw. „elastycznej solidarności” w stosunku do polityki imigracyjnej. Tutaj rzeczywiście, UE przyjęła tę formułę. Cztery państwa europy środkowej zdołały przeforsować swój własny pomysł na tę sprawę i nie zgodziły się na tzw. kwoty imigrantów.

Dodatkowo, widzimy także próbę współpracy jeśli chodzi o bezpieczeństwo energetyczne. To próba przeorientowania dróg energetycznych, zbudowania systemu połączeń gazociągów z północy na południe i odwrotnie. Krótko mówiąc: chodzi o obronę przed polityką Gazpromu. To nie zostało jeszcze oczywiście zrealizowane, tyle tylko, że zgodność poglądów w kręgu państw Grupy Wyszehradzkiej jest widoczna, choć nieco wątpliwa.

Dlaczego?

Ostatnimi czasy Orban, a więc Węgry, dogadują się z Rosją. W pewnym sensie wychodzą więc poza próby nakreślenia wspólnej polityki energetycznej w regionie. Słowacja także jest niepewna. Polska jest tym czynnikiem, który próbuje narzucić nasz punkt widzenia. Brak jednak sukcesu w tej chwili, bo tylko my prowadzimy politykę zdecydowanie antyrosyjską, czym nie są zainteresowane pozostałe 3 kraje V4. Sukces odniesiono natomiast na dwóch płaszczyznach.

Jakich?

Pierwszy to współpraca regionalna, transgraniczna samorządów tych państw. Rzeczywiście, w okręgu Tatr, współpraca polsko-czeska, czy polsko-słowacka jest na tym polu mocno rozbudowana. Drugim pozytywnym elementem jest infrastruktura drogowa - koncepcja zbudowania Via Baltica oraz korytarza drogowego północ południe – od Litwy, aż po Chorwację. Ostatnio widzimy także pewną zgodność V4 co do budowania Unii Bezpieczeństwa – armii europejskiej, co pojawiło się po ostatnim szczycie w Bratysławie. Tutaj rzeczywiście tak Węgrzy, jak i Czesi wykazują daleko idącą zgodność co do włączenia państw V4 w budowanie tejże europejskiej unii obronnej, która oparta miałaby być na budowaniu wspólnego, europejskiego przemysłu.

Współpraca Wyszehradzka jest raczej współpracą polityczną. Głównie efektem działań Polski, której na tym zależy najbardziej. Chciałaby ubrać ją w dwa rodzaje szat – stworzyć blok państw Europy środkowej w UE, z drugiej – instrument oddziaływania na Wschód. Niestety, polskie oczekiwania nie są powszechnie ani w Budapeszcie, ani w Pradze. Różni je położenie geopolityczne, bo tylko Polska jednocześnie sąsiaduje z Rosją i Ukrainą. Czechy oscylują raczej w stronę Austrii i Niemiec, Węgry – w stronę Chorwacji oraz Słowenii. Istniała też koncepcja Trójkąta Sławkowskiego, którą zaproponowali Czesi w zeszłym roku. Dla równowagi, bojąc się aspiracji Polski do liderowania V4, zainspirowali stworzenie Trójkąta Sławkowskiego z Austrią i Słowacją. Wydaje mi się, że współpraca wyszehradzka jest efektywna tylko wtedy, gdy dotyczy spraw gospodarczych i technicznych – strukturalnych. Jest nieefektywna, gdy zagłębia się w sferę polityki.

Prezydencki minister Krzysztof Szczerski zauważa, że Grupa realnie wpływa na politykę UE – chodzi szczególnie o kwestie imigracyjne, które już Pan poruszył. Rzeczywiście jej wpływ jest tu tak duży? Możemy się spodziewać, że w przyszłości z głosem V4 Europa będzie się bardziej liczyć?

Dużo zależy od sytuacji w Europie, a więc od wyborów we Francji i w Niemczech w tym roku. Także od polityki Stanów Zjednoczonych wobec Unii Europejskiej. Jeśli Stany Zjednoczone będą nadal rozluźniać stosunki w UE, wówczas punktem centralnym zjednoczonej Europy będą Niemcy. To z kolei sprawi, że reszta państw V4 postawi na Berlin, a nie na Warszawę. Wszystkie one zdominowane są przez Niemcy, pod względem handlu czy też inwestycji. Gdyby okazało się, że zmienia się charakter integracji europejskiej i dochodzi do rozluźnienia jej, a Niemcy stają się punktem centralnym, nie wierzę, żeby współpraca wyszehradzka utrzymała swój dotychczasowy charakter. Nie Polska byłaby liderem V4.

To znaczy?

Czechy, Węgry i Słowacja postawiłby raczej na wpływy niemieckie. Polska zresztą, gdyby jako sojusznik USA miała Stanom w tym pomagać, skazana byłaby na określony stosunek do Niemiec. Wszystko to zależne jest od bardzo wielu czynników. Czechy i Węgry są państwami pragmatycznymi, Polska niestety ideologicznym. Kierujemy się reminiscencjami ideowymi czy historycznymi, także emocjami. Węgrzy jako pragmatycy odrzucają te fundamenty swojej polityki i na tym polu nie znajdziemy zrozumienia. Węgry patrzą w kierunki Bałkanów, Czesi na Niemcy, a Polacy na USA. W tej geopolitycznej grze nie ma wspólnego mianownika, a dodać należy jeszcze to, że Polska spośród całej czwórki jest najbardziej proamerykańsko nastawionym państwem. Jeśli USA byłyby jak dotychczas gwarantem bezpieczeństwa europejskiego oraz czynnikiem wspierającym integrację europejską – nie ma problemu. Jeśli jednak Stany staną się czynnikiem eliminującym konkurencję ze strony UE – Polska jako pierwszy sojusznik USA stanie się też pierwszym państwem, które stoi przeciw Niemcom. Współpraca V4 jest więc odzwierciedleniem tylko dzisiejszego stanu rzeczy. Perspektywy natomiast rysują się marnie, także z innej przyczyny.

Jakiej?

Gdyby doszło do rozregulowania relacji USA- Europa, może dojść do przywrócenia współpracy gospodarczej między Niemcami a Rosją. To z kolei może wpłynąć na postawę Warszawy wobec Niemiec oraz USA. Luźniejsze związki z Niemcami i zbliżenie do Stanów Zjednoczonych. Reasumując: nie ma perspektywy politycznej na działanie Grupy Wyszehradzkiej, jest jednak perspektywa gospodarcza.

Dziękujemy za rozmowę.