Tomasz Wandas, Fronda.pl: Widzimy ogromne zaognienie konfliktu holenderko-tureckiego. Przyczyną ma być nie wpuszczenie do Holandii minister Turcji. Czy rzeczywiście o to chodzi? Czy raczej był to pewnego rodzaju pretekst?

Prof. Kazimierz Kik, politolog: Dla Turcji nie jest to żaden pretekst. Turcja w tej chwili próbuje pozyskać wszystkie głosy uprawnionych do głosowania Turków znajdujących się za granicą. Wiemy doskonale, że w Holandii takich osób jest około 250 tysięcy. Chodzi oczywiście o referendum, które ma zdecydować o wprowadzeniu w Turcji systemu prezydenckiego, który jest pożądany przede wszystkim przez Erdogana. Tyle na temat Turcji.

A dla Holandii? Czy jest to przypadkowe działanie?

Może być, jednak nie koniecznie.

Dlaczego?

Dlatego, że zaistniała sytuacja ma miejsce bezpośrednio przed wyborami w Holandii. Wiemy, że waży się los sukcesu Wildersa. Partia Wildersa ma charakter bardzo nacjonalistyczny, antyeuropejski – co może być na rękę Erdoganowi. Turcja w tej chwili wie, że nie przystąpi do UE.

Z jakiego powodu?

Chociażby dlatego, że jeśli w konsekwencji referendum stanie się ona sułtanatem nie spełni kryteriów europejskich, kryterium państwa demokratycznego. Mogło być pewnym zamiarem – z tym, że nikt nie jest w stanie tego udowodnić, a my możemy jedynie domniemywać – że Turcja mogła być zainteresowana zaognieniem sytuacji w Holandii przed wyborami, i spowodowaniem sukcesu Wildersa. W tej sytuacji jaką obecnie mamy Turcja będzie wspierać w UE raczej czynniki odśrodkowe niż środkowe. Erdogan nie jest zainteresowany silną UE, a wręcz przeciwnie, Unią słabą, zdestabilizowaną.

Czy zatem Holandia w tym sporze jest stroną inicjującą?

Holandia w tym sporze nie jest stroną inicjującą, oni tylko zareagowali. Kilkutysięczny wiec, trzy dni przed wyborami jest doskonałą pożywką propagandową przedwyborczą dla Wildersa, który wykorzystał sytuację, aby pokazać w jak złym stanie jest Holandia. Dowodu na to nie ma, ale wydaje mi się, że obie strony Turecka i Holenderska mogły być zainteresowane zaognieniem sytuacji w Holandii.

Czyli jeśli dobrze rozumiem Turcji zależy na tym, aby wygrał antyislamski Wilders?

Turcji będzie zależało przede wszystkim na tym, aby osłabić UE. Osłabienie Unii może mieć miejsce wtedy kiedy będą zwyciężali w niej ci przywódcy, którzy będą dążyli do rozrzedzenia więzi wewnątrz wspólnoty. Unia zdecydowanie będzie słaba, kiedy będzie rządzone przez partie, które nie będą zainteresowane tworzeniem Unii Federalnej, silnej, zjednoczonej. Turcja ma swoje plany i wolałaby, aby nikt jej w tym nie przeszkadzał, na pewno nie będzie przeszkadzała jej słaba Unia, stąd ich zaangażowanie w jej osłabienie.

Dziękuję za rozmowę.