Tomasz Wandas, Fronda.pl: Sąd uchylił decyzję Hanny Gronkiewicz-Waltz w sprawie Marszu Niepodległości. Ciekawym wątkiem jest natomiast dlaczego próbowała ona wciągnąć w tę kwestię Policję. Jak Pan myśli, z jakich powodów ustępująca prezydent Warszawy próbowała wciągnąć Policję w swoje polityczne rozgrywki?

Prof. Kazimierz Kik, politolog: Trudno wniknąć w rzeczywistą motywację Hanny Gronkiewicz-Waltz odnośnie Marszu Niepodległości, gdyż mamy za mało informacji. Natomiast, z zewnątrz jej decyzja w tej sprawie wygląda na prowokację mającą na celu skłócić policję i uczestników Marszu. Jeżeli Marsz byłby nielegalny, to wymusiłoby to działania Policji przeciw obywatelom w nim uczestniczącym.

Wiemy o tym, że protesty Policji faktycznie miały miejsce, jednak ostatecznie doszło do porozumienia pomiędzy szefostwem MSWiA a związkami zawodowymi. Czy można mówić w tym przypadku o sukcesie oraz czy teraz nie będzie już żadnych powodów do wciągania w polityczne rozgrywki Policji, która odgrywa w tym czasie nie mało znaczącą rolę?

Myślę, że fakt ten niewiele zmienia, gdyż teraz Państwo Polskie, tzn. głównie wojsko, żandarmeria przejęło kontrolę nad Marszem. Policja odegra rolę pomocniczą. Fakt, że inicjatywa będzie po stronie wojska jest w moim przekonaniu bardzo mądrym posunięciem. Obchodzimy setną rocznicę odzyskania nieodległości, stąd głównym bohaterem tych obchodów powinna być właśnie armia, gdyż to ona w głównej mierze wywalczyła nam niepodległość.

Prezydent Duda porozumiał się z środowiskami narodowymi - będzie jeden wspólny marsz. Początkowo mówiono o dwóch marszach: narodowców i marszu państwowym. Czy dobrze się stało, że będzie jeden wspólny Marsz, który wyrusza o godzinie 14:00?

Bardzo dobrze się stało, że będzie jeden, wspólny Marsz. Natomiast nie będzie uczestniczyła w nim opozycja, która sama skazała się na wielką nieobecną.

Na ile prawdopodobne jest, że dojdzie do jakichś burd? 

Sądzę, że nie dojdzie do żadnych burd, obecność Policji może prowokować niektóre grupy, jednak wojsko już nie. Jest też drugie dno sukcesu prezydenta Dudy i premiera - nie tylko przejęcie inicjatywy, ale i porozumienie się z organizatorami Marszu Niepodległości. Porozumienie oznacza, że patriotyczna młodzież, państwo, społeczeństwo pójdą razem we wspólnym Marszu, natomiast opozycja będąc poza nim sama skazuje się na samoizolację.

Jakie będzie miało to konsekwencje dla "antyPiSu"?

Moim zdaniem jest to samobójcza decyzja ugrupowań opozycyjnych, które w sytuacji potrójnego sukcesu rządu dostarczą opinii publicznej drugi „obrazek” z tego bardzo ważnego dla Polaków dnia. Z jeden strony zobaczymy wielotysięczne grupy Polaków z biało-czerwonymi sztandarami (rząd i ugrupowania niepodległościowe), a z drugiej strony zobaczymy niewielkie grupki polityków opozycji, którzy będą składać wieńce w różnych częściach Warszawy, w odosobnieniu.

Czy opozycja będzie chciała wykorzystać ten dzień do rozgrywek politycznych?  Usunie się w cień, pozostanie w odosobnieniu czy będzie próbować zepsuć w jakiś sposób te obchody?

Opozycja oczywiście nie odpuści, świadczy o tym obecność Donalda Tuska w Polsce. Nie po to przyjechał wczoraj, nie po to był w Łodzi, gdzie nazwał - co jest absolutnym skandalem - rząd Polski, przedstawicieli rządu „nowymi bolszewikami”. Było to prowokacyjne wystąpienie Donalda Tuska, który całkowicie odkrył swoją prawdziwą twarz. Teraz z pewnością rozpocznie on realizowanie wizji, w której celem będzie budowanie nowej Polski, która przeciwstawi się rządowi, który nazwał „nowymi bolszewikami”.

Jaka jest ta prawdziwa twarz Tuska o której Pan wspomina?

Jest to twarz żądnego władzy politykiera. Donald Tusk „zachorował” na władzę, wydaje się, że uwierzył, iż jest mężem opatrznościowym. Widać, że nie wyciągnął on wniosków z faktu, że koncepcja jego polityki przegrała w 2015 roku. Tusk awansował, gdy jego partia traciła w Polsce władzę, przyglądał się temu z bezpiecznej odległości. Dziś kończy się jego służba, a ponieważ zagustował we władzy i chciałby ją odzyskać, będzie wykorzystywał każdą okazję, aby uczynić krok ku realizacji swojego zamierzenia. Niewątpliwie 11 listopada 2018 roku, będzie początkiem próby powrotu Donalda Tuska do władzy w 2019 roku.

Dziękuję za rozmowę.