Tomasz Wandas, Fronda.pl: Jakie są główne cele tego szczytu NATO? Co nowego może on wnieść dla świata, dla Polski?

Prof. Kazimierz Kik, politolog: Warto podkreślić, że ten szczyt NATO odbywa się na dwa dni przed spotkaniem Putin-Trump. Zatem, na ustalenia tego szczytu możemy popatrzeć przez pryzmat wydarzenia, które ma nastąpić bezpośrednio po nim.

A z punktu widzenia Polski?

Z punktu widzenia Polski i krajów Europy Środkowo-Wschodniej, szczyt ten ma dokonać istotny krok w zakresie zwiększenia poczucia bezpieczeństwa państw tak zwanej wschodniej flanki Unii Europejskiej.

To znaczy?

Rumunia oraz Polska oczekują, że w końcu dojdzie do stałej obecności wojsk NATO na wschodniej flance.

O czym to świadczy?

Jest to tendencja dotychczasowa, jednak ze względu na fakt, że Donald Trump, będzie chciał mieć przed spotkaniem z Putinem kartę przetargową w swoich rękach, nie sądzę, aby uczestniczył w rozmowach, które antagonizowałyby Rosję. Zatem fakt, który ma się zdarzyć za dwa dni, w pewnym sensie utrudnia przewidzenie tego, co odbędzie się na szczycie.

Co konkretnie ma Pan Profesor na myśli?

Może dojść do specjalnego uwidocznienia się różnic pomiędzy europejską częścią Paktu a Stanami Zjednoczonymi. Co więcej może dojść do jeszcze szerszego podziału, mianowicie różnice zdań mogą pojawić się też pomiędzy Europą Zachodnią a Europą Środowo-Wschodnią. Doskonale widać, że zaczynają się zarysowywać różne poglądy w ramach Paktu względem Rosji. Z jeden strony tak zwany format „B9”, czyli format bukaresztański, zdecydowanie chce zwiększyć obecność wojsk NATO na wschodniej flance, z drugiej strony natomiast Francja i Niemcy nie chcą przez tego typu decyzje antagonizować Rosji. Mimo to, może pojawić się trzecie zdanie - USA, które nie będą chciały zaogniać sytuacji przed spotkaniem Trumpa z Putinem.

Komentatorzy podkreślają przy tej okazji przesłanie, z którym na szczyt przyjedzie Trump względem Niemiec. Chodzi o podkreślenie faktu, że trzeba by Niemcy przeznaczyły na obronność więcej pieniędzy, oraz o zwiększenie sił na wschodniej flance. Jak Pan Profesor sądzi, jak zareaguje na to Merkel?

Oczywiście w polityce wewnętrznej Niemiec, można dostrzec „zniuansowanie” stanowiska wobec Rosji pomiędzy SPD a CDU. Pamiętać trzeba, że Angela Merkel jest bardziej zdecydowana na podtrzymanie sankcji i bardziej twardego stosunku względem Rosji.

W czym zatem problem?

Minister Spraw Zagranicznych Niemiec, chciałby jednak złagodzenia relacji z Rosją. Warto dodać, że w tej chwili, stanowisko Angeli Merkel jest słabsze.

Jakie będzie zatem oficjalne stanowisko Niemiec?

Przez stanowisko Niemiec będzie przebijała się niechęć do antagonizowania Rosji zwieszoną stałą obecnością wojsk NATO na wschodniej flance.  Niemcy dobrze wiedzą, dlaczego są tak bogaci - za ich bezpieczeństwo płacą Amerykanie. Niemcy znając przyczynę swojego bogactwa, a jest to fakt, że inwestują przede wszystkim w gospodarkę, mogą nie być chętni do jakichkolwiek zmian w tym zakresie.

Co zatem może spowodować zmianę ich stanowiska?

Jedynie Francja może dziś wymusić na Niemczech zwiększenie ich wydatkowania na obronność (nie koniecznie NATO) europejską. W tym miejscu, może narodzić się niechciane przez Trumpa porozumienie się głównych państw Europy Zachodniej co do zwiększenia wkładu Unii Europejskiej względem obrony Zachodu, a zatem do budowania europejskiej siły obronnej. Właśnie taki niechciany efekt, może być skutkiem najbliższego szczytu NATO.

Szef NATO wspomniał dziś o sukcesie jaki już udało się osiągnąć dzięki zgodzie ministrów obrony narodowej krajów członkowskich Sojuszu, chodzi o powstanie nowych struktur dowodzenia. Jak nowe struktury mogą przełożyć się na zwiększenie skuteczności działań Sojuszu?

Nowe struktury dowodzenia nie biorą pod uwagę jednej ważnej rzeczy.

Mianowicie?

Od dłuższego czasu, jeszcze za poprzedniego prezydenta USA, rozpoczęło się przesuwanie punktu ciężkości związanej z obronnością Stanów Zjednoczonych w innym kierunku niż oczekiwałaby tego Europa - to znaczy do Azji. Nie wiem, czy planowane wzbogacenie struktur obronności w Europie będzie skutecznie możliwe w świetle zmiany zainteresowań Stanów Zjednoczonych.

Dlaczego?

Dlatego, że ostatecznie to Stany Zjednoczone są głównym „finansistą” wewnątrz sojuszu Północnoatlantyckiego.

Przy okazji szczytu ma też pojawić się wątek rozszerzenia Sojuszu o Macedonię.  Czy dojdzie do porozumienia Grecji z Macedonią, i czy jest to główny warunek do tego, by Macedonia weszła w skład sojuszu Północnoatlantyckiego?

Między Grecją a Macedonią toczy się odwieczny spór. Wydaje się, że Grecja może być zainteresowana tego typu porozumieniem, nie wiadomo jednak, co na to Macedonia. W interesie państw wyszehradzkich, w interesie dziewiątki bukaresztańskiej oraz Stanów Zjednoczonych jest wkomponowanie Bałkanów Zachodnich oraz Macedonii do Paktu Północnoatlantyckiego.

Z jakich powodów?

W tej sprawie (wpływy na Bałkanach) toczy się zacięty wyścig między Stanami Zjednoczonymi a Rosją. W tej chwili Bałkany są jedynym elementem centralnej Europy, który nie znajduje się w kręgu NATO. Dla Rosji stanowiłoby to rodzaj przyczółku, z którego mogłaby odzyskiwać wpływy (głównie w Serbii, ale także w Macedonii), dla USA oraz dla Europy jest to ostateczne domknięcie wpływów NATO w Europie Centralnej, Południowej i Środkowej.

Czy takie porozumienie jest realne?

Takie porozumienie jest możliwe, ale i ono antagonizowałoby Moskę, zatem może okazać się, że i ono będzie punktem sporu między Stanami Zjednoczonymi a niektórymi państwami Unii Europejskiej. Niewykluczone, że Donald Trump prowadząc grę, doprowadzi do tego, że Grecja porozumie się z Macedonią po to, by wymusić na Putinie bardziej uległe stanowisko. W ten sposób okaże, że ma wyciągniętą rękę, a mimo tego taktycznie wykonana ruch, który osłabi pozycję Rosji w tym regionie.

Dziękuję za rozmowę.