Fronda.pl: Grzegorz Schetyna ogłosił, że PO zawiesza protest. Jak Pan ocenia tę decyzję?

Prof. Kazimierz Kik: Jako kapitulację Schetyny po prostu. Bezsens tego protestu, zanim dostrzegł go Schetyna, dostrzegli posłowie PO. W moim przekonaniu był to oddolny nacisk posłów PO. W tym proteście są „dwa światy”. Pierwszy  to argumentacja taka, którą stosowano do tej pory: budżet, wolność dziennikarzy. Drugi natomiast, to rywalizacja między Petru a Schetyną. Sądzę, że radykalizm Schetyny był efektem głównie i nade wszystko jego rywalizacji z Ryszardem Petru. Natomiast posłowie Platformy byli z tym związani mniej emocjonalnie. To, że ten protest był bezsensowny, to oczywiście wszyscy wiedzą od dawna, a przynajmniej ci, którzy nie mają klapek na oczach. Fakt, że Schetyna zrezygnował jako ostatni, świadczy, że była to kapitulacja. Oczywiście kapitulacja racjonalna, oczekiwana i pozytywna. Myślę, że nie miał już po prostu żadnego marginesu swobody działania.

W trakcie protestu opozycja oraz KOD usiłowały przedstawić rząd PiS jako rząd niemalże zamordystyczny. To im się chyba nie udało. Kto najwięcej straci na proteście? Schetyna, czy jednak Petru i Nowoczesna?

W konsekwencji Schetyna. W końcowej fazie Petru okazał się być człowiekiem jednak bardziej elastycznie myślącym, niż przewodniczący PO. To on w zasadzie jest początkiem kapitulacji Schetyny. Odstąpił od tego radykalnego tonu dotychczasowego dwugłosu Nowoczesna-PO. Tak więc w całym tym zamieszaniu zdecydowanie najwięcej traci Platforma. Zwróćmy uwagę na to, jak PiS wczoraj PO ośmieszył. Przygotowała się ona do wielkiego boju, tymczasem marszałek otworzył posiedzenie, zarządził przerwę i poszedł. Krótko mówiąc – PiS zapędy PO ośmieszył. Media pokazały obraz, na którym widać grupkę zradykalizowanych posłów, którzy są gotowi do walki, a PiS walki nie chce. Jakby mówił: stoicie, protestujecie, zostańcie sobie z tym protestem, do widzenia. To był nokaut ze strony marszałka dla bezradnie stojących i ogłupiałych posłów Platformy Obywatelskiej.

A tymczasem PO złożyła też wniosek o odwołanie marszałka Kuchcińskiego właśnie. Powodem jest wspomniany przez Pana nokaut?

To jest zupełnie inny problem. To już w końcu nie pierwszy wniosek o odwołanie ministra lub jakiejś innej, równie ważnej osoby. Sądzę, że PiS ma wystarczającą liczbę posłów, by ten wniosek po prostu odrzucić. Inna sprawa, czy ten marszałek Kuchciński jest najlepszą osobą, która powinna pełnić tę funkcję. To zupełnie inna dyskusja. Nie sądzę jednak, żeby po sukcesie, jaki PiS odniósł w tej szamotaninie (bo to była właśnie szamotanina, a nie walka), oddał swojego człowieka. To byłoby niezrozumiałe. Niemniej jednak uważam, że marszałek powinien wyciągnąć wnioski ze swojego postępowania, a cała sprawa powinna być nauczką, że parlament nie jest własnością żadnej z partii. W parlamencie marszałek jest sługą, a nie panem.

Czego możemy się teraz spodziewać? W końcu mowa jest o zawieszeniu protestu. Jest taka możliwość, że PO do niego powróci?

Myślę, że ten spór będzie trwał tak naprawdę do końca kadencji Sejmu. Opozycja nie ma praktycznie rzecz biorąc żadnych konstruktywnych postulatów, ani szansy na ich realizację. W związku z tym jedyną, w mniemaniu opozycji, skuteczną metodą może być przeszkadzanie PiS w rządzeniu. Według posłów opozycji droga do władzy w przyszłych wyborach może polegać na tym, żeby nie pozwalać PiS rządzić na tyle, by zakończyło się to sukcesem. Tak więc będzie to pasmo różnego rodzaju proceduralnych kruczków, chwytania się każdej okazji. Krótko mówiąc – będzie to obstrukcja sejmowa. W tym momencie, w moim przekonaniu, każda debata sejmowa będzie zaprzeczeniem poważnej debaty. Będzie to ciągła próba przeszkadzania wprowadzania w życie reform przez Prawo i Sprawiedliwość.

Dziękujemy za rozmowę.